Ok, na wstępie chciałbym zaznaczyć, że nie jestem jakimś psychofanem gwiezdnych wojen, ani zagorzałym zwolennikiem starej trylogii (4, 5, 6). Ba, nawet Gwiezdne Wojny Epizod 1 Mroczne Widmo przypadł mi do gustu. No, ale wróćmy do sedna. Część 7, miałem duże wątpliwości czy aby na pewno wybrać się na ten film. W końcu jednak znajomi i internet przekonali mnie tym, że podobno miała to być zrzynka z 4 części.
Wchodzę do kina, leci muzyka pojawia się logo gwiezdnych wojen, pojawiają się napisy rodem ze starej trylogii, nostalgia poziom nieskończoność, ocena filmu 10/10. Aaaaaaa, chwila to... to jeszcze nie koniec, no ok, lecimy dalej. Początek zacny, napięta atmosfera nutka tajemnicy, zamaskowany sith z modulowanym głosem, atmosfera nostalgii rozsadza salę kinową i nagle... nagle wyskakuje typ i zaczyna naparzać mnie mokrą szmatą po twarzy. Naprawdę stormtroopera, którego od małego hodują na bezmyślną maszynę mającą wykonywać rozkazy rusza sumienie? Skąd on w ogóle wie czym jest dobre czym zło? No dobra, ale to gwiezdne wojny pamiętaj, że stormtrooperzy mimo iż są własnie hodowani od małego na żołnierzy nie są wstanie trafić z 10 metrów w cel. Tak więc zakładam mój hełm ignorancji i lecimy dalej. Poza dosyć tandetnym humorem owego czarnoskórego stormtroopera przeszkadzało mi to, że gość, który teoretycznie nie powinien mieć żadnych emocji nagle poczuwa się do pomocy rebeliantom... Mówię sobie, wytrzymaj musieli coś wymyślać, nie jest jeszcze tak źle. Ale to jeszcze nie koniec, pan z mokrą szmatą dalej okłada cię po twarzy, i to się szybko nie kończy. Kylo Ren, który z początku zapowiadał się na fajną powtórkę z Darth Vadera, okazuje się być niestabilnie psychicznym nastolatkiem z problemami, który dewastuje pomieszczenie gdy tylko coś się nie udaje. W międzyczasie twórcy upychają nostalgiczne momenty aka standardowy Han Solo, mający na ogonie bardzo rozgniewanych ludzi, którym wisi pieniądze, walki Xwingów ale to i tak nie ratuje sytuacji, bo za chwile dostajemy totalny bulshit w postaci magicznej dziewczynki, która rankiem nie wiedząc o istnieniu Jedi ani Mocy już wieczorem potrafi ją wspaniale kontrolować! Ba, potrafi to na tyle dobrze, że jest wstanie oprzeć się Kylo Renowi, który potrafi takie cuda jak czytanie w myślach czy zatrzymywanie wystrzelonego laserowego pocisku, gdy prowadzi rozmowę i nie musi się nawet nad tym koncentrować... Nie wiem czy Yoda, Vader, Luke albo Obi Wan potrafiliby coś takiego. Sprawa przybiera jeszcze większego komizmu gdy okazuje się, że nasza super uzdolniona koleżanka jest również lepsza od Kylo Rena w walce na miecze świetlne... W tym momencie to siedziałem już w zbroi ignorancji skuty łańcuchami, bo myślałem, że nie zdzierżę i wyjdę. Tłumaczyłem sobie, że przecież Kylo jest ranny, że może ona jest jakąś super uzdolnioną tak jak był Anakin, że może to uosobienie mocy samej w sobie, albo duch Obi Wana w nią wstąpił czy coś, ale... Ale jak wytłumaczyć fakt, że Kylo dostał baty, a przynajmniej został ranny w walce z naszym czarnoskórym przyjacielem stormtrooperem? To już mogli tam Chewbace wstawić, który w akcie zemsty budzi w sobie ukryte pokłady mocy, oczywiście tej ciemnej, zabija Kylo Rena i sam staje się nowym sithem! To by było. W międzyczasie okazuje się, że połowa postaci stałą się specjalistami od mocy. Może w następnej części wszyscy rebelianci będą potrafili się nią posługiwać i polecą na Imper... przepraszam "Nowy porządek", który swoją drogą jest chyba kreowany na III rzeszę... Czemu? Przecież Imperium w Gwiezdnych Wojnach nie było tak debilnie przedstawione jako zło absolutne? To po prostu było imperium kontra rebelia. Darth Vader może i nie był wymarzonym pracodawcą, ale w trudnych czasach trzeba sobie radzić. A tutaj? Dostajemy przemieloną papkę w stylu dobry, zły, szlachetny, mądry itd itd... vs okrutny, zły, szalony itd itd... Dobrze, że nie dali temu całemu generałowi Hux'owi wiadomego wąsika i niemieckiego akcentu. Na co ja kurde poszedłem? Na igrzyska śmierci? Nie zdziwiłbym się gdyby nagle wpadła tam Katniss z łukiem świetlnym i wystrzelała paru szturmowców.
