Fabuła niezła, dobrze dobrani aktorzy, tylko część postaci mnie wkurzała.
Finn to główny problem tego filmu. Gość który przez wiele lat był faszerowany propagandą, nagle w jednej chwili przeciwstawia się temu. Niby motywacja jest, jednak w mojej opinii płytka. Zabijają mu kolegę i już jest dobry. Przyłącza się do Ruchu oporu i wszystko fajnie. Postać jest bezsensowna oraz przeźroczysta.
Rey, postać średnia, aczkolwiek lepsza niż Finn. Bo jeśli u Finna pytałem się "Po co to robi?", to u Rey pytanie brzmi "Jak to robi?". To że użyła mocy pod wpływem adrenaliny, usprawiedliwione. Ale skąd wiedziała jak użyć tego tricku z perswazją, lub jakim cudem oparła się mocy Kylo Rena. Coś czuję overpower character.
I wspomniany przed sekundą Kylo Ren. Ma być takim zastępstwem bo Vaderze. U niego można się czepiać, że jak się go widzi, to ma się w głowie Daddy Issue. Ale nie wiem po co, dość dobrze pełni swoją rolę.
Nie znamy do końca jego motywacji, mam nadzieję że nie zniszczą tej postaci w sequelach.
Scenariusz miał lepsze i gorsze momenty. Najbardziej zapadła mi w pamięć scena, gdy Kylo Ren coś tam niszczy, a szturmowcy uznają że lepiej się nie mieszać.
Film nie taki tragiczny, jak twierdzą zagorzali fani. Jednak przeciętny, w porównaniu do trzech pierwszych filmów, ze starej trylogii.