Krążące po internecie niepochlebne opinie widzów na temat najnowszej ekranizacji HP nie wprawiały mnie
w najlepszy nastrój przed seansem. „Porażka”, „Zawiedziecie się”, „Najgorsza z ekranizacji..” to tylko
niektóre z nagłówków owych recenzji. Na szczęście... nie sprawdziły się...
bo film był świetny!
Z czystym sercem wystawiam
8,5/10
po średnim „Zakonie Feniksa” wiara w reżysera, Davida Yatesa powróciła z wielkim hukiem!
Ocena jest oceną filmu samym w sobie, a nie za wierność odwzorowania treści książki, bo wprowadzonych
zmian, pominięć czy niedomówień jest dosyć sporo.
Ale po kolei.
Niezwykle nastrojowy początek, gdy cofamy się do wydarzeń z piątej części tuż po walce Dumbledore’a z
Voldemortem, kiedy to dyrektor Hogwaru zabiera Harry’ego do szkoły. W okół nich tłoczą się natrętni
dziennikarze, obrzucając setkami pytań, fotoreporterzy pstrykający fotografie. Wszystko jest jakby za
mgłą...
I to jedyna (na szczęście) retrospekcja Harry’ego z wydarzenia (którego nie mogliśmy zobaczyć w HP5) z
przeszłości, co było nagminnie stosowane w „Zakonie Feniksa”.
Może na początku pierwszej części Siódemki będziemy mogli obejrzeć retrospekcje z pogrzebu
Dumbledore’a?
I po tym małym prologu widzimy czołówkę z logiem HP, a następnie bardzo szybką, podnoszącą napięcie
scenę ze śmierciożercami niosącymi popłoch w świecie czarodziejów (tutaj się zatrzymam- postronny widz
mógł mieć trudność w zidentyfikowaniu czarodzieja, który zostaje porwany z ulicy Pokątnej- jak wiemy był
to Olivander) i mugoli (mało realistycznie zawala się ten most w moim przekonaniu). Zastawia mnie w
jakim celu pokazano porwanie Olivandera, bo później już nie powrócono do tego wątku.
Bardzo ważnym aspektem filmu jest ukazanie toczącej się akcji z poziomu wielu bohaterów, a nie jak do tej
pory, tylko z punktu widzenia Pottera. To wielki plus, gdyż dzięki temu film jest ciekawszy, głębszy. Mimo,
że u Rowling taki typ narracji obowiązywał w książkach od samego początku, to na ekranie widzimy to po
raz pierwszy.
Atmosfera filmu (pomijając fragmenty ‚miłosne’ czy komediowe, bo te zawsze są bardzo leciutkie) jest
zupełnie inna niż poprzednich ekranizacjach. Jest tu jakaś nietypowa świeżość, lekkość, płynność. W Piątce
wszystko było bardzo ciężkie, łącznie z nastrojami i kolorami. Szóstka nie przytłacza tak widza, nie
zamyka w pudełku 2x2 metry. Niezwykle pozytywne odczucia w tym aspekcie.
Co do części komediowej. „Książę..” przynosi nam zupełnie inny humor, coś na wzór tego z „Więźnia
Azkabanu”, jednakże nie zupełnie. Nie ma tu wymuszonych żartów, na które widz pokusił się jedynie
prychnięciem. Co więcej są tu elementy +18, czego do tej pory nie było, szok!
Dialogi pomiędzy postaciami
są niezwykle realistyczne, pełne młodzieńczej werwy, spontaniczności, ironii i, przede wszystkim, humoru!
To jeden z największych plusów filmu. Filmy o Potterze z założenia nie miały być thrillerami, nie miały
widza nieustannie straszyć, szokować, tak aby widz bał się tego co chowa się za rogiem. Tak naprawdę
elementy grozy są wprowadzanie na samym końcu, są kulminacją wydarzeń.
Pamiętajmy, że HP6 w wersji książkowej (poprzednie części również) były naszpikowane humorem, żartami
sytuacyjnymi i słownymi. Tego w filmach zabraknąć nie może. I w najnowszej ekranizacji jest tego pełno. I
to jest taki humor jakiego pozazdrościć może niejedna wysokobudżetowa komedia hollywoodzka.
