UWAGA SPOJLERY
Pytanie kieruję głównie do osób, które przeczytały książki, a nie tylko obejrzały filmy.
Zastanawia mnie kilka rzeczy i nieścisłości w całej serii, jednak póki co, najbardziej mnie
uderza to, że skoro Dumbledore umówił się ze Snape'm, że ma go zabić, to dlaczego w
wieży astronomicznej Dumbledore prosił swego oprawcę o litość? Dlatego błagał? Nie
rozumiem tego. Rowling chyba też tego nie dopatrzyła, te wspomnienia Snape'a to tak na
poczekaniu chyba wymyśliła...
Proszę o Wasze opinie, jak i podsuwanie innych nieścisłości, o ile w ogóle jakieś
zauważyliście, które również Was dręczą. ;)
Chodzi Ci może o ten moment w wieży astronomicznej, kiedy Dumbledore mówi "Severusie... Severusie błagam..." ?
Mnie się zdaje, że to nie było błaganie o litość. Myślę, że to była prośba o to, żeby Snape dotrzymał obietnicy i postępował tak jak się z dyrektorem Hogwartu "umówił" - czyli żeby go zabił (żeby np. nagle mu nie powiedział, że nie może tego zrobić), żeby strzegł Draco, nie przystąpił do śmierciożerców i żeby przekazał Harremu to, co obiecał mu przekazać.
Ja tak to przynajmniej odebrałam ; )
Całkowicie zgadzam się z _Black_Pearl_. We wspomnieniach Snape'a widzimy, że nie podoba mu się plan Dumbledore'a. Oczywiście zgadza się na zabicie dyrektora, bo całkowicie mu ufa, że wie co robi. Na wieży astronomicznej Dumbledore prosi Snape'a aby dotrzymał swojej obietnicy. Myślę, że to właśnie wtedy Śmierciożercy całkowicie zaufali Snape'owi a przecież taki był plan Dumbledore'a.
ja takze sie zgadzam z poprzednikami to byla prosba dumbledora o to aby snape dotrzymal obietnicy a jezeli chodzi o film i ksiazke to ich nie porównuj bo w filmie duzo zmieniaja
Nie biorę filmu w ogóle pod uwagę, pytam o książkę. Tamten dialog wyglądał tak:
"Po raz pierwszy usłyszał Dumbledore'a błagającego. (...) Snape popatrzył na Dumbledore'a, a na jego podłużnej twarzy odmalowała się ODRAZA i NIENAWIŚĆ.
- Severusie... Błagam...
Snape uniósł różdżkę i wycelował nią w Dumbledore'a.
- Avada kedavra!"
Jak dla mnie, to to jest błąd Rowling, przez to wspomnienie niby nam wyjaśnia, że to był plan, ale mnie to i tak nie przekonuje. ;)
Snape był zły na Dumbledora, uważał, że za dużo od niego wymaga i nie był zbyt zachwycony tym, że musi go zabić. Odrazę i nienawiść czuł w perspektywie tego, co ma zrobić.
No a Albus rzeczywiście błagał, ale, tak jak już było tu mówione, o to, by Sev dotrzymał obietnicy i nie okazał słabości.
W porządku. Zauważyliście jeszcze jakieś niedomówienia? Co powiecie na to, że skoro na peron 9 i 3/4 nie mogli dostawać się mugole, to jak przeszły tam matka Lily Evans/Potter i jej siostra, Petunia? W rodzinie jakieś wyjątki od reguły? W jaki sposób Petunia wysłała list Dumbledore'owi?
Na peron 9 i 3/4 nie mogą dostać się mugole w sensie, że jeśli oprą się o murek czy na niego wpadną to się na niego nie przeniosą. Ja tak to rozumiem. Nie miałoby to sensu, jeżeli rodzicie "szlam" nie mogliby wejść na peron. Myślę, że trzeba po prostu wiedzieć, że taki peron istnieje. Co do listu: zawsze to Lilly mogła wysłać list Petuni sową...
Ktoś coś jeszcze zauważył? :)
ja mam jeszcze jedną nieścisłość która nie daje mi spokoju jeśli Hagrid jest synem olbrzymki i czarodzieja to niby jak oni go "zrobili" i nie chodzi mi tu jak to eghem eghem bo tego raczej nikt mi nie wytłumaczy tylko zastanawia mnie to jak oni sie niby poznali albo porozumiewali no bo owszem niektóre olbrzymy gadały w mowie ludzkiej ,ale jak czarodziejowi olbrzym mógł się spodobać itp. ?? to raczej nawet pani Rowling nie przemyślała dokładnie , no bo nie uwierzę że czarodziej zakochał sie w olbrzymce które są w jego kręgach uważanie za kompletnych idiotów i w dodatku zorobił jej dziecko choc był zapewne mniejszy od niej o kilkanaście " stóp', metrów itp . może ktoś mi to wytłumaczyć ,lub może to inaczej interpretuje ??
