druga część bardziej mi się podobała od jedynki, ale... te adaptacje HP są takie - łopatologiczne, dosłowne. Takie Hoffmanowskie... Od razu widać, że to adaptacja, a nie samodzielny film - że reżyser podąża tropem historii napisanej przez kogoś innego (i wcale nie na potrzeby ekranu...). Wykazać mogli się głównie scenografowie i make-upiści... choć i aktorzy wypadają nieźle. Szczególnie Brannagh (jak zwykle :-) ) - stworzyl postać groteskową, ale - o dziwo - jednocześnie z krrwi i kości. Bravo!!!