Już spotkałem ten banał. Skoro w ogóle można porównać film do książki, to w takim razie czego mu brakuje? Proszę podać konkrety.
Niestety w tym przypadku od porównania filmu do książki trudno uciec, bo ten nachalnie książkę kopiuje. Obraz nie wnosi do ciekawej skądinąd historii nic nowego, nic, czego byśmy nie znali z powieści. Książka jest ciekawa, dobrze napisana, Coetzee dużo widzi i potrafi zajmująco opowiadać. Szkoda, że reżyser nie miał ambicji przełożyć tej literatury na język filmu; pan Stefan poszedł na łatwiznę i film zrobił kiepski.
Zgadzam się całkowicie co do oceny książki i z faktem, że film ją kopiuje. Jest to dosyć wierna adaptacja. Natomiast ja jednak odnalazłem w filmie zarówno dramaturgię jak i klimat pierwowzoru. Różnice zdań na ten temat zawsze będą istniały: czytając książkę łatwiej nam popuścić wodze wyobraźni i zinterpretować pewne sytuacje na swój sposób (zarówno w kwestii wizualnej jak i emocjonalnej). Film nam je narzuca bezpośrednio poprzez obraz i grę aktorów. Stąd czasami film burzy nasze wcześniejsze wyobrażenie. Akurat w moim przypadku ten film pokrył się z wizją, którą miałem czytając książkę, stąd i wysoka ocena nadana przeze mnie.
Pozdrawiam.