Za bardzo logicznie to bierzesz ;) To coś w rodzaju "Pięknej i Bestii", jak Piękna mogła zakochać się w Bestii? Tu też jest element baśni i miłości pomiędzy człowiekiem a olbrzymem...
Lily nie mogła go wysłać, bo tam było dalej, że to Snape jakoś podstępnie wykrył ten list razem z Lily, o co potem Petunia miała pretensje do siostry. Ten list był tajemnicą Petunii.
Nie znam odpowiedzi na te pytania, ale zastanawia mnie coś innego. Dlaczego w zakonie feniksa pojawiło się coś takiego:
" Tak, ale... no wiesz...w czasie kłótni padło i twoje nazwisko - RZEKŁ RON, rzucając na Harrego ukradkowe spojrzenie. - Percy powiedział, że jedynym dowodem na powrót VOLDEMORTA(...). A trochę dalej jest " Wszyscy wzdrygnęli się na dźwięk tego nazwiska", ale dopiero jak powiedział je Harry, strona 86. Czy to jakiś błąd w tłumaczeniu?
Wydaje mi się, że tu chodzi o powtórzenia, gdyby za każdym "Voldemort" miało być "Wszyscy się wzdrygnęli", myślę, że to szukanie dziury w całym, mi to tam zbytnio nie przeszkadza :)
Ta odraza i nienawiść to albo warunek konieczny do zadziałania Avady albo obrzydzenie do samego siebie za to, co musi zrobić.
Chociaż w filmie Sevi ma minę jakby zmartwioną.
A mi się wydaje, że chodzi jeszcze o to, że Dumbek musiał "grać" zaskoczonego, żeby plan wypalił. Bo jeżeli Śmierciożercy zobaczyliby, że Dumbledore spodziewa się ataku, mogliby przekazać to dla Voldemorta, a ten bacznie przyjrzałby się Severusowi. A chodziło o to, że Sev miał zdobyć zaufanie Czarnego Pana a nie wzbudzić jego podejrzenia. Ja to tak zrozumiałam.
W całej sadze zdarzają się drobne błędy itp. (np. w "komnacie tajemnic" te samą osobę znajduje dwóch nauczycieli).
A niedomówień jest bardzo dużo. Niektóre wyjaśnienia autorki są tak naciągane, że ich nie trawie.
Kiedyś znalazłam przypadkowo na jakiejś stronie. Wystaczy wpisać w google np.
http://www.departamenttajemnic.com/readarticle.php?article_id=303
Kiedyś widziałam tego całkiem sporo ale nie chce mi się szukać
W Zakonie Feniksa zauważyłem taki błąd, że Harry szukał McGonagall w skrzydle szpitalnym, ale gdy jej tam nie znalazł, wybiegł z dormitorium, a nie ze szkrzydła. Dziwne, ewidentny błąd pisarki.
Niekoniecznie musi to być błąd autorki. Takie błędy zdarzają się też w tłumaczeniach.. Np w pierwszym polskim wydaniu KT bylo, że Snape po zielarstwie odprowadzał uczniów na następne zajęcia. W następnych wydaniach chyba to poprawili.
A nie zastanawia Was również o co chodzi z tymi pokojami Gryffindoru? Przecież tam było dość trochę ludzi w jednym domu, a w książce dormitorium chłopców liczy tylko kilka łóżek, w pokoju są Harry, Ron, Neville, Seamus i Dean. A gdzie reszta? Schodząc niżej od razu jest pokój wspólny. Gdzie reszta pokoi? Grając w grę, która niby tak świetnie odwzorowuje Hogwart, również jest tylko dormitorium dziewczyn i chłopców, gdzie jest tylko kilka łóżek. Dziwne.
Gra jest na podstawie filmu, a w filmie rzeczywiście nie pokazywali więcej sypialni. W książce z tego co pamiętam były piętra tych dormitoriów i Harry i jego koledzy zajmowali tylko jeden z nich.
