9/10 dla filmu, który stanowi pochłaniającą podziw opowieść o ocieraniu się o upragnione, w wielu różnych wydaniach, szczęście, do którego dążenie przyświeca działaniom bohaterów. Różne osobowości, różne priorytety, różne postrzeganie świata, powiązane jednym celem i próbą jego osiągnięcia. <spoilery>
Na dorodny plus zasługuje też aktorstwo - Baker w roli pedofila nie mającego oporów przed wykorzystaniem kolegów syna, któremu następnie wyznaje, co zrobił i że gdyby mógł, zrobiłby to jeszcze raz. Jeśli chodzi o kreacje, to pojawia się tu też jedna z moich ulubionych ról Hoffmana, który znakomicie odgrywa pełnego kompleksów i braku wiary w siebie szarego człowieka, dla którego telefon i książka telefoniczna stają się narzędziem spełnienia i namiastką szczęścia.
Prawdopodobnie Happiness jest jednym z tych filmów, który staje się ulubionym po pierwszym seansie lub najokropniejszym już po pierwszym kwadransie.