Film bardzo mi się podobał (klimat, zdjęcia, muzyka) i pomimo tego że był bardzo spokojny i
dość statyczny nie nudziłem się. Lubię tego typu filmy, które pozwalają na chwilę refleksji i
wyciszenia podczas oglądania. Koniec filmu jest dość otwarty do interpretacji (nie wiem jak
książka, nie czytałem) i zastanawiam się co o nim sądzicie. Jak dla mnie tytuł można
odnieść zarówno do Davida (musiał na kolanach przepraszać rodziców Melanie) ale przede
wszystkim do jego córki. Prosty opiekun jej psów i ogródka z czasem kupił od niej całą
ziemię i "zmusił" ją do "małżeństwa", został jej tylko dom i nosiła dziecko swojego
gwałciciela. Sama przyznała rację ojcu, gdy powiedział że "popatrz jak skończyłaś, jak pies".
Ogólnie przygnębiające zakończenie. Jak Wy sądzicie? Znacie podobne (w takim
spokojnym klimacie), dobre filmy?
(spojler) Też dużo o tym myślałem. Zakończenie wkurzyło mnie. Nie uważam, że zawsze musi być Rambo z giwerą robiący porządek. Ale tym razem wcale bym się nie zdziwił. Oczywiście to tylko gdybanie, ale chyba rozwaliłbym tego ciecia, gdyby coś takiego zrobił mojej córce. Nie rozumiem też postawy córki. Ma matkę w Holandii, może wszystko rzucić i zacząć od nowa, ale woli cierpieć i poniżać się, bo ma jakieś poczucie winy ( jako biała ) w stosunku do czarnych? Ten motyw jest mocno naciągany, wydumany przez jakiegoś filozofa. Nie potrafię sobie tego wyobrazić w realnym życiu.
Osobiście mam w rodzinie i w okół rodziny ludzi którzy żyli w RPA ,lub nawet się tam urodzili. Wszyscy zgodnie kochają Afrykę i nienawidzą równie mocno murzynów. Coetzee popłynął z tym zakończeniem. Możliwe ,że to był po prostu hipotetyczny wytwór jego wyobraźni ,bo w innych książkach takie sytuacje kończą się zupełnie inaczej. Jako odtrutkę polecam Ciemny Kraj, zakończenie tej książki wywoła satysfakcję u tych którym nie podobało się to.
Tak na marginesie. Południowa Afryka w tym RPA to tereny Białych ludzi. Nikt tam nie mieszkał ,były kompletnie wyludnione ,to Biali sprowadzili tam murzynów.
Zależy co komu przypadnie do gustu. Ja mam mieszane odczucia co do tego filmu. Pozostawił pewien niedosyt jak dla mnie. Nie mówię, jak w komentarzu wyżej, że rozwaliłabym ciecia :) bo to by sie wiązało z więzieniem i w dodatku z jakichś powodow ta córka nie chciała zmiany tego porządku/zakłócania stanu. Tylko za bardzo nie rozumiem tego wszystkiego. Dlaczego ona tak bardzo chciała wtopić się w to środowisko. Pełnić narzuconą jej rolę. Gdyby nie odczuwała tego jako poniżenia i w sumie nie nienawidziła tego, to mogłabym rozumieć, że chce nauczyć się współżyć z inna kulturą. Jest całkiem prawdopodobne, że nie rozumiem tego filmu i nawet nie zaprzeczam.
Być może książka szerzej wszystko opisuje i łatwiej z niej zrozumieć pobudki poszczególnych osób. Mogłabym myśleć, że ta córka chce po prostu spokoju, że życie niezaspecjalnie jej wyszło, więc ma dosyć budowania go od początku i woli przyjąć to całe upokorzenie i dać sobie spokój z walką o jakiś inny los. Może głównie o to chodzi. W końcu po iluś traumatycznych przejściach człowiek jest na tyle psychicznie i emocjonalnie zmęczony, że przestaje mieć ochotę na staranie się o bycie szczęśliwym. A poza tym wcale nie chce zapomnieć tego, co mu się przydarzyło, bo byłoby to na swój sposób stwierdzeniem, że nie było to wcale takie straszne. A z kolei bez tego zapomnienia nie można odzyskać szczęścia, więc po prostu lepiej uśpić poranioną duszę i tak "spokojnie" trwać czekając na koniec życia. Posiadanie dziecka było dla niej chyba nawet dobrym następstwem, bo przynajmniej mogła stworzyć kogoś, kogo mogłaby kochać i kto nadałby jakiś sens jej istnieniu.
Aha, odnośnie tych gustów, to zaczęłam od tego, bo skoro pytasz o jakieś filmy, jak mówię, każdy ma różny gust, ale ja mogę polecić jako filmy, które bardzo polubiłam, a także są pełne spokoju męki istnienia: "Krzyk sowy" i "Pod osłoną nieba".
Dość nierealna wydaje mi się postawa córki. Nie wierzę, że jakakolwiek kobieta w rzeczywistości wybrałaby taką drogę. Tolerowanie gwałtów, niechęć do opuszczenia miejsca traumy, chęć urodzenia dziecka gwałciciela, chronienie własnego oprawcy i zgoda na ślub przy jednoczesnym byciu lesbijką (!!!)... Niedorzeczne.
