Uwielbiam Przebudzenie Mocy za:
- Efekty specjalne, są bardzo przyjemne dla oka i miło było zobaczyć odświeżone designy laserów, statków i bitew kosmicznych
-Bohaterowie, Rey jest bardzo tajemnicza, Finn ma świetne motywacje dla swoich działań, a Poe jako świetny pilot przypomina mi Aragorna z Władcy Pierścieni (chodzi o charakter w bitwach), Kylo Ren, który jest niesamowitą wariacją osobowościową i jego ścieżkę można poprowadzić na miliard różnych sposobów, przez co jest postacią nieprzewidywalną oraz Snoke, który w świat SW wprowadził dużo zamieszania i wydaje się być czymś więcej niż "Typowy zły, którego trzeba rozwalić bo to buc"
-Historia, która przede wszystkim trzymała w napięciu (porwanie Rey), potęgowała uczucie niepewności (motywacje Finna, czy nagle się nie odwróci), wprowadzała uczucie nostalgii (wejście Hana solo do Sokoła Millenium), dawała emocje podczas walk (Rey i Finn vs Kylo) i zostawia nas z wieloma pytaniami (Kim jest Rey, co dalej z Finnem, czy Kylo nie jest tajnym szpiegiem, który chce obalić Snoke'a)
- Muzyka, może nie jest to moim zdaniem poziom poprzednich części, ale motyw Kylo Rena, Rey oraz nowy motyw Luke'a goszczą na moich głośnikach do dzisiaj. A wszelkie wariacje tych motywów (pianino, orkiestra, czy nawet rock) są u mnie mile widziane
- Klimat starej trylogii, brudne statki, stonowane barwy, scenografia podczas ostaniej bitwy (z każdą minuta robi się ciemniej co potęguje niepewność podczas ostatniej bitwy i tym samym daje coraz większe emocje).
To mi się podobało w filmie. Głównie, bo są pomniejsze rzeczy, ale nie piszę o nich. Tak samo nie chcę pisać o rzeczach, które mi się nie podobały.
Czerpałem z filmu dużą dozę radości, emocji oraz sympatyzowania z bohaterami. Przejmowałem się ich losem i z radością czekam na The Last Jedi.