Szczerze mówiąc wyszedłem z kina bardzo zawiedziony.
Mieszane uczucia miałem już kiedy ogłoszono że film będzie odbiegał od Expanded Universe ( kanon stworzony przez lata przez ksiązki komiksy itd), ale stwierdziłem że dam mu szansę, bo skoro usuwają starą historie to muszą mieć pomysł na naprawdę świetną nową fabułę. I... nie mogłem się bardziej mylić. Większość fabuły to odgrzewane motywy z oryginalnej trylogii ( plany ukryte w Astromechu ) albo zniekształcone wątki z książek ( tożsamość "tego złego"), do tego dodajmy zupełnie "nie Star Warsowy" klimat (np z jakiegoś powodu prawie w ogóle nie widzimy znanych nam ras) . Podsumowując, fanem filmu się nie stałem i znacznie chętniej przeczytam dobrą książkę z "usuniętego" kanonu niż znowu sięgnę po film Abramsa, którego jedynymi mocnymi stronami są efekty oraz muzyka Williamsa...
Calkowicie sie z toba zgadzam. Jako wielki fan SW czuje sie oszukany przez Disney`a. Podczas seansu mialem caly czas wrazenie ze ten film powstal z mysla o nowych widzach, nie majacych wczesniej stycznosci ze SW lub wiedzy o SW. Jak dla mnie film strasznie plytki, odtworczy i momentami wrecz zalosny. Staruchy zagraly lepiej od mlodzikow... I jeszcze ten slabiutki Driver... To ja juz wole chyba nawet tego Christensen`a z 2 i 3. Czuje wielki zal i smutek... :/
Macie rację Panowie,i podzielam opinie tego co było mówione,jednak zauważmy że jest parę dobrych stron-dobre sceny kosmicznych walk,niezłe perypetie hana/chewiego i młodych,jednak wiadomo że to wszystko wtórne.Za mało wyjaśnione wątki mistrza Rena,powody jego przejścia na Ciemną Stronę itd.hmm może musimy to przeboleć?
Owszem znajdzie sie pare milych watkow ale to stanowczo za malo jak na tak dlugi okres oczekiwania i mozliwosci finansowe/techniczne. Wystarczylo tylko zekranizowac jakas ksiazke i bylby murowany hit. A tak mamy bezksztaltne cos... Zaczynam myslec ze Disney zniszczy ten swiat (SW). Obym sie mylil...
właśnie-to jest nie część sagi a "coś"-jakiś mutant,z powklejanymi w niektórych miejscach momentami nostalgii,i te kadry np miecz w śniegu,jak na Hoth,potem "mam złe przeczucia"itd.
To co wymieniles to wlasnie te "mile" watki :D A reszta to jakas chora wizja bo na pewno nie star wars XD
niestety i miłych wątków za mało było:P ja będę leczył tego kaca starą trylogią,ale i nowa trylogia lucasa lepiej wypada od tego (wiadomo ludzie się czepiają dialogów,scenariusza)ale tam było wrażenie spójnej całości
Dokladnie spojna calosc. Tutaj nie trzyma sie to wszystko kupy. Dla mnie ten film nie istnieje. A tak wogole naszla mnie taka mala refleksja. Czego ja sie dowiedzialem o swiecie SW po tym 2h filmie. Zauwaz ze tak naprawde nie wiele informacji przekazali nam "scenarzysci" o universum SW. For the Empire!!!!
nie wiem z jakiego jesteś rocznika,ale moja "era"to trylogia prequeli,i special edition,gry takie jak KOTOR,jEDI ACADEMY itd.-ten film poprostu nie ma klimatu
XD Moj rocznik to `85 Generalnie wiek nie ma znaczenia jesli cos nas naprawde interesuje. Gry ktore wymieniles i kilka innych "zaliczone" tak jak kilkanascie ksiazek i komiksow. Zoltodziobem SW nie jestem i dlatego tym bardziej boli mnie fabula tego filmu :(((( Pozdrawiam :D
Mi się zawsze strasznie podobało Republic Commando, jedna z niewielu gier SW nie polegająca na machaniu mieczykiem i z zadowoleniem odnotowałem, że w TFA przyłożono się do pokazania tych wszystkich fajnych nowych modeli blasterów, kusz, eletromłotów itd. i że mało było walki na miecze :D Wiem, dziwny jestem, ale już od dziecka "wolałem Hana" bo miał spluwę :D
Kotor mimo że to tylko gra miał więcej klimatu niż ten film. W kotorze czuło się tą moc, chciało się grać, człowiek był zanurzony w tym świecie, czuł że to co go otacza to naprawdę SW
A propo's Rena, to miał on być chyba mrugnięciem w strone fanów EU ze względu na Jacena Solo, ale wyszła bardziej karykatura niż nawiązanie :/ nie mówiąc już że dali imie syna Luke'a synowi Hana, i zrobili jeszcze większy syf w uniwersum :/
I masz racje, nigdy nie sądziłem że to powiem , bo niezbyt lubiłem Prequele, ale znacznie bardziej wolę "Zemste Sithów" niż SW VII
Tak trochę nie do końca na temat, ale - zacząłem się zastanawiać, czy w obliczu "unieważnienia" przez Disney wszystkich tych wydanych przez lata książek - zaczynają one mieć w tym momencie wartość kolekcjonerską? Tak sobie kombinuję, że skoro Disney nie popiera EU, a w ich rękach są prawa do marki, czyli pośrednio - mają wpływ na decyzje o zezwoleniu wydawnictwu na dodruki, co, wnioskuję, może nie nastąpić... Czyli być może nie będzie już dodruków książek z EU i przydałoby się tych wszystkich Andersonów owinąć w folijkę i zabunkrować na dekadę lub dwie na strychu..?
Nie do końca, bo EU tworzy teraz kanon alternatywny, ale nadal jest wydawany pod nazwą "legendy", więc unikatowość książek się nie zmieniła, a póki co główną różnicą jest napis "LEGENDY" na okładce.
Dzięki, nie miałem pojęcia, myślałem, że Disney niczym w Fahrenheit 451 szuka tych starych książek do spalenia niemalże :D
Z drugiej strony - skoro teraz przy dodrukach dodają na okładce znaczek "legendy", to mimo wszystko stare wydania mają jakąś nową wartość, bo są z czasów, gdy były uznawane za oficjalne, nieskalane nalepką z gwiazdą dawi... tfu!!! - z napisem "legendy" ;)
Na pewno mają wartość, szczególnie że nie wszystko jest wznowione. Dlatego ja kupuje po allegro tyle dobrych pozycji EU ile się jeszcze da, nie żeby potem je sprzedawać, ale żeby móc cieszyć się Star Warsami gdy były jeszcze dobre ...