Pamiętam, że zauważyłem kiedyś taki błąd:
w pierwszym rozdziale "Kamienia Filozoficznego" prof. McGonagall skarżyła się Dumbledore'owi, że widziała jak Dudley Dursley kopał Petunię wrzeszcząc na nią żeby ta kupiła mu cukierki. Jednak Dudley był w tym samym wieku co Harry - miał niespełna rok - więc trudno sobie wyobrazić żeby mógł terroryzować własną matkę ;))
Przecież dumbledore nie mógł tak po prostu powiedzieć "Snape zabij mnie ! ". Umówili się dużo wcześniej, że Snape zabija Dumbledore ponieważ jak to stwierdził sam dyrektor (jakoś tak to leciało) "nie chciałbym zginąc z rąk Bellatrix która lubi pobawić się swoją ofiarą zanim ją zje" , oraz dlatego by uratować duszę malfoya na co sam Snape odpowiedział "A co z moją duszą?". Więc musieli "grać" przed wszystkimi śmierciożercami na wieży astronomicznej, aby tamci nie domyślili się co postanowili. (poza tym nie wiedzieli również, że dyrektor już umierał przez ten przklęty pierścień...;/ ) .Snape- bezwzględnego i wiernego sługę Voldemorta, który przez wszystkie lata był po jego stronie, a Dumbledore tak jakby szok, że SNape go oszukał i strach (?). + jak mówili wszyscy powyżej "aby Snape się nie wycofał" błagał by go zabił.
Ogólnie to mnie zawsze zastanawiało, dlaczego autorka nie napisała czegoś więcej o rodzicach Harrego... Przecież jakby nie było jego rodzice byli sławni - piękny grób, pomnik i cały ten dom w Dolinie Godryka. Chodzi mi o to, że za każdym razem jak czytałam kolejną część Harrego to miałam nadzieję, że spotka kogoś kto powie mu więcej, a tu takie wzmianki, a później już wspomnienia Snape'a o Lilly. Brakowało mi tego wątku.
A mnie nurtuje jedno. W zasadzie to głupie i bez sensu. Chodzi mi o to, że Ron i Hermiona dostali się w VII cz. do Komnaty Tajemnic i nagle okazało się, że Ron jest wężousty. No normalnie śmieszne.
Rozmawiałem o tym z kumplem i on stwierdził, że języka wężów nie można się nauczyć, ponieważ to same syki, tylko dziedzic Slytherina może rozmawiać w tym języku. Sporna kwestia, zależy kto jak na to patrzy. :) Rowling napisała, że Ron ćwiczył i nauczył się tego.
Wydaje mi się, że Ron po prostu zaczął syczeć i prychać jak węże no i w końcu coś "powiedział". Ot tak, przez przypadek.
Jets pare rzeczy ktore moga byc niedomówieniami my możemy tyolko spekulować. No ale jeżeli pisze się 7 grubych ksiązek śrdenio 600 stronicowych to nie dziwię się że są pewne niedociągnięcia. Fakt powinno być ich jak najmniej ale albo mozna o to się wkurzać na autorkę albo to pominąć i czytać książki normalnie:)
"czytać normalnie", o co kaman? Ja tylko wskazałem, że w niektórych miejscach są nielogiczne momenty. Wiadomo, miała prawo się pomylić, dyskusję zacząłem by spekulować na ten dość interesujący (w moim mniemaniu) temat. :)
Chyba miała na myśli nie zwracać uwagi na błędy :)
Też myślę, że to ciekawy temat. A co do wcześniejszego postu, to są przecież bardziej płodni pisarze i w ich książkach nie ma jakichś błędów czy niedomówień. Choć Rowling odwaliła dość porządną robotę, to czuje pewne braki w jej książkach.
Chodizło mi o zaakceptowanie tych błędów i czytanie dalej. A co do tematu nic nie mam z chęcią poczytam o tym co jeszcz zauważyliście. Tylko jak mówię, ja podczas samego czytania książki nie zwracam na to uwagi:) Chyba że jak czytam któryś raz:)
Ale Komnaty Tajemnic chyba nie da się otworzyć "o tak", jednym słówkiem. Ron nie tylko musiałby powiedzieć coś w języku wężów, dla na dodatek musiałoby być to konkretne polecenie.
Co do Rona mówiącego w języku wężów: Rowling wytłumaczyła kiedyś, że w wyjątkowych sytuacjach, np. zagrożenia, u czarodziejów mogą ujawniać się niezwykłe zdolności magiczne. Do tego Ron tyle razy słyszał jak Harry mówi tym językiem... Nie można zaprzeczyć, że wszyscy byli wtedy w zagrożeniu a właściwie na granicy śmierci, nic dziwnego, że Ron w tej sytuacji zmobilizował coś i "wysyczał" coś pod nosem. Do tego był jeszcze sam z Hermioną i chęć zaimponowania jej też była pewnie silna ;). Mi takie wyjaśnienie wystarcza. A Wam?