Każdy żart był obsypywany salwami śmiechu z sali kinowej, można mieć wrażenie, że ja śmiałem się
najgłośniej. Tego brakowało „Zakonowi” z całą pewnością.
W tej części powraca taki Dumbledore jakiego znaliśmy z pierwszych dwóch części. Ironiczny, zabawny,
dowcipny- taki nasz Dumbelek. To już nie marudny staruszek z „Zakonu”. Brawa również za aktorską
kreację dla Michaela Gambona! Szkoda, że nie będzie mógł tego zaprezentować w kolejnej części.
To co podobało mi się w kwestii humoru naj-najbardziej:
Dumbledore z gazetą i kwestia „Mogę pożyczyć? Wiesz jak lubię robótki ręczne”- niezwykle
niejednoznaczne... :)
zachowanie Harry’ego pod wpływem Felix Felicis, najbardziej słynne już „Cooo?”. Może zrobiła się z tego
lekka parodia, jednakże wyszło bardzo fajnie!
Zrozpaczona Hermiona atakująca Rona zaczarowanymi ptaszkami
Ron pod wpływem eliksiru miłości, łuuups za kanapę!
dialogi Harry’ego z Ronem, m.in. o cerze Ginny i Hermiony- boskie!
Cormac oblizujący palec, szok!
kwestia Hermiony na widok obściskujących się R+L: „Idę się wyrzygać”
Przechodząc do kwestii wspomnień o Tomie Riddle’u. O wiele lepiej te sceny wyglądały by, gdyby je nieco
‚postarzeć’ i dodać efekt winiety po rogach. Ale absolutnie nie było źle. Może aktor, który grał Riddle’a
podczas nauki w Hogwarcie (scena z Horacym) mógłby być nieco szczuplejszy, no ale to szczegóły.
Totalnie jednak rozwalił mnie polski dubbing dla tego właśnie aktora- ten głos był... po prostu pedalski!
Horror! I ten fragment, kiedy mówi, że zaciekawiła go nazwa ‚horkruks’- jak to brzmi!
Chociaż absolutnie nie pasowały mi sceny z Draconem w pociągu, to Tom Felton fantastycznie zagrał
poczynania Malfoya w Hogwarcie. Emocje, rozterki, bezradność, lęk i strach. To moja postać filmu.
Jego płacz i złość, to były emocje! Do tego średnio realistycznego płaczu Hermiony w wykonaniu Watson
czy złości Radcliffe’a zdążyliśmy się już przyzwyczaić i dużego wrażenia raczej nie robią.
Co do wątków miłosnych. Wydaje mi się, że absolutnie nie były na pierwszym planie. One zaczynają się w
pewnym momencie, gdzieś tam są pod wierzchem spraw z Voldemortem, planu Malfoy’a, misji Harry’ego w
zdobyciu wspomnienia, a potem się kończą. Bardzo miły aspekt, nawet mniej rozwinięty niż książce (i
dobrze). Zupełnie mi to nie przeszkadzało, co więcej z radości patrzyłem na perypetie Rona z Lav,
ukrywaniu się Hermiony przed Cormaciem, nieporadnemu uczuciu Harry’ego do Ginny- ten ostatni został
jedyne napomknięty, i dobrze, bo nie jestem zbytnim fanem Bonnie Wright.
Absolutnie zaskoczyła mnie taka mała rola Graybacka. Zwykły widz tak naprawdę nic o nim nie wie- skąd
się wziął, jak, gdzie, dlaczego? Jest tu tak trochę jako zabaweczka Bellatrix, której też nie za wiele.
W ogóle mało tu wielu osób- zero Nevilla, Luna wepchnięta na siłę, Narcyza Malfoy ledwo wpadła już
wypadła, Peter Pettigrew jako otwierający drzwi, Tonks i Lupin też jakby tacy jesteśmy ale już będziemy
lecieć...