Nie mówię tutaj, że film jest tragiczny, jest wiele scen i momentów który starają się ten film podnieść z kolan. BB-8 wyszedł im świetnie, mam nadzieję, że razem z R2-D2 stworzą nieziemskie połączenie. Scena spotkania Hana Solo i Lei drewniana bardziej niż brzoza smoleńska, ale nie jest tragicznie, po prostu spodziewałem się czegoś bardziej w rodzaju kłótni jak to było w starej trylogii, a potem wielkiej miłości. Ale spapranie tak kluczowych postaci niestety kładzie ten film na poziomie III części i stąd moja ocena. Jestem naprawdę zawiedziony i nie wiem skąd ten wodotrysk wśród moich znajomych. To jest chyba ta sama reakcja co na film Zjawa, który jest nudny jak flaki z olejem a wszyscy dają mu 8+, bo tak trzeba, bo Leo... Tutaj jest tak samo, trzeba dać 10 bo gwiezdne wojny.
W którym momencie Kylo dostał baty od Finna? Finn ledwo uszedł z życiem, to Ben cały czas napierał, a on tylko się bronił.
No, przepraszam. Faktycznie nie pokonał go, ale mając 2 raz w ręku miecz świetlny stawiał opór przez ładne parę minut, a nawet zranił Kylo Rena...
Zranił go przez przypadek. Zgaduję, że ty też nie masz wprawy we władaniu mieczem, ale wymachując nim na prawo i lewo prawdopodobnie byłbyś w stanie zrobić komuś krzywdę, nawet niechcący.
Zresztą Kylo jest niestabilny psychicznie, nigdy nie dokończył swojego treningu, był ranny, a do tego był pewnie w szoku po zabiciu własnego ojca. Te czynniki musiały jakoś wpłynąć na jego umiejętności i koncentracje.
Mogę Ci zagwarantować, że jako człowiek, który trenuje szermierkę. Nie tą sportową ze szpadami, tylko na miecze, głównie średniowieczne, rozgromiłbym KAŻDEGO kto stanąłby na przeciw mnie a miecz miałby pierwszy raz w ręku, będąc obudzonym o północy na kacu. Ta walka to nie był "przypadek", Finn stawiał Kylo Renowi zacięty opór, a sam Kylo nie wyglądał na jakiegoś nowicjusza. Widzisz nie boli mnie sam fakt pokonania Kylo Rena, a raczej to, że Kylo był silny... Wszyscy sithowie czy Jedi musieli się koncentrować + gestykulować w momencie gdy władali mocą, a Kylo zatrzymuje pocisk z blastera jakby nigdy nic, po czym dalej kontynuuje rozmowę... W ogóle z tego co się orientuje to władanie mocą a szermierka to 2 różne rzeczy. Dla przykładu Yoda był najlepszy we władaniu mocą, ale najlepszym szermierzem był Windu. Więc teraz STORMTROOPER, który powinien być kropka w kropkę jak 100% stormtrooperów nagle po zdjęciu kombinezonu dostaje super mocy... New Order powinien wszystkim stormtrooperom zafundować miecze świetlne zamiast tych blasterów z których i tak nie trafiają. Próbujesz ratować w głupi sposób tą tandetę która wcisnęli... Równie dobrze można iść dalej i powiedzieć, że to był tylko sen, że Kylo zrobił to specjalnie itd itd... Nie wspominając o magicznej dziewczynce, która uczy się władania mocą tak po prostu. BA! Nawet w ciągu kilku godzin staje się MISTRZEM we władaniu nią... No magia po prostu magia.