Jestem w stanie wiele wybaczyć Star Wars-om. TLJ podobało mi się 8/10. Jednak się pytam, co to się stało?! Czy tylko ja mam wrażenie, że poprzednie trylogie tracą na wadze? Sam film przez większość czasu nudny, a kiedy pod koniec zaczyna się rozkręcać zostajemy potraktowani porządną dawką cringe-u. Zakończenie również rozczarowuje. Wszystkie nowe zdolności Rey (zapewne miało być epicko), są mocno naciągane.
Zamiast kolejnych sequeli (o które nikt nie prosił), chciałbym zobaczyć trylogię o starej republice.