No ale przy takim nagromadzeniu postaci wiadomo, że nie sposób ich wszystkich pokazać w
dwugodzinnym seansie. Trudno mieć o to żal.
Pomijając scenę w jaskini, do której nie mam zastrzeżeń, przejdę od razu do zakończenia. Zupełnie
zdziwiło mnie to, że nie było tak jak w książce w scenie na wieży astronomicznej- Harry nie był
‚zamrożony’, mógł przecież powystrzelać z dołu wszystkich śmierciożerców zanim by się zorientowali skąd
dochodzą zaklęcia. Tutaj raczej mocno odegrało znaczenie zaufania Pottera do Dumbledore’a. Chyba
chcieli to zaakcentować, dobitnie.
No i gwóźdź wieczoru- Snape znajduje Harry’ego i gestem mówi mu aby był cicho. I ta mina z serii „teraz
nic nie rozumiesz, wytłumaczę ci kiedy nadejdzie odpowiedni moment”.
Czy gniewać się do reżysera o takie figle migle?
Scena śmierci Dumbledore’a pokazana fenomenalnie, uderzenie zaklęcia widziane z poziomu Harry’ego
zaskakuje. Jednocześnie myślimy sobie ‚bardzo fajny kadr‘ i ‚chcę zobaczyć to w całości!’. Zatem zdjęcia
świetne. Brawa dla Bruna Delbonnela.
Boli mnie tylko to, iż przy scenie rozwiązania zagadki tożsamości Księcia Półkrwi nie było wyjaśnione
widzowi dlaczego Snape się tak właśnie nazwał... Bo również dobrze mógł na książce napisać „Własność
Seva S.” i po co te pseudonimy, hę?
To zdecydowanie moja ulubiona ekranizacja Harry’ego Pottera, niżej stoją Czara Ognia i Więzień Azkabanu.
Teraz wiem, że David Yates i scenarzysta Steve Kloves mają mniejsze szanse na skopanie „Insygniów
Śmierci”.
W SKRÓCIE: DO KINA, BO WARTO!
to wpis z mojego bloga: www.e-feniks.com
Ja rowniez mam te same odczucia co lexor (z gory przepraszam ze nie pisze polskich liter, ale jestem zalogowana na angielskim komputerze). Spodziewalam sie filmu, ktory w pelni odda wszystkie emocje zawarte w ksiazce. Kiedy czytalam i jak Dumbledore umarl, po prostu plakalam. A w filmie ?No coz, zaczelam sie smiac. To bylo strasznie glupie. Snape na koncu ukazal sie jako dobry wujek, ktory mowil ''niedlugo to bedzie wyjasnione''. Psuje caly efekt filmu i przy okazji mozna sie domyslec co bedzie w 7 czesci. ZERO emocji. ZERO ! plakali chyba na pokaz, zero uczuc. W ksiazce po uzyciu sectusempry, snape najchetniej zabilby harrego. W filmie? wyleczyl go i normalne zycie szkoly... zawiodlam sie strasznie. Moim ulubiona postacia w filmie byl Ron, Tom Riddle i Draco Malfoy. JA ogladalam wersje po angielsku, wiec akcent byl swietny. Glos Toma Riddla byl niesamowicie seksowny ;) coz, moglabym wiele pisac, no ale nie kazdemu bedzie sie chcialo to czytac ;) co do ''dlugiej recenzji'' jest ona przesadzona. Harry Potter zawsze trwal 3 godziny. Zresztá co tu mowic, pisac, kazdy ma inne odczucia ;) i blagam nie wyzywajcie mnie za posta, jakby co ;)
Generalnie zgadzam się z lexorem.
