6 dni po seansie Gwiezdnych Wojen zdecydowałem się to napisać... 
Na film poszedłem z wielkimi oczekiwaniami, karmionymi świetnymi recenzjami i klimatycznym trailerem, niestety srogo się zawiodłem. 
Właśnie trailer... wszystkie ciekawe sceny zostały pokazane w trailerze wiec nic mnie nie zaskoczyło. 
 
Cały film to ogólnie Nowa Nadzieja w dużo gorszej formie czyli nieudany odgrzewany kotlet, coś co za pierwszym razem zostało podane jako majstersztyk teraz nieudolnie stara się kopiować swój świetny pierwowzór. 
Główny zły do momentu ściągnięcia maski i pokazania jego rozterek był okej, dopiero po ściągnięciu maski zaczął budzić raczej politowanie niż strach, chyba, że docelowo ne On ma być złym a wielki koleś nazywany wodzem czy jakoś tak :) 
Postaci dwojga głównych są średnie, jest cudownie uzdolniona dziewczyna, która prawde powiedziawszy mocno mnie zaintrygowała swoją postacią ale troszkę wydaje mi się to naciągane, że w pojedynku na miecze pokonała tego złego który mimo całego komizmu otaczającego Jego postać w walce na miecze był dużo lepiej wyszkolony niż owa niewiasta. 
Murzynek jest całkiem spoko, zwłaszcza jego poczucie humoru i teksty którymi sypie na prawo i lewo :D 
Han Solo 10/10 co tu dużo mówić Harrison Ford mimo sędziwego wieku nadal w formie, szkoda, że umiera ale tak widocznie chcieli scenarzyści. 
 
Świetna muzyka i dobre dialogi ale to nie jest coś co uratuje ten film ot poprostu dodatek do średniego filmu. 
 
Moja ocena to 5/10 za muzykę, efekty specjalne, śmieszne teksty, Hana Solo i Chewbace :)