Gwiezdne wojny: Przebudzenie Mocy

Star Wars: Episode VII - The Force Awakens
2015
7,2 262 tys. ocen
7,2 10 1 261561
7,3 64 krytyków
Gwiezdne wojny: Przebudzenie Mocy
powrót do forum filmu Gwiezdne wojny: Przebudzenie Mocy

Nadszedł czas na parę zdań ode mnie :) Uwaga - spoilery, spoilery i jeszcze raz spoilery - jeżeli nie widziałeś filmu to nawet nie patrz dalej!

Więc tak - moc się przebudziła! Muszę powiedzieć, że z seansu wyszłam naprawdę zadowolona. Oczywiście przed seansem ponad 20 minut reklam (z czego większość trailerów po prostu żenująca tak, że opada wszystko co opaść może - mam tu na myśli polskie filmy przede wszystkim), ale w końcu ten wyczekiwany moment nastąpił - znane napisy, znana muzyka, powiem wam, że na napisach początkowych wzruszyłam się potwornie. A potem cóż - akcja, akcja i jeszcze raz akcja, która pędzi jak szalona niemalże, ale no chcąc mieć chociaż odrobinę sensu i konkretnego wprowadzenia tylu nowych postaci i historii musieli tak zrobić.

Najpierw może plusy:
- przede wszystkim, czuć klimat starej trylogii - absolutnie nie jestem hejterką 'nowej' trylogii, oglądam te filmy naprawdę z wielką przyjemnością (poza pewnymi nielicznymi momentami), ale stara trylogia miała w sobie taką naturalność, przede wszystkim w warstwie scenografii - użycie prawdziwych plenerów, rekwizytów, choreografia walk, to wszystko naprawdę dużo zmienia w odbiorze, przynajmniej dla mnie
- nowe postaci - wszyscy bardzo dobrze zagrani, szczególnie Rey i Poe Dameron (tudzież Poe DAMNeron, mamy następcę młodego Hana Solo jeśli chodzi o czarujących panów na ekranie), ale Finn też zdecydowanie daje radę. Są wiarygodni, od samego początku dają się lubić, a przede wszystkim nie są kalkami starych postaci
- humor - w odpowiednich ilościach, nienachalny i autentycznie śmieszny, nie tam żadne Jar Jary włażące w łajno
- BB-8! Przeuroczy, przesłodki, przekochany, absolutnie cudowny, no chciałabym takiego do domu :3
- starzy przyjaciele powracają w świetnym stylu - Han bardzo Hanowaty, Leia mądra i dojrzała - relacja tej dwójki pokazana raczej dość gorzko, ale przez to bardziej realistycznie dla tych postaci, bo jakby nie patrzeć Han miał swoje za uszami i jakoś mnie specjalnie nie dziwi, mimo mojej wielkiej sympatii dla tej postaci, że w pewnym momencie nie wytrzymał presji i po prostu postanowił dosłownie zwiać od problemów. Chewie, C-3PO i R2D2 to klasa sama w sobie, tych postaci się po prostu nie da zepsuć.
- twist fabularny - wielki, wielki plus, że twórcom tak się udało zrobić widzów w bombę - mało tego, że cała promocja mocno kierowała nas na to, że to Rey będzie dzieckiem Hana i Lei, to jeszcze Finn kreowany był na głównego bohatera, obdarzonego Mocą - nawet na plakacie trzyma miecz świetlny, a Rey tylko swój kijaszek, a tu niespodzianka, bo się okazuje, że to Rey zostanie Jedi i bynajmniej nie jest z Hanem spokrewniona (bo czy z Leią to się jeszcze okaże)
- walka na miecze świetlne - ktoś tu pisał, że piorą się nimi jak cepami, a mi dużo bardziej podoba się walka tutaj, niż w epizodach I-III, owszem tam walka była bardzo widowiskowa i bardzo epicka, ale chwilami to skakanie zakrawało na absurd, tu myślę znajdą odpowiedni balans między starą, a nową trylogią
- bardzo ładne plenery i ujęcia - podejrzewam, że TIE fightery lecące na tle zachodzącego słońca trafią na niejeden plakat
- świetne x-wingi i pod względem designu, i walki, epicko i emocjonująco, ale bez przesadyzmu - to nastraja mnie mega optymistycznie na Rogue One
- postać Rey, której należy się osobny punkt - świetnie zagrana i super nowa role-model dla młodych dziewcząt - tak, tak, tak! Tylko muszą nieco uważać, żeby nie przegiąć z genialnością Rey - nikt nie lubi oglądać wiecznie idealnych Mary Sue
- generał Hux - oprócz tego, że ma śmieszną czapkę to zastrzeżeń nie mam, przeciwnie, Hitler 2.0 wyszedł mu naprawdę bardzo przyzwoicie, scena z przemową, w trakcie której prawie się pluje i salutem od szturmowców może niektórych wkurzyć swoją oczywistością, ale mnie się podobało
- Kylo Ren - to będzie albo największa bomba, albo największa klapa tych filmów, wszystko zależy od tego jak zostanie poprowadzony. Tu oceniam go dobrze, na szczęście nikt nie próbował się bawić w robienie kalki Vadera, czy Maula. Ren (tudzież Ben ;)) to jeszcze nieukształtowana postać, ale z dużym potencjałem. Miałam duże wątpliwości czy Driver się sprawdzi pod względem fizycznym także, ale jestem miło zaskoczona - głęboki, niski głos połączony z oryginalną twarzą. Na plus również to, że widać (przynajmniej ja zauważyłam od razu) ewidentne podobieństwo do charakteryzacji i wyglądu Christensena z ep. III. Podoba mi się to, że Ren jest postacią niezdefiniowaną, miotającą się, że cierpi na skrzętnie ukrywany kompleks niższości (Ren w masce, a Ren bez maski to dwie zupełnie różne postaci), czyli coś zupełnie odwrotnego, niż reprezentował sobą przekonany o własnej zajebistości Anakin - czy pójdą tu w redemption arc, jak przy Vaderze, czy w drogę w ciemność bez powrotu, tego nie da się przewidzieć. Typowe dla Star Wars byłoby to pierwsze, ale ten motyw nieco się już przejadł i muszą wymyślić coś naprawdę świetnego tutaj, żeby można było to łyknąć. Bardzo natomiast podobał mi się pewien drobniutki szczegół - jak Kylo przed finałową walką bił się po ranie od kuszy aż krew pryskała. Nie wiem właściwie dlaczego, ale to jest właśnie to, co doskonale zapamiętałam. Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy jego historii, natomiast trochę nie ogarniam krytyki, że emo, że za bardzo się rzuca - dla mnie to jest właśnie świetne odwzorowanie tego, co tak naprawdę dzieje się z osobą, która przechodzi na ciemną stronę, to wewnętrzne rozdarcie, wyparcie, totalne niezrównoważenie psychiczne, dla mnie to było naprawdę bardzo dobre.
- śmierć Hana Solo, którą niestety jakiś &*%!^%^ zaspoilerował mi na czacie w Star Wars: The Old Republic trzy godziny przed pójściem do kina, bo dosłownie na dwie minuty zapomniałam schować czat. Nie powiem, że tego nie przewidziałam - wiedziałam, że ktoś ze starej gwardii na pewno kopnie w kalendarz, a Han był najbardziej prawdopodobną opcją, ale i tak scena wywołała we mnie niemałe emocje, bo to jednak odejście legendy i dla mnie takie dość straszne - życzyłam sobie żeby Han, jedna z moich ukochanych postaci w uniwersum, odszedł z przytupem, jak bohater, z blasterem w ręce, poświęcając się dla kogoś (choćby umożliwiając ucieczkę Rey, Chewiemu i Finnowi), a nie zdradziecko zadźgany przez własnego syna, który go popisowo podszedł. Jeszcze brak ciała, brak pogrzebu - liczę na to, że będzie na to chwila w kolejnej części już po powrocie Luke'a, jakieś drobne memento, Han na to zasłużył. Nawet jak teraz o tym myślę to ściska mi się serducho, bo nie mogę uwierzyć, że tej postaci już po prostu nie ma. Jedyne co mnie pociesza to odwaga, którą na końcu ponownie wykazał się Solo - Ren go nie widział, mógł po prostu odwrócić się na pięcie i wyjść z tego bunkra, wrócić do żony, do ukochanego statku, mógł nawet olać wszystko i założyć knajpę gdzieś na końcu galaktyki, wchodząc na most zapewne wiedział, że szanse na sukces są nikłe i najpewniej zginie, ale dla Lei i dla siebie podjął ostatnią, rozpaczliwą próbę odzyskania dziecka. Cholera, no smutno mi i tyle.