Moim zdaniem główne minusy ekranizacji to:
1) Rozbudowanie do granic absurdu wątków miłosnych, przez co zmarnowano dużą część czasu filmu, którą można by przeznaczyć na bardziej znaczące wątki, które potraktowano w filmie po macoszemu, mimo że w książce były kluczowe dla rozwoju akcji - jak choćby te o horkruksach;
2) Zupełny brak nowego ministra magii, który w książce odegrał przecież znaczącą rolę;
3) Brak wielu ważnych wspomnień dotyczących przeszłości Riddle'a i horkruksów (wspomnienia Ogdena na temat rodu Gauntów i wspomnienia Bujdki dotyczące pucharu Hufflepuff - przecież w "Insygniach Śmierci" ważną rolę odgrywało to, czego Harry dowiedział się ze wspomnienia Ogdena, że Gauntowie, a więc i Voldemort, byli potomkami Peverellów). Dumbledore nie powiedział Harry;emu ani o tym, że Voldemort lubi gromadzić trofea, słynne historyczne przedmioty magiczne, np. należące kiedyś do założycieli Hogwartu, ani o tym, że jednym z horkruksów może być Nagini. Niby jak Harry ma się o tym dowiedzieć? Zwłaszcza o tej Nagini. Czy w filmie dowie się o tym dopiero ze wspomnień Snape'a zaraz przed decyzją o daniu się zabić Voldemortowi?
4) Brak bibliotecznych poszukiwań Hermiony dotyczący tożsamości Księcia Półkrwi - ani słowa o Emnildzie Prince, która poślubiła Tobiasza Snape'a;
5) Za mało Fenrira Greybacka i brak wypowiedzi Lupina na jego temat;
6) Brak pierwszej bitwy o Hogwart - jak już ktoś przede mną zauważył, bez tego użycie szafy przez Malfoya jest bezsensowne;
7) Nierzucenie zaklęcia zamrażającego na Harry'ego przez Dumbledore'a chwilę przed sceną Dumbledore vs. Malfoy;
8) Brak Trelawney i jej informacji o Snape'ie;
9) Brak planu obrony Hogwartu wymyślony przez Harry'ego w dniu wyprawy po horkruksa i pierwszej bitwy o Hogwart; brak Peruwiańskiego Proszku Natychmiastowej Ciemności i Ręki Glorii użytej przez Malfoya;
10) Wątki dodane przez scenarzystę od siebie - jak choćby to spalenie Nory przez Bellatriks;
-Nie mogę ci pozwolić włóczyć się po błoniach o tej porze
-No to niech pan idzie ze mną!
ja też leżałam i nie tylko tu :D
Dokladnie. W wersji angielskiej filmu swietnie zagrane... Wreszcie docenilem aktorstwo tych dzieciakow.
taa . xd ogólnie to fajne .
tylko jak dla mnie torche za bardzo niektóre snecy odbiegały od książki .
ale ogólnie nie jest źle .
była na Księciu z dabingiem i w sumie żałuje .
całkowicie zwalony głos młodego Voldemorda .
zmieniony głos Hagrida . zmulony głos Luny .. który wgl do niej nie pasował . i dziwnie sztywny głos Snape .
Gdyby nie to film był znakomity . xd
Ja byłem na wersji z napisami i mogę powiedzieć, że głos młodego Voldemorta brzmiał bardzo klimatycznie.Zresztą dubbing i efekty specjalne to zawsze były mocne strony "Pottera".
Ale co z tego, ze odbiegaly? Przeciez to nie mialo byc streszczenie, a film na motywach.
masz racje film byl sietny, nie rozumiem ludzi ktorzy ciagle sie czepiaja ze cos w filmie zmienili albo dodali lub czegos nie pokazali bo nie mozliwe jest pokazanie wszystkiego w przeciagu 3h.
a coo do tego olivandera to mysle ze ten watek byl wazny bo w ostatniej sci(HP7) napewno bedzie on pokazany poniewaz w ksiazce wraca sie do niego pare razy.
Dla wszystkich marudzących, że nie da sie w 3 godziny pokazać wszystkiego proponuje zobaczyć to:
http://www.youtube.com/watch?v=dPgRp7jQU_A
Chłopak zmieścił całą fabułę insygniów w 7 minut i to używając tylko scen z poprzednich filmów. Yates'owi nie uda się to nawet mając do dyspozycji 6h ;]
Pisałem to tu ; ]
http://www.filmweb.pl/topic/1173758/Insygnia+Smierci+Filmik+Fana.html.
