Ogląda się bardzo miło, Rey jest super, ale co z tego skoro scenariusz napisano chyba w jeden wieczór, a większość i tak skopiowano z Nowej Nadziei? To już nawet nie jest śmieszne. Obojętnie co by wymyślili byłoby to lepsze niż jeszcze raz prawie taki sam film. Młody bohater na pustyni, sierota, marzy o przygodach i byciu pilotem. Mały robot samotnie na pustyni niosący tajne informacje. Ogromna broń potrafiąca niszczyć całe planety, mająca jeden słaby punkt.
I jeszcze ten Finn, dlaczego nie mógł zginąć w tym lesie? To by lepiej prognozowało przed kolejnym filmem. I jaką mam dać teraz ocenę skoro jako fan Gwiezdnych Wojen bawiłem się w kinie całkiem dobrze?