Czy Quirrell umarł po tym jak Voldemort opóścił jego ciało? Czytałam książkę kilka razy ale nie pamiętam, zeby była o tym mowa.
No racja, racja. To czemu Harry nie widział testrali po tym jak widział śmierć Quirrella?
W filmie ta scena była inaczej przedstawiona niż w książce, gdzie rzeczywiście zemdlał słysząc krzyki Quirrella.
No tak, rzeczywiście. Zemdlał a Dumbledore zjawił się i powstrzymał Quirella od zabrania Harremu kamienia. W takim razie nie umarł na oczach Harrego
Dokładnie. W książce Harry nie widział śmierci zarówno mamy (spał) jak i Quirrella. A swoją drogą również zastanawiałam się kiedyś nad faktem, że Harry przecież w wieku już 11 lat zabił Quirrella. No ale Harry'emu wiele uchodziło na sucho, poza tym to był czyn w obronie własnej. Zastanawiał mnie też kiedyś fakt, że szkoła Harry'emu miotłę mogła podarować ale na różdżkę dla Rona (co przecież dla czarodzieja jest ważniejszym atrybutem niż jakiś kijek do latania, poza tym miotły były droższe niż różdżki) to już nie mieli.
Tak, też się nad tym zastanawiałam. Harremu bardzo dużo uchodziło na sucho i Dumbledore wiele razy ryzykował jego życie, co też jest troche dziwne
Do domi_bwp : Może to głupie co powiem ale według mnie Harry dla Dumbledore'a był jak syn którego sam nigdy nie miał a może też po części przypominał mu brata Aberfortha o którym dopiero jest w siódmej części filmu, a po śmierci Dumbledora tak naprawdę dowiadujemy się o nim samym jaki był za młodu naprawdę, skryty, tajemniczy zamknięty w sobie i był w konflikcie z bratem o którym przez sześć części nie było ani słowa.
Tak, wiem o tym ale zawsze zadziwiało mnie to, że Dumbledore często ryzykował jego życie kiedy mógł mu pomóc.
To było bardzo celowe zachowanie. Nie pamiętam jak jest w filmie, ale w książce jest mały dialog między Harrym, Ronem i Hermioną, którzy są przerażeni niemal, iż Dumbledore pozwolił Harry'emu ryzykować życie. Natomiast Harry zrozumiał, że Dumbledore uznał, iż miał prawo zmierzyć się z Voldemortem. Co więcej, przez te wszystkie lata Dumbledore przygotowywał Harry'ego na to, co wiedział, ze w końcu musi sie stać. Rzucał go na głęboką wodę od początku, bo to zwiększało szansę ostatecznego pokonania Voldemortam jak również ewentualnego przeżycia Harry'ego.
No ale McGonagall jest członkiem kadry nauczycielskiej, prawda? Więc równie dobrze można powiedzieć, że to "szkoła" zafundowała mu miotłę, bo przecież McGonagall nie jest rodziną Harry'ego ani jakąś jego bliską znajomą. Poza tym skoro kobieta taka szczodra to biednemu Ronowi mogła kupić różdżkę, która jest jakieś 100-razy tańsza niż miotła i w dodatku chyba ważniejsza :)
McGonagall była jakimś szkolnym sponsorem, czy co? Co ją to obchodziło, że Ron ma złamaną różdżkę, ona chciała mieć dobrze wyposażoną drużynę qudditcha.
Nie powiedziałam, że jest szkolnym sponsorem, zaznaczyłam tylko pewien fakt i tyle w temacie. Nie trzeba od razu się burzyć. A poza tym chyba szkole też powinno zależeć czy uczeń nie wysadzi się w powietrze w czasie rzucania Vingardium Leviosy.
ale McGonagall była opiekunem Gryfonów, a Harry miał grać u nich w drużynie jako szukający, no nie? Każdy jako sponsor, który firmuje swoim nazwiskiem drużynę będzie ładować kasę w zawodników żeby wygrywali, w sprzęt treningi itd. A Ron? A Ron? Ron był nikim, przynajmniej w pierwszej części :p ot taki łepek. Btw. Ron złamał różdżkę w Komnacie Tajemnic a nie w Kamieniu Filozoficznym :p a we Więźniu Azkabanu nową miotłę dał Harremu Syriusz, więc tak naprawdę nie wiem o co się rozchodzi ta dyskusja.
Nie o to mi chodziło czy ktoś "jest kimś" czy nie. Nie chciałam też rozpoczynać niepotrzebnej dyskusji, w dodatku nie na temat. To było zwyczajne stwierdzenie i tyle. W szkołach wspierają finansowo czasami biedniejszych ale widać w Hogwarcie trzeba być kimś aby takowe wsparcie dostać. No ale jak już mówiłam, różdżka Rona nie tyczy się tego tematu, więc można uważać za zamknięty.
Sraty taty, podałaś przykład różdżki Rona, który nijak się ma do Kamienia Filozoficznego i faktu że Harry dostał nimbusa od prof. McGonagall jako prezent, a to czy ona kupiła go za pieniądze szkoły, co pewnie zrobiła bo przecież była nauczycielem i dostawała pensję, czy też miała w tym jakiś ukryty cel, bo np. Harry został szukającym w drużynie Gryfonów, którą ona jako opiekun domu Gryffindora również się opiekuje i normalną rzeczą jest że chciała żeby jej drużyna wygrała.
c.d. tak więc jak sama widzisz, droga Laite, złamana różdżka Rona ma się tutaj jak pięść do nosa. Podejrzewam, że gdyby w Hogwarcie istniał klub pojedynków (patrz Komnata Tajemnic) i Ron byłby w nim jakimś utalentowanym zawodnikiem zdobywającym punkty dla Gryfonów to pewnie dostałby jakąś wypasioną różdżkę od prof. McGonagall, a tak dupa blada.
Oczywiście, że nie jest na temat, dlatego temat zakończyłam. Nadal nie widzę sensu dalszej dyskusji? Zwykłe stwierdzenie i tyle.
Na pewno McGonnagall? Nie ma chyba tego wprost powiedziane ale zawsze wydawało mi się że to Dumbledore załatwił tego Nimbusa (kto zapoznał się z kolejnymi częściami ten wie jaki stosunek miał do Harry'ego) a McGonnagall robiła za "pośrednika".
nie pamiętam jak to było w książce dokładnie, ale w filmie sowa Harrego przeleciała przez wielką salę, zostawiła przed nim miotłę i podleciała do McGonagall, która siedziała przy stole nauczycielskim. Potem McGonagall głaszcząc Hedwigę uśmiechnęła się do bohaterów, którzy rozpakowali miotłę.
To jest film. W książce owszem McGonagall wysłała mu miotłę, bo jest opiekunką Gryfonów, więc to ona zajęłą się zamówieniem. Natomiast nie jest dokładnie podane, kto tę miotłę sfinansował. Sama McGonagall - bardzo wątpliwe, nauczyciel nie może i nie powinien wydawać w ten sposób prywatnych pieniędzy, już pomijając kwestię, że miotła była dosyć droga. Zawsze interpretowałam tę sprawę, tak iz w Hogwarcie jest fundusz na takie wydatki.