Chcielibyśmy podzielić się naszymi przemyśleniami, dotyczącymi VII części ,,Gwiezdnych Wojen”. Film ten oceniamy, nie tylko z perspektywy widza, ale też z perspektywy fanów uniwersum SW. Gwiezdne Wojny to coś więcej niż tylko film, a w przypadku VII części tej wyjątkowości naszym zdaniem zabrakło. Nasz komentarz zawiera SPOILERY (w dużej ilości), więc jeżeli ktoś jeszcze nie oglądał filmu, to czyta tę wypowiedź na własne ryzyko. Komentarz ten stara się zwrócić uwagę na pewne mankamenty filmu, które raziły nas podczas oglądania i pozostawiły złe wrażenie.
1. Fabuła nie jest mocną stroną VII-mej części Star Wars.
Odnoszę wrażenie, że w fabule siódmej części spotykamy się z pewnymi nieścisłościami i faktami pozbawionymi sensu (uwzględniając realia tego uniwersum science fiction). To co najbardziej mi się nie podoba to sam fakt istnienia Ruchu Oporu, przecież w VI części Imperium zostało pokonane, a zwycięska strona założyła Nową Republikę. Pytam więc jaki cel ma wprowadzanie nowego tworu (RO), podług faktu istnienia Nowej Republiki, czy to nie ona powinna walczyć z pozostałościami Imperium w osobie Nowego Porządku. Niestety obawiam się, że jest to chwyt twórców, mający na celu wywołanie pozytywnych skojarzeń z oryginalną trylogią i z Rebelią, który z fabularnego punktu widzenia jest po prostu bezsensowny. Po drugie, w jaki sposób Nowy Porządek, przedstawiony jako spadkobierca przegranego Imperium, będącego w rozsypce dysponował najpotężniejszą bronią w historii galaktyki? A już naprawdę przeraziła mnie narada Ruchu Oporu przed atakiem na Starkillera, otóż w dwie minuty został opracowany rewelacyjny plan zniszczenia owej najpotężniejszej superbroni w Galaktyce. Dodam tylko, że w naradzie przeważający udział miały osoby takie jak ex szturmowiec, który dziwnym zbiegiem okoliczności wiedział, jak zniszczyć stacje bojową. Aż wreszcie nie mogę nie wspomnieć o tym co zrobił Han Solo. Lądowanie na planecie, po wyjściu z nadświetlnej w atmosferze? Czy twórcy filmu zdają sobie sprawę, ile wynosi prędkość światła, nawet przy użyciu mocy wydaje mi się to nie realne. Han miał wielki refleks i wyczucie, ale przepraszam bardzo wątpię, żeby nawet on podjął się tak karkołomnego zadania. Jeszcze dodam tylko od siebie, nie zachowując ani krzty obiektywizmu, że sporym nagięciem jest to, iż Solo zmarł (jestem wielkim fanem tej postaci).
Pewną nieścisłością jest także według mnie przewartościowanie intelektu w stosunku do doświadczenia. Większość osób zgadza się chyba z tym, że potrzeba obu tych czynników w odpowiednich proporcjach, żeby być dobrym w danej dziedzinie. Rey zdawała się być osobą, która umie wszystko od razu, bez przygotowania. Inteligencja i zdolności są ważne ale, nie mogą przecież zastąpić lat treningu. Luke, musiał się wiele nauczyć zanim podjął się walki. Nawet dziewięcioletni Anakin Skywalker swoich sukcesów w pilotażu nie zawdzięczał wyłącznie inteligencji i mocy, ale także pracy i ćwiczeniom.
2. Sceny z poprzednich filmów sagi zostały bezpardonowo odtworzone w ,,Przebudzeniu Mocy”.
Oglądając ,,Przebudzenie Mocy” miałem nieodparte wrażenie, że jest to kalka ,,Nowej Nadziei”, zmieszana z kilkoma motywami z innych części i uzupełniona o nieliczne nowatorskie fragmenty. Żeby nie być w tej materii gołosłowny, przytoczę kilka przykładów, które mnie osobiście trochę raziły. Po pierwsze Jakku jako główna planeta, może to nie jest Tatooine, ale czy w Galaktyce nie ma innych planet, niżli tylko pustynne olbrzymy z nielicznymi siedliskami istot rozumnych, i to w dodatku przeważnie ,,szemranych typów”? Czy wszystkie Gwiazdy Śmierci i inne stacje bojowe da się zniszczyć tylko i wyłącznie przy pomocy eskadry X-Wingów? Czy zawsze jakiś konkretny, niewielki droid musi uciekać z bardzo ważnymi planami? Czy zawsze ucieka się z niewoli Imperium/Nowego Porządku, brawurowo wykradając statek kosmiczny z doku, a następnie niszcząc kilka myśliwców TIE. Podobieństw, a raczej jawnych powtórzeń fragmentów ze scenariuszy poprzednich części jest wiele więcej. Jeszcze tylko spytam, czy nie zauważyliście kilku oczywistych podobieństw Maz Kanaty do Mistrza Yody? Niski wzrost, długowieczność, mądrość.
