Mnie chyba najbardziej rozczarowało brak ukazania śmierci Glizdogona, bo to akurat było bardzo symboliczne. Miałem nadzieje, że skoro w poprzedniej części niejako olali ten wątek, to chociaż w tym zrobią coś na podobnej zasadzie. Dlaczego mi się to nie spodobało? Z powodu Dumbledora, który mówił Potterowi, że gdy ten mu uratował życie to łączy ich od teraz pewna więź i może kiedyś również Peter pomoże Harremu(chyba III część). Jak i za tę symbolikę - w końcu to był jeden z członków Huncwotów - była śmierć Jamesa, Syriusza, w tej części Lupina, to i Peter powinien umrzeć, by pokazać, że stare pokolenie odchodzi. Akurat śmierć Petera jest naprawdę wielowymiarowa.
Akcja filmu szła, aż do bitwy w Hogwarcie naprawdę szybko, również mogli przedłużyć Gringotta, etc. Ledwo zaczyna się film, już wchodzą do Banku, a po chwili już są w szkole.
Z scen 'dodanych' nie podoba mi się wydłużenie pojedynku Voldemort vs Potter. W moim mniemaniu Pottera ratowała JEDYNIE intryga Dumbledora, Starożytna Magia, "Magia Miłości" i fakt, że Voldemort zawsze ją olewał. Jeśli chodzi o sam pojedynek czarodziejów - to przepraszam - ale Voldemort jest o kilkanaście klas nad Potterem(który jeśli chodzi o uzdolnienie magiczne jest mocno średni) i w tym względzie, że tak brzydko powiem, powinien go po prostu zeszmacić. Dlatego też nie spodobało mi się ta scena z czołganiem ich obu do różdżek. Voldemort był ... po prostu potęgą, wg. mnie był magicznie potężniejszy niż Dumbledore, tutaj tego nie odczuwałem(poza scenami z głosem jak ostrzega obrońców).
Troszkę po macoszemu potraktowali Hagrida.
Bardzo mi się natomiast spodobały wątki ze Snapem. Już po przeczytaniu książki uważałem go za najbardziej złożoną postać wykreowaną w tym universum, w filmie można naprawdę docenić jego złożność. Fenomenalne było wykonanie wspomnień, naprawdę wzruszająco to wyszło.
Mimo wszystko dam 10/10. Ekranizacja była świetna, miłe sceny humorystyczne, dobra muzyka, gra aktorska. I przede wszystkim fakt, że spędziłem z tym cyklem...ponad połowę swojego życia, mam zarówno do książek jak i filmów ogromny sentyment...definitywny koniec tej sagi to trochę już jak śmierć dzieciństwa.
Podpisuję się pod tym w całej rozciągłości! Nie podobało mi się jeszcze dalsze traktowanie Luny jak szurniętej - w 7 tomie miała już wyrobione poszanowanie uczniów Hogwartu - w końcu była jedną z przywódców wznowionej GD. Również dałem 10/10 mimo rażących niedociągnięć. A co tam. ;)
Poczytam jeszcze różne wypowiedzi na forum i zastanowię się nad zmniejszeniem do 9... Ciągle się waham.
IMO tą słabość Voldzia, można by podpiąć pod to, że stracił części swojej duszy, co go osłabiało.. Ale tak czy siak, to marne jest to wytłumaczenie.
No. Tym bardziej, że w książce (chyba książę) pisze, że jego moc magiczna i zdolności nadal będą takie same.
Uznali, że Harry tak bardzo się podszkolił w magii...
O ile dobrze pamiętam to w książce z Voldemortem walczyli na raz McGonagall, Slughorn i Flitwick - ledwo dawali sobie radę... cóż...
Nie rozumiem - czy twórcy myślą, że są mądrzejsi od Rowling i treści zawartych w książce?