Mnie nie, bo to tak jakbyś w sytuacji zagrożenia życia potrafiła dogadać się z psem szczekając. To to samo.
hahha Demotrix twoja wypowiedz mnie rozlwalila. Ale poniekąt mas zracej. Tylko że Ron nei dogadał się z wężem on coś wysyczał po prostu naśladując Harry'ego
Popieram! To dla mnie głupie wytłumaczenie. Jak dla mnie to Ron po prostu słyszał mowę wężów i wiedząc, że to takie dziwaczne prychanie i syczenie sam zaczął tak robić. I udało mu się przypadkowo powiedzieć cokolwiek, więc się otwarło.
Choć ta koncepcja z nagłym przypływem zdolności magicznych nie pasuje mi w tym przypadku to jest całkiem rozsądna. Wiadomo, że ludzie w sytuacji zagrożenia często robią rzeczy, których nie byliby w stanie zrobić. Z tego co wiem to po części wina hormonów np. nagły wzrost adrenaliny w sytuacji zagrożenia życia sprawia, że uciekamy szybciej. Tak samo może być z czarodziejami. Magiczna intuicja włącza się na "wysokie obroty :D
Ja bym nie zaszczekała do psa, bo żaden człowiek tego nie potrafi. Natomiast w świecie czarodziejów są ludzie którzy władają językiem wężów. Nie jest to naśladowanie wydawanych przez nich dźwięków, ale autentyczne komunikowanie się. Ja bym dała tu inny przykład, np. ja osoba niemająca prawa jazdy, wsiadłabym do samochodu w sytuacji zagrożenia życia i jakkolwiek bym nim odjechała, pamiętając jak robią to inny kierowcy. Ty zapewne próbowałbyś nawet wylądować samolotem, gdybyś musiał. Ron wiedział, że musi się dostać do Komnaty Tajemnic, aby zniszczyć horkruksa i nic by go nie zatrzymało. Co Ty na to? :)
Sugerujesz że jak bardzo chcę to w chwili stresu dogadam się z Chińczykiem po mandaryńsku?
Nie dogadasz się. Ale jeśli słyszałbyś kiedyś (kilkakrotnie) jedno jedyne słowo to nie wykluczone, że w kryzysowej sytuacji byłbyś w stanie je sobie przypomnieć.
Dzięki, że ktoś w końcu zrozumiał o co mi chodzi ;). Zastanawiam się tylko dlaczego pani Rowling postanowiła wysłać do Komnaty tylko Rona i Hermionę. Gdyby wysłała tam całe trio, nie musiałaby się potem tłumaczyć dlaczego Ron tak nagle zaczął posługiwać się językiem wężów.
W tej scenie (a właściwie w jej rozwiązaniu) widać, że Rowling była już bardzo zmęczona powieścią. Ja naprawdę jestem bardzo rozczarowany rozwiązaniem, zwłaszcza że znamy go tylko z relacji Hermiony a nie byliśmy jej "uczestnikami". Czy tylko mnie dręczy odczucie, że Rowling postępowała na zasadzie "Już chcę mieć to z głowy...
No tak, szczególnie to widać po tej króciutkiej bitewce z Voldemortem. Przez 7 lat się ścigali, myślałem, że chociaż porozmawiają jakoś sensowniej. A tu tylko Avada, Expelliarmus i po sprawie. Zawiódł mnie koniec totalnie, a najbardziej ostatni przesłodzony rozdział ...
Ta odpowiedź jest naprawdę idiotyczna, sorry.