3.Tempo akcji było za szybkie.
Nawet na lekcjach języka polskiego w szkole podstawowej naucza się dzieci, jak dochodzić do punktu kulminacyjnego w opowiadaniu poprzez STOPNIOWANIE napięcia. Reżyser ani na chwilę nie zatrzymał galopującej akcji. Film powinien rozmyślnie sterować emocjami, które odczuwają widzowie, rozłożyć je. Taką gonitwą, jaka została nam pokazana, można się bawić podczas oglądania krótkiej kreskówki, takiej jak „Tom i Jerry”, ale podczas gdy film trwa dłużej potrzeba „przystanków”, które pozwalają widzom rozluźnić się a nowym pojawiającym się na ekranie zagrożeniom zrobić odpowiednie wrażenie. Łatwo zauważyć, że większość dobrych filmów rozrywkowych buduje nastroje poprzez ich kontrastowe zestawienia. W siódmej części Gwiezdnych Wojen nie ma odpoczynku, widz po pewnym czasie oglądania długiej serii pościgów i walk przestaje się koncentrować.
4. Brak emocji w grze aktorów, nierozwinięte wątki interpersonalne.
Niezbyt przekonująca była dla mnie gra aktorów, brakowało emocji, ekspresji. W poprzednich częściach na ekranie widać było uczucia- pojawiały się sympatia, antypatia, nieufność. W części VII nie widać było relacji pomiędzy bohaterami, rozmowy wydawały się „mechaniczne”, wypełnione typowymi i oczywistymi powiedzonkami, jakby zaczerpniętymi ze średniej klasy dramatów psychologicznych.
W poprzednich częściach postacie nie tylko pojawiały się na ekranie, ich obraz odbijał się także w słowach innych bohaterów. Stosunki i relacje interpersonalne były widoczne nawet pomiędzy osobami, które nie spotkały się na wizji. Mieliśmy wrażenie, że oglądamy postacie, które oddziałują na odczucia innych bezpośrednio, ale także pośrednio. Czuliśmy pogardę rady Jedi dla generała Grievousa , strach jaki budził w innych imperator…
Interakcje Fina i Rey także wydają się być trochę wymuszone, ciężko zgadnąć właściwie, „co autor miał na myśli”.
5. Dialogi nie spełniły naszych oczekiwań
Nie spodziewaliśmy się przecież, że nowa część da nam frazy i powiedzenia, które będą tak dobre, że wejdą do języka powszechnego, ale to co nam zaoferowano okazało się być poniżej oczekiwań. Mowa postaci w siódmej części jest niezróżnicowana, pozbawiona stylu i szlifu, niedopasowana do osoby, która się wypowiada. Nie ma w filmie nawet jednej dłuższej wymiany zdań, na którą można byłoby zwrócić uwagę. Sytuacyjne „żarty” są nieprzekonujące, w wielu miejscach widz zadaje sobie pytanie „Czy ta postać rzeczywiście, w takiej sytuacji wyraziła by się w ten sposób?”. W poprzednich częściach dialogi w mniej, lub bardziej udany sposób, dotykają też kwestii filozoficznych, pozwalają dowiedzieć się więcej o ciemnej i jasnej stronie mocy, o mocy samej w sobie. Można powiedzieć, że model, który stanowi esencję świata przedstawionego w tej części nie został wzbogacony, a nawet nie został dotknięty.
6. Brak dobrych, charakterystycznych designów
Poprzednie odsłony gwiezdnej sagi często pozytywnie zaskakiwały pod względem projektów postacii. Nie wspominając o Darthie Vaderze, który zwyczajnie jest ikoną kultury popularnej, mistrzu Yodzie, docenić można także designy z części I-III, dla przykładu Dartha Maula, Mace Windu, Gen. Grievousa. Te postacie są przede wszystkim rozpoznawalne, charakterystyczne dla specyfiki tego uniwersum. Widząc którąkolwiek z nich można łatwo zgadnąć do jakiego świata przynależy. Nowe designy powtarzają niekiedy pomysły wykorzystane w poprzednich częściach Gwiezdnych Wojen, Maz Kanata-Yoda, BB-8– R-2, a także, co jest gorsze, także kopiują rozwiązania z innych produkcji- Snoke przypominał dowódcę Orków z „Hobbita”. Ich ekspresyjność i animacja także, moim zdaniem, ustępuje temu, co oglądaliśmy w poprzednich filmach.
