Ten film jest świetna okazją do dyskusji o tzw. "whisterblowerach" czyli ludziach, którzy ujawniają nieuczciwość rządów lub korporacji. Czyli teoretycznie robią to, czego chcą zwykli ludzie. Ale czy warto się poświęcać?

Spójrzcie. Snowden? Zniszczone życie, bo jest teraz w zasadzie zakładnikiem Rosjan. Assange? Zaraz po nagłośnieniu kwestii "wikileaks" szybciutko ukazał się film, ukazujący go, jako chama i psychopatę, a równolegle jakieś dwie nieznane nikomu "dziennikarki" opublikowały - jak na zawołanie - książkę, w której... ukazują Assange'a jako psychopatę. Oczywiście znalazła się - jak w takich sprawach bywa - kobieta, która twierdzi, ze Assange ją zgwałcił.

Zawsze, gdy ktoś zagraża politykom, nagle pojawia się ni stąd ni zowąd jakaś anonimowa kobieta, która oskarża tego kogoś o gwałt. Przejrzyjcie archiwa w internecie. Zawsze ten sam schemat.

Podsumowując - politycy korzystając z usług "mediów" przypuścili na Assange'a zmasowany atak.

A świat co? Nic. Zwykli ludzie chodzą na protesty, jak trzeba bronić "sędziego tuleję", ale jak trzeba bronić zwykłego człowieka, który zrobił coś dla społeczeństwa, to już pikiet i protestów nie ma. Świat się na nich i im podobnych wypiął.

Mój kumpel, który zawsze mawia "Olej świat i zwykłych ludzi. Pilnuj włąsnego interesu, zeby tobie było dobrze. jak będziesz w tarapatach świat ci nie pomoże" miał jak zwykle rację. I dlatego jest moim kumplem, bo widzi świat takim, jaki świat naprawdę jest.

A ci, co myślą o poświęcaniu się dla dobra ludzkości, niestety tracą, a na koniec zostają sami. Też kiedyś byłem idealistą (jak każdy nastolatek). Ale dorosłem i otrzeźwiałem. Tylko czasem mi żal, kiedy patrzę na takich naiwnych idealistów, którzy o coś walczą "dla świata", a potem zostają na lodzie. Bo im trudno jest przetłumaczyć, że nie warto, że "społeczeństwo" ich i tak oleje. To znaczy, początkowo będzie ich "podziwiać", dopóki są przydatni, a potem oleje.

Mam nadzieję, że wy czytający ten wątek, poświęcicie kilka minut, na zastanowienie się nad ta kwestią.