Film przeciętny , bardzo mocno wzorowany (wręcz nazwałbym to kalką) epizodu czwartego. Dla fanów Gwiezdnych wojen pewnie będzie to mistrzostwo , sam lubię tą sagę ale po seansie pozostał lekki niesmak. Abrams znany jest z zaskakiwania widzów , w tym wypadku jednym wielkim zaskoczeniem było to że gdzieś już to widziałem.
Co do efektów trzeba przyznać że są niezłe, cgi rozsądnie stosowane , nie ma uczucia plastikowości.
Mam identyczne odczucia. Film niby ogląda się z przyjemnością i nie nudziłam się ani przez sekundę, ale… właśnie... nie jest na tyle wyraźny i „jakiś”, aby bezapelacyjnie uznać go za jeden z lepszych w cyklu.
Mam wrażenie, że Disney podszedł do jego realizacji zbyt bezpiecznie. Wykorzystało sprawdzone schematy nie ryzykując tym samym zbyt wiele, bo przecież już raz to się sprzedało. Granica tolerancji na poziom „inspiracji” poprzednimi epizodami będzie wyznacznikiem na ile się komu ta część spodoba.
Dla mnie było tego za dużo, a Starkiller przelał czarę goryczy, bo wykorzystanie tego samego pomysłu po raz trzeci to już kpina z widza. Byłam w stanie przełknąć zmiany nazw (Najwyższy Porządek – Imperium, Rebelianci – Ruch Oporu) podyktowane chęcią skorzystania z dobrodziejstw dotychczasowej twórczości pełnymi garściami, bo łudzę, iż są to podwaliny pod coś nowego i innego. Chociaż brak słowa na temat genezy First Order boli (oby było tego więcej w VIII).
Dlatego wszystko co inne w tym filmie jest dla mnie na plus – włącznie z rozczarowaniem nowym czarnym charakterem, który może okazać się całkiem ciekawą postacią. Efekty są naprawdę przyjemne i nienachalne. Humor ujdzie, choć niektórych może irytować. Większość nowych postaci daje radę i nie można się przyczepić.
Minusem dla mnie jest muzyka, która poza standardowymi tematami nie istniała i dla przykładu nie ma porównania z tą sprzed 10 lat, która towarzyszyła Zemście Sithów… Może jak jej posłucham i obejrzę film jeszcze raz to zmienię zdanie.
Ocena – naciągane 7, bo liczę na to, że po tym „hołdzie” dla Nowej Nadziei kolejne części z nowymi scenarzystami i reżyserem zajmą się sobą a ten epizod można potraktować jako wstęp do kolejnej świetnej historii.