----------------------------------------------------------------------
Moja ocena po filmie tu :
http://www.filmweb.pl/topic/1173758/Insygnia+Smierci+Filmik+Fana.html
----------------------------------------------------------------------
Moja streszczona ocena filmu tu : 1/10
Rzeczywiście pokazanie wszystkiego w ciągu 2.5h jest niemożliwe, ale są takie rozdziały w książce których nieobecność w filmie jest niewybaczalna. Niby jak teraz Harry będzie szukał horkruksów bez wszystkich wspomnień Voldmorta ( nagle w 7 części znajdzie się bez wyjaśnień czarka i diadem).
"Rzeczywiście pokazanie wszystkiego w ciągu 2.5h jest niemożliwe, ale są takie rozdziały w książce których nieobecność w filmie jest niewybaczalna. Niby jak teraz Harry będzie szukał horkruksów bez wszystkich wspomnień Voldmorta ( nagle w 7 części znajdzie się bez wyjaśnień czarka i diadem)."
A może pogrzebem Dumbledore i on wykradnie te wspomnienia z jego gabinetu, hę ? Bo na początku mu powiedział przecież, że to są jego wpsomnienia itd. itd.
Dla mnie film extra co prawda był smieszny ale to jego kolejna zaleta, szkoda że trzeba poczekać na bitwe oHogwart do 2011 roku do II części harry potter i insygnia smierci . Nie moge doczekać się Ksiecia na dvd :)
Moja ocena: 9/10
"Zastawia mnie w
jakim celu pokazano porwanie Olivandera, bo później już nie powrócono do tego wątku."
Powrócono. Kiedy Trio było na Pokątnej, tuż po tym jak wyszli od Freda i George'a, Hermiona zwróciła uwagę na zdemolowany sklep Ollivandera, zatrzymali się przy nim na chwilę i padła kwestia "Szok, wszyscy kupowali tu ródżki", czy coś w tym stylu. Zresztą to właśnie stojąc koło tego sklepu zauważyli Dracona z matką.
co do Olivandera- chodziło mi o to, że nie zostało wytłumaczone z jakiej paki oni go porwali, a jak trio weszło
do środka to było raczej coś w rodzaju "Ojej, co się tu stało, jesteśmy zaszokowani", więc to jakby ponowienie
tego co było na początku (nic nowego nie było powiedziane). Mogliby dodać coś w stylu "Po co Voldemortowi
Olivander? Czy będą kolejne porwania wytwórców różdżek?" bo to wzbudziłoby niepokój u widza i
naprowadziło na tor następnych wydarzeń w HP7
wiem, że wszystko wyjaśni się w Insygniach, a HP6 to taki przydługi prolog.
No wiesz, w książce też nie zostało wyjaśnione z jakiej paki go porwali (mam na myśli oczywiście HPiKP). To był taki pierwszy sygnał, do przywołania później, podczas lektury ostatniego tomu. Cud, że w ogóle w filmie o tym wspomnieli ;).
Z racji mojego pobytu w Niemczech, na nowy film z przygodami Harrego wybralem sie tutaj wczoraj wieczorem. Niemiecki dubbing wypadl doskonale, widze, ze przeciwnie do polskiego ;) .
Film jako ekranizacja ksiazki byl dobrym(tylko/az tyle) odwzorowaniem. Bardzo dobrze i wiarygodnie swoja role oddal Tom Felton grajacy Draco Malfoy'a. Jego wewnetrzne uczucia, rozpacz i wahania - to byl taki cichy bohater tego filmu wzbudzajacy w widzu wspolczucie. Alan Rickman w roli Snape'a spisal sie, jak zwykle, doskonale. Jego facjata swietnie pasuje do tej roli :) .Dumbledore zostal rowniez swietnie ukazany, bardziej realistycznie, juz nie jako mocarz trzesacy silami zla(moze z wyjatkiem sceny w jaskini), a staruszek powoli tracacy swe magiczne moce.
