Zupełnie nie rozumiem zachowania bohaterów..
Po obejrzeniu, mam teraz mieszane uczucia dotyczące ludzkiej egzystencji..
Najgorsze wrażenie zrobiła na mnie Lucy, robiąc z siebie ofiarę i ze stoickim spokojem godząc się na całe zło, które było jej wyrządzone. Mogła temu wszystkiemu zapobiec, mogła zmienić bieg wydarzeń, ale skoro jej to odpowiadało.. Zupełnie tego nie rozumiem..
Może przeczytała we francuskiej gazecie apel papieża-Polaka do gwałconych kobiet w Jugosławii: WSADZAJĄ WAM W JEDNĄ DZIURKĘ, TO NADSTAWCIE DRUGĄ ! , tylko się tępa biedaczka nie domyśliła, że to dowcip. :) :) :)
To raczej "motywacja" z przeciwnej strony, superlewackiego "antyrasizmu". Lucy nie chce ukarania swoich gwałcicieli, bo są czarni. Uważa, że na to wszystko zasłużyła, bo jest biała. Zostanie służącą, a pewnie nawet materacem (chociaż seksu z mężczyznami nienawidzi) swego byłego pracownika, bo on jest czarny, a ona biała. Urodzi dziecko gwałciciela, bo będzie półczarne, dzięki czemu ma bezsensowną nadzieję, że czarna społeczność ją zaakceptuje. Jak to mówiła jedna z zabawek Simona Mola "po paru godzinach rozmowy zaproponował mi seks, a ja się zgodziłam, żeby nie pomyślał, że jestem rasistką".
Feministkom Lucy niezbyt się spodoba, za to profesor jak najbardziej. Facet pełen poczucia winy z powodu tego, że jest facetem i lubi seks z kobietami. Zgodzi się na każde poniżenie, żeby pogłębić swoją psychiczną autokastrację.
Trudno dojść, jakie autor miał zamiary, bo dla mnie całość jest bez sensu. Coś jednak jest na rzeczy z tą religią, bo wyraźnie mamy tu "ochronę życia poczętego".
Profesor mi się podobał jako tako, jak to zwykły facet, ale jak poszedł przepraszać rodziców tej studentki, to mnie wprawił w osłupienie. Na prawdę nie wiem za co ich przepraszał. Może jak by się akcja działa wśród muzułmanów, to jakoś by pasowało.
Aklekot, masz (chcesz mieć) złe wyobrażenie o feministkach.
Na szczęście nie mieszkam w Szwecji i mogę mieć takie wyobrażenie o feministkach, jakie mi się podoba. Chętnie je zresztą zmienię, ale, w przeciwieństwie do niektórych feministek, wyłącznie na podstawie realnych przesłanek, a nie ideologicznych bredni lub urojeń, nie mających wiele wspólnego z rzeczywistością.
Tak więc, jeśli poznam kilka feministek ładnych, miłych, ciepłych, kobiecych, tolerancyjnych, szanujących odmienne poglądy, lubiących mężczyzn i seks hetero, to zmienię zdanie :)
Nie wiem, czy ty jesteś feministką, ale wyraźnie wykazujesz feministyczną skłonność do niedorzecznych pomysłów, co do których nie ma żadnych racjonalnych podstaw. Mam na myśli wyjeżdżanie z wątkiem religijnym i ochroną życia poczętego w tym filmie. Litości, skąd to w ogóle wymyśliłaś? Przecież nic w filmie nie wskazuje, aby Lucy w ogóle wyznawała jakąkolwiek religię.
Wyobrażenie możesz sobie mieć o czym chcesz jakie chcesz, ale szkoda, że jest ono błędne. Jeśli dobrze zrozumiałam, feministki, to takie baby, co dają czarnym :) , bo niby tak tłumaczysz zachowanie Lucy. A w ogóle, to w którym momencie ta Lucy określa się jako feministka? Ani słowa o tym nie ma. Pytasz, gdzie jest mowa o życiu poczętym. Jest. Lucy w rozmowie z ojcem mówi wyraźnie, że ciąży nie usunie: "mam opowiedzieć się przeciwko dziecku, bo jego ojciec jest tym kim jest?". Odniosłam wrażenie, że to są poglądy samego autora, który stara się rozpropagować je właśnie poprzez tę książkę. A na to, że jest to literatura katolicka wskazuje, po pierwsze, że pisarz jest absolwentem katolickiej szkoły, a po drugie, że książkę wydało katolickie wydawnictwo "Znak". I to wszystko tworzy nawet jakąś pewną całość. Takie wydawnictwo drukuje taką książkę, bo uważa ją za mądrą i wartościową, taki typowy prawicowiec jak ty ocenia jej sfilmowaną wersję jako dobrą, bo wy wszyscy żyjecie w jakimś własnym urojonym świecie podobnych wyobrażeń i wartości. Tylko zauważ, że dla większości na tym forum, ten film jest niedorzeczny a postaci zachowują się nieracjonalnie.
W ogóle nie zrozumiałaś nic z tego, co napisałem. Ponieważ dyskutuję z kobietą, wykażę dużą cierpliwość i wytłumaczę prostymi słowami :)
1. Lucy nie jest feministką. Cytuję sam siebie "Feministkom Lucy niezbyt się spodoba".
2. Nic w filmie nie wskazuje, że Lucy jest katoliczką lub w ogóle chrześcijanką, żydówką, buddystką, zoroastrianką itp.
3. Dyskutujemy o filmie, a nie o książce, której wcale nie czytałem.
4. W pełni się zgadzam, że główni bohaterowie Lucy i David zachowują się zupełnie nieracjonalnie i nigdzie nie napisałem, że jest inaczej. W przypadku Lucy jest to zresztą zrozumiałe - nie piszę tego z jakąś mizoginistycznym podtekstem, po prostu po szoku wywołanym tak strasznym przeżyciem niejednej by się w głowie poprzestawiało. W przypadku Davida zrozumiałe nie jest. I to jeden z elementów, który czyni film ciekawszym, niż np. Prawo ojca.
Rozmawiała gęś z prosięciem. Zupełnie mnie nie rozumiesz. No ale ty masz w ogóle szczególny umysł. Zauważ, że jesteś jedyną osobą na forum, która rozumie Lucy. Obawiam się jednak, że to się dzieje na zasadzie: kobiety myślą nielogicznie, więc Lucy, będąc kobietą też może myśleć nielogicznie. Gdybyś się wczuł w jej sytuację, to by ci to zrozumienie przeszło.
Film jest wręcz przekalkowany z książki, dlatego twierdzę, że pisarz jest głupi albo mało zdolny, bo nie potrafi stworzyć wiarygodnej historii.
"Obawiam się jednak, że to się dzieje na zasadzie: kobiety myślą nielogicznie, więc Lucy, będąc kobietą też może myśleć nielogicznie."
Dokładnie tak. Widzisz, w końcu się zrozumieliśmy :)))