Oglądając trailer i miejąc w świadomości fakt że jest to produkcja Disney'owska miałem pewne obawy że film może się okazać kiepski, toteż starałem się nie napalać zbytnio żeby nie doznać zawodu w kinie. No i dobrze zrobiłem. Poniżej moja subiektywna ocena niekoniecznie chronologicznie.
Domyślam się że nie łatwo jest udźwignąć taki temat jak SW i nakręcić coś oryginalnego po 6 częściach ale to naprawdę było kiepskie. Co rusz mamy odgrzewanego kotleta: droid dostaje tajna misja przekazania informacji, kolejna gwiazda śmierci, kolejne wyłączanie osłon i rozwalanie czułego punktu... człowiek ma wrażenie że Disney kupił SW tylko po to nakręcić kilka filmów i rozkrecić biznes z gadżetami i zgarnąć kase z licencji (szczoteczki SW, ręczniki SW, zeszyty SW, niedługo będą ziemniaki SW w biedronce (w USA juz sa).
Akcja przebiega tak szybko że nie można się wczuć historię głównych bohaterów: Finn'a i Rey ani ich bliżej poznać. O pilocie Poe nie wspominam bo znika na pół filmu po rozbiciu się. Relacje między bohaterami zawiązują się nienaturalnie szybko. Mało przekonująca Rey jak matka teresa uwalnia droida i wielkodusznie go broni podczas gdy sama głoduje. Harrison Ford pomimo emeryckich przyruchów ratuje dialogi.
Czarny charakter Kylo Ren zachowuje sie jak niestabilny emocjonalnie nastolatek, jego 'Mistrz" wyglada jak ork z tolkiena ktory wyskoczył jak filip z konopii bo nie ma jakiejkolwiek wzmianki skąd się tam wziął i kim jest. A Luka widzimy tylko w ostatniej scenie.
Finn i Rey pomimo że pierwszy raz w życiu trzymają w ręku miecz świetlny są w stanie walczyć z wyszkolonym Ren'em i pokonać go. Miecz świetlny który wcześniej przycina wszystko, teraz tylko przypala nieco Finna na plecach. O wydziwianym czerwonym mieczu nie wspomnę.
Ogólnie widać że reżyser usilnie chciał wykazać się różnorodnością stworów i innych ras zamieszkujących galaktykę. A większość pilotów ruchu oporu to ludzie z brodatym grubasem na czele który mnie rozbawił. Lokacje: Jakku planeta pustynna, planeta z jeziorem i lasem, i miejscówka Luke'a z morzem i wyspami nie są niczym ciekawym - za bardzo przypominają krajobrazy na Ziemi.
Cała akcja jest budowana na pseudo technicznych tekstach typu 'włącz osłony, przełącz zasilanie, obejdź kondensator, zalej zapłon'. A najgorsza jest narada przed atakiem na nowa gwiazdę śmierci, "czyli wyłączamy osłony, rozwalamy to coś co wystaje i rozwalamy całość".
Kantyna zbirów i szmuglerów do której Han zabrał Rey i Finn'a przypomina spokojną kawiarenkę którą przewodzi miła kosmitka do złudzenia przypominająca Yode - niska, dziwna, gada coś o mocy i do tego przechowuje miecz świetlny Luke'a.
Ogólnie nie zamierzam się wybierać do kina na kolejne filmy w wykonaniu Disneya, pozostanę raczej przy oryginalnej sadze włącznie z filmami animowanymi które są na o wiele lepszym poziomie.