Byłem na tym wczoraj. Wyszedłem z kina z poczuciem zawodu i straty.
Dla kogoś, kto oglądał tylko filmy, ten jest do przyjęcia. Mniej efekciarski od I, II i III. mniej treściwy od IV, V i VI, ale można obejrzeć.
Dla kogoś, kto tkwi w książkowym uniwersum Star Wars, w które świetnie wpasowuje się poprzednie sześć części, ta część jest zupełnie od czapy. Pełno sprzeczności i niekonsekwencji. Jakby zaraz po Powrocie Jedi czasoprzestrzeń podzieliła się na dwa światy równoległe, z których jeden został napisany ogromnym zaangażowaniem ludzi żyjących Gwiezdnymi Wojnami, i drugi: gdzie (na razie) jest długo, długo nic i nagle epizod VII. Mam wrażenie, że Przebudzenie Mocy dzieje się w zupełnie innej galaktyce...
Nie bardzo rozumiem. Czyżbyś miał głównie problem z tym, że w Force Awakens nie ma Zakonu Jedi, o którym pisano w książkach? Przecież było oczywistym niemal od samego początku, że w tym filmie Jedi będą się dobiero kształtowali (jak to było w Nowej Nadziei).
Nie rozumiesz, bo zapewne nie czytałeś książek. Od czasu Powrotu Jedi napisano (chronologicznie) ponad 85 tomów (tyle mam na półce, zapewne jest więcej, dawno nie uzupełniałem) w których są zawarte dalsze dzieje głównych bohaterów i ich rodzin. Z naciskiem na "rodzin". Oraz to, kto się rodzi, a kto umiera. A przez te 30 lat naprawdę sporo się działo. Natomiast Abrams z Kasdanem po prostu położyli na to lachę, udali, że w temacie Star Wars nie działo się nic (mówię o naszym, rzeczywistym świecie) i stworzyli sobie scenariusz bazując wyłącznie na poprzednich częściach filmowych.
Po klęsce Prequelów chcieli powrócić do historii z Oryginalnej Trylogii, w której Zakon Jedi nie istniał. Pod względem marketingowym było to najbezpieczniejsze posunięcie i moim zdaniem ciężko mieć żal za to do Disneya.
Mam nadzieję, że w najbliższych latach powstanie jakiś film z czasów Starej Republiki, gdyż osobiście najbardziej interesują mnie właśnie losy Zakonu Jedi i Sithów. Moją ulubioną historią z uniwersum Gwiezdnych Wojen jest Trylogia Bane.
Dziwny zarzut... Jestem fanem od dwóch dekad z kawałkiem. Przez ten czas zdążyłem poznać i polubić Rozszerzone Uniwersum. Jestem jednak zwolennikiem skasowania go przez Disneya. Na początku krzyknąłem: NIE!, ale po przemyśleniu ucieszyłem się. Przeżyłem setki godzin w odległej galaktyce, zżywając się z filmowymi i pozafilmowymi bohaterami, przeżywając ich wzloty i upadki, sojusze i rozłamy, prawie płakałem po Chewiem... ale poznałem tę historię, przeżyłem te przygody i po zastanowieniu doszedłem do wniosku, że chętnie poznam też alternatywną wersję przyszłości, jaką przygotowuje Disney. Całkiem nowy timeline, całkiem nowi bohaterowie, świeżutki rozwój wypadków, milion nowych niespodzianek i zaskoczeń, nowe filmy i książki, wszystko od początku, co daje następne setki godzin w świecie, którego jestem oddanym fanem. Wczoraj byłem w kinie, dziś oglądam oryginalną trylogię, przed seansem odświeżyłem sobie Trylogię Thrawna (zajebistą, bez dwóch zdań), ale tylko po to, żeby przygotować się na diametralne zmiany. Zacieram ręce, bo skoro poznanie tego wszystkiego zajęło mi dwadzieścia lat, to kolejne dwadzieścia mogę poświęcić na cieszenie się nowym. Mam nadzieję, że luka fabularna wypełni się książkami i komiksami. W końcu w 1977 Lucas również wrzucił nas w sam środek konfliktu.
No, chyba że to spartaczą.
Na razie dostają ode mnie kredyt zaufania.
Przed Autorami spore wyzwanie, żeby zarówno umieścić Przebudzenie mocy w chronologii, jak i powiązać ze stworzonym do tej pory Wszechświatem. Też ciekaw jestem, jak to się dalej potoczy.
Tzw. EU zostało przeniesione do " Legend " i nie stanowi już kanonu.
W sumie to dobry pomysł, bo gdy już doszło do wydarzeń z " Nowej Ery Jedi " to książki stały się jeszcze gorsze niż poprzednio, gdyż tylko kilka powieści jest a prawdę dobrych a większość to zwykłe czytadło.
Ja też przyzwyczaiłem się do dalszych losów filmowych bohaterów, ale od inwazji tej obcej rasy w NJO straciłem zainteresowanie i dlatego wykasowanie EU tek mnie nie razi.