Dziwny to film. Irytujący, ale zachęcający do dalszego oglądania, męczący ale jednocześnie całkiem zabawny. Prawdę powiedziawszy nawet po przeczytaniu wielu dość sprzecznych opinii, nie takiego go sobie wyobrażałem. Przygotowywałem się na coś innego, więc pierwsze minuty obrazu Leigha były dla mnie dość szokujące i ciężko było mi wejść w klimat tej opowieści. Z każdą kolejną minutą coraz bardziej mnie ona denerwowała, jednocześnie ciekawiąc i zmuszając się do zastanowienia nad postępowaniami bohaterów. Po napisach końcowych byłem tak samo zaskoczony całym tym przedstawieniem, jak na początku i nie do końca mogę powiedzieć, czy mi się ono podobało, czy też nie.
Na pewno największą siłą tego obrazu jest fantastyczna Sally Hawkins, która rewelacyjnie zagrała główną bohaterkę. Zrobiła to tak dobrze, że aż trudno jest momentami wytrzymać jej obecność na ekranie, a oglądanie jej życia staje się chwilami dla nas męczarnią. Poppy jest jedną z najbardziej wkurzających, denerwujących postaci jakie kiedykolwiek dane mi było oglądać na ekranie. I nie chodzi tu tylko o to, że jest ona nieodpowiedzialna, rozkoszna, zwariowana, czy nad wyraz emocjonalna. Ona jest po prostu nieprzyzwoicie szczęśliwa i ta jej radość, jej przeszczęśliwość działa nam nieprawdopodobnie na nerwy. Ten szczebiotliwy głos, to robienie sobie żartów ze wszystkiego, to nietraktowanie życia na poważnie od pierwszych minut filmu, jest po prostu nie do zniesienia.
Co ciekawe, jednak pomimo, że już od samego początku miałem dość głównej bohaterki, to jednak chciało mi się oglądać jej zwyczajne życie i to jak wyglądają jej kontakty z innymi ludźmi. I tutaj kolejna niespodzianka, bo każde spotkanie Poppy z drugą osobą, pokazywało albo, że ten ktoś obcy jest jeszcze bardziej szurnięty niż ona sama albo, że nasza Poppy wcale taka dziwna nie jest. I nagle zamiast denerwować się Poppy, wkurzałem się instruktorem jazdy i jego ciągłym "en-ra-ha", które doprowadzało mnie do szewskiej pasji. Zamiast irytować się jej zachowaniem, zadziwiłem się jej podejściem do bójki na placu zabaw. I może właśnie o to chodziło reżyserowi? O pokazanie, że to iż ktoś nad wyraz intensywnie cieszy się życiem i na co dzień zachowuje jak dziecko, wcale nie jest takie złe i nienormalne? Że o wiele gorsze jest bycie na siłę dorosłym i dojrzałym, bo tak trzeba, bo tak wypada, bo ma się już ileś tam lat na karku…
6/10
PS Tytuł tej notki to jeden z podtytułów jakie zostały wymyślone na konkurs zorganizowany przez dystrybutora przed premierą filmu w Polsce. Wygrało oczywiście nijakie „Co nas uszczęśliwia”.
Fajna wypowiedź :) rzeczowa i na temat.Konkurs wygrał zapewne ten tytuł który gwarantował najwięcej osób w kinie., przynajmniej mi sie tak wydaje .
Miałem dokładnie takie same odczucia. Już dawno żadna posta mnie tak nie irytowała swoim luzackim podejściem rozwalającym i lekcje tanga i naukę jazdy (żeby oddać kierownicę w jej ręce musiałbym chyba wynająć jakieś nie użytkowane lotnisko z dala od miasta). Dobra notka - jak zawsze zresztą. :)
PS.
FilmWeb forum tego filmu nazywa "głupie szczęście", więc także wśród redakcji polski podtytuł nie cieszy się uznaniem. :)