7. Muzyka nie wpada w pamięć, tak jakby jej nie było.
Co do muzyki w VII części, to nie mogę jej nic zarzucić, a to z tego powodu, że mam wrażenie tak jakby jej nie było. Nie wiem, ale poprzednie części sagi obfitowały w epickie melodie, które wzbudzały emocje i osiadały na stałe w pamięci. W ,,Przebudzeniu Mocy” po prostu muzyka nie wpada w pamięć, zanika na tle pędzącej akcji i jest całkowicie neutralna.
8. Film, czy gra komputerowa? Oto jest pytanie.
Mam takie wrażenie, iż niektóre sceny były stylizowane na grę komputerową. Już reklamy przed filmem wzbudziły we mnie pewne podejrzenia., gdyż nigdy przed żadnym filmem nie widziałem, aż 3-4 reklam gier. Jak dla mnie scena w której Finn na planecie Takodana wystrzeliwuje szturmowców, to typowy wycinek ze strzelanki RPG. Facet biegnie z blasterem ,,one shot one kill”, widz nie ma wrażenia, że bohaterowi coś mogłoby się w ogóle stać. Porównajcie to choćby z emocjonującą strzelaniną na pierwszej Gwieździe Śmierci, gdzie bohaterowie walczą jak równy z równym ze szturmowcami, a pokonanie kilku stanowi dla nich widoczny wysiłek. Nie chcę snuć teorii spiskowych, ale czy film ,,przy okazji” nie robił za reklamę nowego Battlefronta…
9. Idee feministyczne pokazane w naprzykrzający się sposób.
Rey i Amidala- uważam, że obie były zdolnymi kobietami, inteligentnymi. Padme nie ustępowała bardzo Rey pod względem umysłowym, wykonywała powierzone zadania, umiała opracować własny plan i doprowadzić go do końca. Udział księżniczki Lei w działaniach rebelii też był niekwestionowany. Właściwie nie potrafię powiedzieć, jakimi cechami nowa bohaterka Gwiezdnych Wojen miałaby przewyższać poprzednie, które też z reguły były odważne, sprytne i zdolne. Problem, moim zdaniem polega na tym, że zdolności oraz możliwości Rey niepotrzebnie są zbyt mocno podkreślane (często nawet poprzez deprecjacje starych legendarnych postaci- Rey umie obsługiwać Sokół Millenium lepiej od Hana Solo).Czasami, kiedy ktoś przekonuje do swoich idei zbyt natrętnie, może to u odbiorców powodować opór i skutkować efektem odwrotnym.
10. Kylo Ren, najsłabszy czarny charakter, z jakim mieliśmy do czynienia w Star Wars.
Warto też powiedzieć ,,dwa słowa” o głównym czarnym charakterze filmu. Mianowicie jest to postać totalnie nie oddająca potęgi ciemnej strony mocy, nie chodzi mi nawet o to, że ma problem z pokonaniem zwykłego szturmowca i ostatecznie nie daje rady dziewczynie, która pierwszy raz w życiu korzysta z miecz świetlnego. W tej postaci razi (oprócz karykaturalnego wyglądu, po zdjęciu maski) totalna nieudolność, nie udało mu się zrealizować w zasadzie żadnego przedsięwziętego zadania. Nie był w stanie wyciągnąć informacji od pilota, od Rey, nie udało mu się pochwycić BB-8, nawet wśród własnych szturmowców nie miał posłuchu. Dziwię się jak ktoś taki mógł pokonać innych padawanów Luuka, bo to co zaprezentował sobą w tym filmie nie pozwala nam w to tak prosto uwierzyć. Dodając do tego fakt, iż był on niezrównoważony emocjonalnie, a momentami wprost dziecinny (niszczenie komputerów na swoim statku w przypływie złości), nie można doszukać się u niego żadnego pozytywnego aspektu (w kontekście roli czarnego charakteru).