Humoru bylo tyle ile trzeba - nie za duzo, nie za malo - w tej dziedzinie glownym bohaterem byl Ron i wychodzilo mu to calkiem niezle, np. w meczu quidditcha, czy po wypiciu napoju milosnego.
Watki milosne zostaly nieco uszczuplone, na czym film z pewnoscia nie ucierpial, bo dla widza nieczytajacego ksiazki, bylo ich z pewnoscia mimo wszystko bardzo duzo :) .
Brakowalo mi jednak sceny koncowej i walki uczniow z smierciozercami - skrocenie tego watku nie wyszlo najlepiej. Brak pogrzebu takze mnie zaskoczyl, podobnie jak brak sceny z mugolskim ministrem na samym poczatku ksiazki. Gdzies mi zniknal takze Bill wraz z Fleur - za to minus.
Tyle narzekania, bardzo pozytywnie odebralem wstep z fleszami i Dumbledore'm wyprowadzajacym Harrego - ta retrospekcja pozwolila szybko przeniesc sie ze swieta realnego w swiat Harrego Pottera. Spodobal mi sie takze moment rozterki Harrego w londynskim metrze, gdy umowil sie na randke, a tu Dumbledore po niego przyszedl w nieodpowiednim momencie - rozumiem co Harry mogl wtedy czuc, bo sam jestem w podobnym wieku ;) .
Byla to najmroczniejsza z czesci Harrego i zarazem najbardziej smutna.Zwlaszcza moment smierci Dumbledore'a i nastepujace po nim zebranie na dziedzincu. Nokturn ma doskonaly klimat, a szyld "Borgin & Burke established 1863" bedzie mi sie chyba snil po nocach :D .
Co do poszczegolnych miejsc, to wyspa, na ktorej byl 3 horkruks, zostala w filmie ukazana niemal w 100% identycznie jak sobie ja wyobrazalem czytajac ksiazke. Brawa za ta lokacje i jej arcygenialne odwzorowanie na podstawie ksiazki!
Reasumujac, film polecam wszystkim, ktorzy czytali Harrego Pottera lub ogldali poprzednie filmy. Tym, co fabuly poprzednich 5 czesci nie znaja w stopniu co najmniej przyzwoitym, moge tylko powiedziec, ze film moze sie naprawde podobac i byc wciagajacy. Jesli jest ktos jeszcze kogo bedzie to pierwsze spotkanie z Harrym, zalecam wpierw obejrzenie przynajmniej 5 czesci na DVD.
Ogolnie polecam - 8,5/10 :D
Porwanie olivandera będzie kontynuowane pewnie Insygnii Śmierci.
Mi osobiście podobał się film. był o niebo lepszy od 5 części. ;)))))
Tylko dlaczego była scena spalenia nory. to mi się nie podobało xd
Mi film bardzo sie podobał, chociaż bez sensu dali tą scenę z Norą, ale ogólnie extra:) 9/10
no właśnie ta scena z norą wzieła się nie wiadomo skąd... i szkoda że nie było tego wątku z Fleur I Billem... Trochę mi tego brakowało. Na filmie byłam wczoraj nie mogłam się doczekać po prostu. Ogólnie to mi się podobał ale było kilka wpadek... Niepotrzebnie tyle zmienili. Spodziewałam się czegoś lepszego ale nie czuję się zawiedziona. Film fajny momentami śmieszny i smutny (wiadomo kiedy). Trochę popłakałam a to znaczy że były emocje czyli film dobry po prostu moja ocena 8/10 ;]
w supelnosci sie zgadzam z recenzją... film byl swietny 9/10 i rowniez mam dosc narzekan... ;/ jedna z lepszych czesci harryego... Yates chyba zrozumial jakie ma przed sobą wyzwanie ;] podobało sie nawet mojemu tacie który HP nie znosi wręcz po pierwszych 2 czesciach... ktos tu mowil ze snape sztywny... jest taki jaki musiał ;] wkoncu byl jakby po dwóch stronach... mial zabic swojego wybawce i pomagac smierciozercom... mial byc wyluzowany? ;//
właśnie wróciłem z kina - ZAJEBISTY - wdg mnie najlepsza część!
