1) Fabuła – połowa filmu to liczne (CHYBA zbyt liczne) nawiązania do klasycznych epizodów. Reszta jest wzięta nie do końca wiadomo skąd. Można to ciekawie rozwinąć, ale mam wrażenie, że - jak na razie - ktoś albo myślał nad tym zdecydowanie za mało, albo zdecydowanie za dużo
(i przekombinował).
Republika – ta nowa, odrodzona – gdzieś jest i właściwie tyle.
Ruch Oporu – to ci dobrzy. Ale nie wiadomo skąd się wziął i co robi – tzn. poza szukaniem Luke’a.
Najwyższy Porządek – to ci źli. Nazwa kojarzy mi się z jakąś nawiedzoną sektą. Organizacja zbudowana na tym co z Imperium zostało – ale kiedy? jak? i po co? – może kolejne epizody coś wyjaśnią.
2) Klimat – GW VII bliżej jest klimatem do klasycznej trylogii niż któremuś z epizodów 1 – 3, więc tu twórcom filmu przyznaję plus.
3) Strona wizualna: ogląda się to bardzo przyjemnie, głównie dlatego, że efekty specjalne nie biją po oczach tak jak w GW 1-3. Połączenie najnowszych osiągnięć techniki i klasycznych trików. Kolejny plus.
4) Muzyka: niezawodny John Williams. Muzyka dobrze się komponuje z filmem. Szkoda, że nie ma jakiejś perełki typu Duel of Fates czy Marszu Imperialnego. Generalnie plus.
5) Bochaterowie:
HAN SOLO – taki jakiego znamy i kochamy, nieco tylko sponiewierany – cóż latka lecą – ale nie szkodzi, on jest jak wino - im starszy tym lepszy ;)
LEIA ORGANA – zamieniła tytuł arystokratyczny na rangę generała. Szuka brata. Latek jej przybyło, za to ubyło charyzmy – szkoda.
LUKE SKYWALKER – szkolił nowych Jedi, z jednym mu nie wyszło, więc spakował manatki i znikną. Szukają go przez cały film (nie do końca wiem po co – żeby znów przywrócił pokój odległej galaktyce???) – i to na razie tyle.
FINN - nie przeszkadza mi, ale też jakoś specjalnie mnie nie porwał. I jakim cudem walczy mieczem - w dodatku nie najgorzej.
POE – na razie nie mam zdania na temat tego pana.
REY – panna wykazujące zdumiewające podobieństwo do zacnej familii Skywalkerów – mnie najbardziej przypomina Anakina – o dość tajemniczej przeszłości (pewnie jakaś zaginiona krewna). Fajna. Tylko jak to możliwe, że trzymając miecz w rękach po raz pierwszy machała nim jak zawodowiec – dziwne, czyżby Moc ją oświeciła? No właśnie Moc - jakim cudem ona tak dobrze sobie z nią radzi? Nie miała nawet 5 minut szkolenia.
SNOKE – wódz Najwyższego Porządku. Jak na razie pojawia się pod postacią hologramu w rozmiarze XXXL (ma jakieś kompleksy?) – jakoś do mnie nie przemawia.
Och, gdzie jesteś stary, dobry Imperatorze?!
KYLO REN – wysłuchał opowieści o Lordzie Vaderze o jeden raz za dużo
i postanowił kontynuować jego dzieło. Bardzo stara się być ZŁY. Czasem ciągnie go ku dobru, więc cierpi. Nosi kostium a la Vader żeby dodać sobie animuszu. Bez kostiumu jest zagubionym i dość płaczliwym gościem, który miewa ataki złości godne przeciętnego 5 – latka. Może kiedyś dorośnie. Choć - żeby być sprawiedliwą muszę dodać, że - miał jeden czy dwa niezłe momenty.
BB8 – kochany mały robot o kulistej aparycji. Jakże słodki, jakże zadziorny =)
Gdy usłyszałam, że powstaną Gwiezdne Wojny VII miałam ogromne obawy. Niestety nie zostały one rozwiane. To nie jest zły film (raczej dziwny), ale spodziewałam się więcej – dużo więcej. Jednak ma to pewien potencjał. Wszystko zależy od twórców. NIECH MOC BĘDZIE Z NIMI !!!!! I NAMI TEŻ!!!