Po ponad 11 latach od premiery ,,Zemsty Sithów” doczekaliśmy się kolejnego filmu z legendarnej sagi ,,Star Wars”, jednak odnoszę smutne wrażenie, że w najbliższym czasie, żeby poczuć klimat Gwiezdnych Wojen będziemy musieli się cofać do starych części, gdyż VII zawiodła totalnie. Nie dostaliśmy nowej ciekawej, emocjonującej historii, a jedynie zlepek scen z poprzednich części, odegranych w panującej ostatnio w kinematografii modzie na robienie ze wszystkiego na siłę komedii. Do kina idziemy po to, żeby zobaczyć TWÓRCZOŚĆ, nie naśladownictwo, inspirowanie się to nie jest to samo, co powtarzanie! Nasza wiedza o Uniwersum SW nie zostaje zbytnio poszerzona, a uwzględniając fakt, że Expanded Univers zostało wypchnięte z Kanonu do Legend, to wręcz odnoszę wrażenie, że świat przedstawiony co najwyżej ucierpiał. Podsumowując nasze wygórowane oczekiwania, nie zostały zaspokojone nawet w najmniejszym stopniu, a zaserwowana nam amerykańska gonitwa, nawiązuję poziomem niestety, co najwyżej tylko do ,,The Star Wars Holiday Special”.
Zauważ, że w tym przypadku mamy do czynienia z oceną subiektywną, nie ma też określonych żadnych konkretnych kryteriów, które mogłyby tą ocenę pilotować. W moim odczuciu np. nota 9 dla tego filmu, jest notą ,,z kapelusza", gdyż wymieniłem szereg mankamentów, które spowodowały negatywny odbiór filmu w przypadku mojej osoby. Warto dodać też, że na stronie filmweb.pl noty mają słowne uzasadnienie, mi najbardziej pasowało to z jedynki (Nieporozumienie) ale, że film miał i kilka dobrych stron (dla mnie niewątpliwie były to efekty specjalne, a także przedstawienie postać Chewbaccy) to zdecydowałem się dać 2. Czwórki (Ujdzie) niestey nie mogłem dać, gdyż dla mnie ten film nie ujdzie jako część gwiezdnej sagi ;).
"5. Dialogi nie spełniły naszych oczekiwań
Nie spodziewaliśmy się przecież, że nowa część
da nam frazy i powiedzenia, które będą tak dobre,
że wejdą do języka powszechnego, ale to co nam
zaoferowano okazało się być poniżej oczekiwań."
oraz w pierwszym akapicie
Zgadza się Flower_34 ale zauważ, że opinia jest pisana w liczbie mnogiej, ponieważ po prostu piszą ją dwie osoby (wypowiedź pisałem wspólnie z moją siostrą). Pierwsze zdanie brzmi ,,Chcielibyśmy podzielić się naszymi przemyśleniami, dotyczącymi VII części ,,Gwiezdnych Wojen”. ", z wypowiedzi tej wynika, że tekst był pisany przez więcej niż jedną osobę.
Z argumentami zgadzam się w 100%. Od siebie dodam, że trio Portman- Christensen- McGregor dało od siebie zdecydowanie więcej pod względem aktorskim od nowej gwardii z epizodu VII. Ale to chyba przez to, że po prostu trylogia prequeli miała o wiele lepiej napisane role.
o wiele lepiej napisane role? Haha dobre, romans, rola wkurzającego dziecka/nastolatka chyba oglądaliśmy inne prequele
Nie zgadzam się. Dla mnie z wymienionego trio tylko McGregor był na wysoki poziome aktorskim. Portman była kiepska. A już tragicznie było u Christensena - drewno w każdej scenie. Nie potrafił oddać wiarygodnie emocji, był sztuczny i sztywny. Męczył mnie przez dwa filmy.
Z kolei nowi bohaterowie Epizodu VII aktorsko stoją na bardzo dobrym lub wysokim poziomie. Dla mnie wszyscy pod tym względem dali sobie radę. I choć Kylo Ren nie do końca mi odpowiada, to aktorsko Adam Driver się spisał. Nie mogę mu w tej kwestii nic zarzucić. Nie jego wina, że reżyser i scenarzyści napisali tą postać tak a nie inaczej. Pod względem talentu Christensen nie dorasta Driverowi nawet do pięt. Może co najwyżej Adamowi buty czyścić.