No bo Lucy to taka postac tragiczna z klasycznej sztuki greckiej, czyli bez roznicy co zrobi to bedzie zle. Jakby sie wyprowadzila z powrotem do miasta czy to Kapsztadu czy jakiegos holenderskiego to wrocilaby do swiata od ktorego uciekla na wies. Zostajac ryzykuje kolejne akty przemocy, ale przynajmniej ma namiastke wolnego wyboru, zycia takiego jak sobie wymarzyla. Godzac sie na kolejne ustepstwa w stosunku do Petrusa poniza sie, zyskujac wiecej bezpieczenstwa fizycznego. I tak zostala gwalcona i ponizona we wlasnym domu tak bardzo jak tylko mozna wiec i pojscie na reke sasiadowi nie robi jej wiekszej roznicy, dumy juz nie odzyska. W szerszym kontekscie mozna to odniesc do bialej spolecznosci w Afryce Pld, od upadku Apartheidu biali sa coraz bardziej marginalizowani, nie maja juz ochrony ze strony wojska i policji. Juz nie sa panami ziemi, ktora kiedys sila odebrali rdzennej ludnosci, teraz murzyni zaczynaja miec coraz wiecej do powiedzenia, nawet jesli jedynie sa prymitywni jak Petrus albo brutalni jak Pollux. High society reprezentowane przez bialych, aby byc bezpiecznym musi sie zamykac w bogatych enklawach w jakich zyl Lourie, ale i tak wystarczy chwila nieuwagi, aby ktos tam wtargnal i go obrabowal. Tak tam jest naprawde, Johanesburg zostal uznany najniebezpieczniejszym miastem swiata.
Dokładnie! Ten film to jakaś porażka, co to niby za przedurne przesłanie było?!! Zrobili z Lucy niewolnicę zboczonych i upośledzonych murzynów, a ona im wszystko wybacza, bo "tak trzeba" i jeszcze to usypianie zdrowych psów! Ja bym tych zboczonych murzynów uśpiła!
Ja tego nie rozumiem. Dziwna postawa Lucy. Może chciała udowodnić że nie jest tchórzem??? Ale jakim kosztem?
Dla mnie to film o białym facecie, który dlatego, że ma kasę wykorzystuje ciemnoskóre kobiety i o ciemnoskórych facetach, którzy dlatego, że nie mają kasy wykorzystali białą kobietę. Tylko dlaczego ta kobieta na to przystała za nic nie rozumiem.
Życie. Ona przyjęła do wiadomości, to co się stało. Zemsta - jej zdaniem - prowadziłaby do eskalacji i ciągu dalszego.
adaptacje filmowe to trudne zadanie, szczególnie gdy książka jest świetna jak ta Coetzee. film "Hańba" przypomniał mi równie udaną adaptację prozy Bowlesa "Pod osłoną nieba" wg. Bertolucciego, polecam - to mój ulubiony film i książka, też z Malkovich, też o powolnej narracji, w tym samym afrykańskim i egzystencjalnym klimacie. najbardziej zastanowił mnie zbieżny wątek wykorzystywanej kobiety, która godzi się na taką sytuację 'dobrowolnie'. problem jest chyba bardziej codzienny i nagminny, niż nam się wydaje, niestety...
O, a ja bardzo lubię "Pod osłoną nieba", a "Hańbę" po kolejnych seansach też coraz bardziej lubię i tak jakby coraz bardziej rozumiem. Skoro piszesz, że książki są równie dobre jak te filmy, to koniecznie muszę po nie sięgnąć. Obu tym filmom dałeś/aś identyczne oceny jak ja :)
wg. mnie ekranizacja "Pod osłoną nieba" jest na równi dobra jak książka. natomiast "Hańba" jest książką wybitną i nie sposób jej zekranizować tak, by weszła pod skórę jak jej literacki pierwowzór. mój problem jest taki, że nigdy nie uda mi się tej książki zapomnieć - pisana niby prostym językiem porusza najbardziej pokręcone rewiry ludzkiej ekzystencji i chyba żadna inna pozycja bardziej mnie nie poruszyła, literatura dla odpornych ;-)
zgadzam się, film ma inne możliwości przekazu niż książka, nie lepsze ani gorsze, ale czasem po prostu nieprzystające do literatury
cały wewnętrzny świat przeżyć bohatera gdzieś tu znika, choć muszę przyznać że genialny Malkovich jednym drgnięciem twarzy jest w stanie przekazać całkiem sporo
dla mnie film był uzupełnieniem książki i przypomnieniem jej, bo czytalam już kilka lat temu
moja mama zaś oglądąła tylko film i nie była w stanie pewnych motywacji bohaterów zrozumieć
cały ciężar historii RPA, którym książka jest przesiąknięta, w filmie trochę znika
pojawia się tylko w szczegółach, jak kraty w oknach bogatych mieszkań
jednak doceniam trud reżysera - ekranizację literatury bardzo łatwo jest zupełnie zepsuć, jemu udało się stracić bardzo niewiele z pierwowzoru
wg mnie bylo niebezpieczeństwo, że film będzie zupełnie niezrozumiały i wydumany, tu jednak scenarzysta, reżyser i aktorzy dali z siebie wszystko
Z książek dotyczących tej tematyki bardzo dobrze czytało mi się "Odrębne światy" Christophera Hope'a, więc skoro już wspominamy o literaturze, to pozwolę sobie polecić tę książkę :) Z tymże jest ona w typowym dla Hope'a stylu czyli bardziej tragikomiczna niż czysto dramatyczna, ale według mnie wiele dająca. To zresztą tematyka dla Hope'a bardzo bliska, więc jego inne książki także zawierają pewne nawiązania do tego typu rozdźwięków rasowych i klasowych. Mi to bardzo odpowiada, daje wiele do myślenia.