Pierwsze SW obejrzałem jakoś pod koniec lat 80-tych na pirackim video ( to była Nowa Nadzieja rzecz jasna ). I od razu stałem się fanem. Na ten film szedłem z nadzieją, że nie będzie tak źle i Abrams ( którego Star Trek bardzo mi się podoba, a wychowałem się na ST z lat 90 - kpt. Pickard ) jakoś da radę nakręcić film bardziej spójny niż epizody II i III, które były troszkę takimi rollercoasterami - jak już akcja się rozkręcała to Anakin zaczynał mieć miłosne jazdy:) itp.
Przyznam, że pomysł powrotu do klimatu z pierwszej trylogii jest trafiony. Mamy podobne krajobrazy, stwory i inne byty zamieszkujące planety, statki wyglądające identycznie do tych ze starej sagi, wreszcie - mamy też powrót bohaterów z dawnych czasów ( Ford jak zwykle świetnie zagrał). Młodzi bohaterowie są przekonujący, zwłaszcza Isaac jako pilot Poe Dameron. Abrams dodał do filmu znane już ze Star Trek'a elementy komediowe co trochę rozluźniło atmosferę powagi SW, ale to akurat na korzyść. Zagrał też na wspomnieniach - mamy tu knajpę z zespołem rodem z IV, nową gwiazdę śmierci tylko teraz na sterydach, uroczego robocika itd.
Niestety nie mogę zauważyć kilku mniej udanych zabiegów. Przede wszystkim Nowy Porządek. Nowa odsłona zła jakoś nie do końca mnie przekonuje, zwłaszcza postać gen. Hux'a. Myślę, że zatrudnienie starszego aktora pomogło by, a tak mamy taką delikatną rywalizację między nim a Kylo Ren'em o względy wielkiego wodza. Druga sprawa to Kylo Ren. Póki nie zdjął maski wszystko było ok. Niestety potem miałem wrażenie jakbym oglądał mocno wkurzonego emo chłopaka, który wyżywa się na wszystkim na wieść o nawet najmniejszej porażce jego planu. Mam wrażenie, że tu także reżyser nie do końca trafił z doborem aktora.
Ogólnie jednak film ogląda się przyjemnie, taka przyjemna powtórka z rozrywki, która bardziej mnie wkręciła niż dwa wcześniej wspomniane epizody. Warto obejrzeć.