Zgadza się rashell, w tej sytuacji bez bicia muszę przyznać się do pomyłki, tudzież ,,zagalopowania się" w krytyce Rena ;). Oczywistą sprawą jest, iż po tym jak Kylo dowiedział się od Poe, że BB-8 ma mapę i jest na Jakku, to po konsultacji z Gen. Huxem, wysłany został oddział, który miał przechwycić robota. Moja pomyłka wynikła też trochę z tego, iż zastanawiałem się sporo nad tym, dlaczego Ren nie przesłuchał Poe od razu na Jakku, przecież istniało duże prawdopodobieństwo, że mapa została gdzieś na powierzchni planety, a powrót na statek spowodował tylko zysk czasowy dla ,,dobrych" bohaterów i w pewnym sensie zalegitymizował naciągnięcia fabuły, które nie powinny się były wydarzyć w przypadku uznania np. Kylo Rena za racjonalnie myślącą osobę.
no w tym filmie jest dużo akcji, żeby fabuła mogła się ciągnąć i ciągnąć ;)
+ sztuczne dialogi wyjaśniające fabułę, np rozmowa lei z hanem solo po latach, tłumaczenie sobie zdarzeń które oboje znają tylko po to aby sztucznie wprowadzić widza w i tak średnio wyjaśnione wątki
Nie był w stanie wyciągnąć informacji od pilota...??? chyba nie uważnie oglądałeś film ..poza tym Kylo Ren jest najsłabszy ale z powodu że treningu nie skończył ......a przegrał pojedynek z dziewczyną ponieważ był ranny i dziewczyna używała wcześniej broni białej....
To zdanie jest według mnie , nie szanowanej opinii ; Nie był w stanie wyciągnąć informacji od pilota...??? chyba nie uważnie oglądałeś film .Ale mogę sie mylić
no w końcu wyciągnąć informacje od pilota....wiec to nie chodzi o jego ocenę tylko o oglądanie filmu z uwagą ....no chyba że według ciebie dyskutować na forum nie można ...
Wiec te swoje wrażenia na przyszłość zachowaj dla siebie.. a nie doszukujesz się dziwnych rzeczy w moich postach...
chłopie czemu znowu mnie przywołujesz w poście. Szanuję opinie innych, ale nie szanuję trollingu czym są oceny 1 i 2/10 film na taką ocenę nie zasługuje i jest zwykłym zaniżaniem.
Ale jego nick to Flower_34. Więc po co to rozdzielać? Ty też masz liczbę w swoim nicku i nikt jej nie rozdziela.
Jeżeli chodzi o przesłuchanie pilota to tutaj rzeczywiście popełniłem błąd, gdyż Ren je uzyskał, co jest faktem niepodważalnym. Sprawą drugorzędną jest fakt, że zrobił to na tyle późno, iż Rey zdążyła już zaopiekować się BB-8, a ostatecznie próba przechwycenia droida nie powiodła się. Odnosząc się do faktu nieukończenia przez Rena szkolenia, to też jest to faktem, ale jednak skoro był w stanie pokonać innych padawanów Luke'a, którzy byli trenowani przez tak potężnego mentora i posiadali moc, to można odnieść wrażenie, iż powinien być on jednak dość potężny. A tu napotykamy pewien dysonans poznawczy. Z jednej strony facet doprowadził Luke'a do ukrycia się nie wiadomo gdzie i pozabijał jego padawanów, z drugiej nie daje rady (bądź daje z trudem, gdyż Finna ostatecznie pokonał) nowicjuszom, których staż w posługiwaniu się mieczem świetlnym nie przekracza dwóch dni. Posługiwanie się mieczem świetlnym nie jest łatwe, a umiejętności władania zwyczjną bronią białą, nie są tożsame z umiejętnościami władania mieczem świetlnym, jakby mogło się nam zdawać. Na dowód podam fragmencik z Bibliotek Ossus: ,,Opanowanie miecza świetlnego nie należało do najłatwiejszych zadań ze względu na jego unikalne właściwości. Brak masy w ostrzu oraz generowany przez nie efekt żyroskopowy odróżnia miecz od innej broni białej, a efekty pomyłki przy ćwiczeniach mogą okazać się tragiczne w skutkach." Tak więc moim zdaniem jest to w pewnym sensie nagięcie, że Finn i Rey posługują się tą bronią, tak jak się nią posługują. Jednak ani to, ani rana spowodowana przez Chewbaccę (mógł zamortyzować ból i inne niedogodności fizyczne za sprawą mocy, co wydaje mi się, że nawet uczynił, gdyż nie widać po nim aż tak bardzo wielkiego dyskomfortu fizycznego w scenach pojedynków) nie usprawiedliwia Rena za tak słabe walki.