Pamiętam jak dziś premierę "Mrocznego Widma" w 1999 roku. Potem "Atak klonów" i "Zemsta Sithów". Wszystko zleciało w ułamek sekundy. Najlepsza była ta otoczka wokół filmów. Całe to przygotowanie, nakręcanie się, zupełnie jak przed świętami. Coś pięknego. Aż łezka się w oku kręci jak człowiek pomyśli, że po 10 latach znów można to samo przeżyć na nowo. Stary fan skuma. Podobnie miałem po dekadzie od premiery "Władcy Pierścieni". Ale niestety w tym 2 przypadku mocno się zawiodłem.