Jeśli chodzi o to, co mi się mniej podobało:
- brak nowych, wyrazistych motywów muzycznych np. dla Nowego Porządku. Ja rozumiem, że stworzyć coś na miarę Marszu Imperialnego, czy The Force Theme nie jest łatwo, ale naprawdę powinni nad tym przysiąść, bo z całego filmu zapadł mi w pamięć JEDEN, dosłownie JEDEN motyw muzyczny, a jak na Star Wars to zdecydowanie za mało
- Snoke - i animacja i pomysł na postać. Właściwie nie wiadomo skąd, po co, na co, nagle się pojawia jakiś dziwny koleś z dziwną twarzą i robi z siebie wielkiego, groźnego villaina och i ach. Tu mogło być dużo ciekawiej
- mało kapitan Phasmy - uwielbiam Gwendoline, pomysł na PANIĄ kapitan szturmowców dla mnie kapitalny, design super, ale dla mnie było jej śmiesznie mało, czekam na jej większy czas antenowy w kolejnych częściach
- fabuła jest kalką z Nowej Nadziei, nie dyskwalifikuje to filmu w mojej opinii, ale bazę Starkiller to mogli sobie odpuścić - wystarczyłoby po prostu ratowanie Rey z pomocą eskadry X-wingów. Niemniej to twórcom wybaczam, myślę że chcieli po prostu pójść w bezpieczny schemat, taki pewnik, który spodoba się ludziom, żeby przekonać ich do nowych filmów. Jeżeli tylko nie będą tak ordynarnie kalkować w kolejnych częściach to naprawdę nie będę się czepiać tego zabiegu tutaj.

Ogólnie jestem naprawdę mega zadowolona i chciałoby się więcej :) Jak tylko będzie to przynajmniej tak dobre jakościowo to mogą te filmy i do 2050 roku robić, nie mam nic przeciwko.