Właściwie cały internet łącznie z panem Walkiewiczem, pieją nad tym filmem z zachwytu. Spodziewałem się więc nie tylko przepięknego hołdu dla starej trylogii, ale i doskonałego blockbustera przepełnionego akcją i humorem. A co dostałem ? Właściwie wszystkie wątki poprowadzone są fatalnie: związek dwojga głównych bohaterów jest suchy, totalnie pozbawiony chemii, rozmawiają ze sobą zaledwie kilka razy, co wystarcza im żeby się zakochać. Han Solo ginie zupełnie z dupy, jego śmierć nie budzi kompletnie żadnych emocji. Czarny charakter to natomiast jakiś żart ! W zwiastunach wyglądał on na potężnego, mrocznego Sitha, i godnego następce Dartha Vadera. Tu natomiast jest on bardziej zakochanym w Vaderze nerdem i ostatnią ofiarą losu. Fabuła jest skopiowana niemalże w stosunku 1:1, do Nowej Nadziei. Wątpię czy chcieliśmy zobaczyć po raz trzeci gwiazdę śmierci. Odnoszę wrażenie, że scenarzyści po prostu nie mieli pomysłu na coś lepszego. Twórcy co chwile próbują wywołać uśmiech na naszej twarzy lub nawet ciarki na naszych plecach, wprowadzając widoki, sceny i postacie ze starej trylogii. Chodzi o to, że zdecydowanie przesadzają z ich ilością, popadają w nachalność, mówiąc nam: " widzu, właśnie tu w tym miejscu masz czuć nostalgię i tęsknotę za swoim dzieciństwem " Wątki RD-D2, C-3po, Chwebacci, Lei, poprowadzone są na tyle nieudolnie, a sceny i nawiązanie fabularne tak kiepsko, że ja nie czułem nostalgii ani razu. Szkoda, rozczarowałem się, a czekałem na ten film 2 lata.