"wsiadłabym do samochodu w sytuacji zagrożenia życia i jakkolwiek bym nim odjechała, pamiętając jak robią to inny kierowcy" - ciekawe czy kompletny laik, który nigdy nie siedział za kierownicą, umiałby prowadzić. Coś Ty. Widać, że nie masz prawa jazdy i nigdy nie prowadziłaś auta. Gdy ja pierwszy raz usiadłem to nie wiedziałem co do czego służy, a gdy miałem wyjechać na miasto, to czułem stres i adrenalinę - jakoś mi nie pomogły, tylko sprawiały, że stopy mi drżały. ;)
"Ty zapewne próbowałbyś nawet wylądować samolotem, gdybyś musiał" - haha, to już jest całkiem głupie. Widziałaś kiedyś wnętrze kokpitu w samolocie? Tam jest milion różnych przycisków, nie ma takiej opcji, by ktoś zupełnie niedoświadczony (mówię o kompletnym braku styczności z samolotem gdziekolwiek, na symulatorze komputerowym można się nawet nauczyć) wylądował samolotem. Za dużo tego Pottera już się naczytałaś, radzę wrócić do RZECZYWISTOŚCI. :D Oczywiście "próbować" to można, ale nie ma gwarancji, że się wyląduje, chyba, że chcesz powtórzyć lot TU-154. :D
Mnie to w sumie jest obojętne czy on naśladował czy co - patrząc rozsądnie nie jest to możliwe. Ktoś wyżej dał dobry przykład Chińczyka i odmiany mandaryńskiej. Nie dogadałabyś się, uwierz mi. Trzeba się bardzo długo tego uczyć, by coś wydukać. ;) Studiuję filologię, co prawda nie chińską, ale angielską, i jest tam taki przedmiot jak FONETYKA. Uwierz mi, że wiele słów można wypowiedzieć w podobny sposób i szanse, że Ron trafił w odpowiednie dźwięki jest znikoma. Spróbuj powtórzyć syczenie węża, zobaczymy jak Ci to wyjdzie. :D Mowa o książce, jasne, tam wszystko jest możliwe, ale jak by nie było, taki błąd aż razi. ;) To jest to samo jak w Kamieniu Filozoficznym Harry był w ZOO i wąż do niego zamrugał. Ciekawe jak, skoro węże nie mają powiek. No ale w czarodziejskim świecie, jak to określiłyście, wszystko jest możliwe, haha. :D
Zapominasz że mówimy tutaj o CZARODZIEJSKIM świecie. Żebyś nie wiem jak się starał nie zmieniłbyś koloru włosów nauczycielki albo nie sprawiłbyś żeby twoje idiotycznie obcięte włosy same odrosły w kilka minut. A jak wiemy Harremu się to udało. Mnie akurat wyjaśnienie Rowling satysfakcjonuje.
Co do samolotów się nie zgadzam... większość czasu samolot leci na autopilocie a momencie gdy zbliża się on do jakiegoś lotniska automatycznie podejmowana jest komunikacja. Kontrolerzy lotów są w stanie wskazać co zrobić by wylądować (tzn co włączyć, bo - możecie wierzyć lub nie - samolot jest wstanie wylądować samodzielnie).
Wczoraj wieczorem naszła mnie pewna myśl. Jak Lord Voldemort chciał zabić Pottera, skoro jego kroki były tak mało konkretne? W czarze ognia dopiero się odradza. Przez całą 5 część chce zdobyć przepowiednie, a pod koniec książki teleportuje się do ministerstwa. I co nie mógł szybciej? Przecież tak silnego czarodzieja, nawet nikt nie próbowałby powstrzymać.
W 6 części nie pisze nic o jego działaniach, ale kazał zabić Draco Dumbledora. Pewnie w międzyczasie zbierał sojuszników, ale przecież miał od tego ludzi, którym wydał odpowiednie rozkazy. Przez większość ostatniej części szuka czarnej różdżki, co sprowadza się do tego, że najpierw odnalazł jakichś 2 innych czarodziejów ( nie pamiętam jak się pisało ich nazwiska) za granicą. W końcu idzie do grobu Dumbledora, bierze różdżke i dalej szuka Harrego. A zatem co on mógł robić cały czas?
Może to głupie spostrzeżenie, ale moim zdaniem jego wysiłki były dość słabe, a nawet mierne. Ja bym ścigała tego Pottera na wszystkie sposoby. A co wy o tym myślicie?
W czasie roku szkolnego Harry był pod opieką Dumbledore'a, którego Voldemort zawsze się bał. W czasie wakacji mieszkał na Privet Drive, które do jego 17 urodzin zapewniało mu ochronę. No a po śmierci Dumba zaczął go ścigać.
No ale szepcik ma poniekąd rację, ponieważ każda część HP jest rozciągnięta w czasie i trwa około rok. Zawsze widzieliśmy początek bądź koniec wakacji i tom trwał aż do kolejnych wakacji, czyli można powiedzieć, że ok. 12 miesięcy. Skoro przez 12 miesięcy zrobił tylko tyle, ile opisała Rowling, to w sumie mało się starał. Gdy chciał szybko dolecieć do Hogwartu, po drodze sprawdzając stan horkruksów, to szybko mu się to udało. Gdyby natomiast zastanowić się co robił przez resztę roku, to co osiągnął?