Atak na Norę i scena w jaskini (płomienne okręgi) to wdg mnie najlepsze
sceny. Wątki komediowe - zajebiste - Ten Cormac + Snape;]
Wątki miłosne i takie 'o dojrzewaniu' i z podtekstami - zajebiste!
Ale mam jedno pytanie do tych co byli na wersji z napisami - w chodzi o
'jaja smoka' jako o takie jaja w skorupce czy o jaja jako o jądra?
A co mnie najbardziej wkurzało - chłopak siedzący obok mnie - miał może 10
lat i przez cały film nawijał swojemu bratu co to jest, dlaczego to, jako
to możliwe itp - miał szczęście, że czytałem Księcia nie raz nie dwa i
wiedziałem o co biega bo jak nie... oj, kiepsko by z nim było;]
Dlatego też powiedziałem jego mamie - wstaje do niej z biletem w ręce i
mówię "Proszę spojrzeć - tu nie jest napisane 'film z dodatkiem
komentatora' więc niech pani powie swojemu synkowi żeby się łaskawie
zamknął, bo nie można się skupić" - podziałało;]
Jeszcze jeden + to scena z różdżkami i Harry 'upojony' Felixem;]
Jeśli chodzi o Snape'a... Pod koniec było mi go żal. Zabić kogoś, kto dał mu lepsze życie...
I ten krzyk Harry'ego: "On ci zaufał!" "Walcz tchórzu, no walcz!". Pierwszy film, w którym nie mogę powiedzieć co najbardziej mi się podobało, bo za dużo było świetnych momentów.
Daję 9/10. I niech mi ktoś powie, że się nie znam, to...
Dobry gościu jesteś, ja do dzisiaj nie odnalazłem w 10 stopniowej skali oceny 8,5
Byłam na filmie wczoraj na nocnym seansie. Niech mi ktoś powie, że był to niewypał, szkoda kasy, a aktorzy beznadziejni, to wyśmieję histerycznie. Nie jestem zagorzałą fanką HP, przeczytałam wszystkie książki, widziałam te sześć części, ale nie ześwirowałam jeszcze do takiego poziomu, by kupowac jakieś związane z Potterem gadżety.;) To na wstępie. Poza tym potrafię docenić wyjątkowy film. Wiedziałam przecież i tak o czym będzie, przeczytałam sagę, ale film i tak zaskakiwał. Dodane sceny...nie obraziłabym się, gdyby pojawiły się w książce (ale przed wydaniem...;)) Efekty specjalne- Brak słów. Muszę coś dodawać? Muzyka- rozpływam się, pasowała idealnie, sceny dramatyczne ani trochę nie śmieszyły, co czasem zdarza się w innych produkcjach Aktorzy- jednak bycie non stop na planie od paru długich lat skutkuje świetną grą, żeby nie powiedzieć wspaniale wspaniałą. Gra Emmy...jako porzuconej dziewczyny, nie powiem, wzruszyłam się. Śmierć Dumbledora? Ma ktoś chusteczkę? I te wszystkie inne sceny, np. u prof. Slughorna... Daniel? No, tu po prostu świetnie. Chociaż ten bar... Slughron- "Harry!" Harry- "Seeer!" xD No i Rupert...Kto by pomyślał, że okaże się świetnym komikiem? Postać Ginny i Luny i dziewczyny Rona i wszystko inne nie tworzyło tylko tła, zdawało się też mieć wielkie znaczenie. Czy to możliwe, żeby film był w ponad połowie śmieszny i w ponad połowie dramatyczny? Te kontrasty...najczęściej z Malfoyem. Tu dobra zabawa, tam mroczny pokój życzeń... Ogółem zakochałam się w Feltonie. Kto by się spodziewał? Taka realistycznośc, łzy, złość, niezdecydowanie...No i postać Dumbledora...jak to coś wyskoczyło z tej wody, cała sala buchnęła jednym dźwiękiem przerażenia a wszystkich wbiło w fotele. Było wiadomo, że coś się wynurzy, to się czuło, ale jednak nie dało się opanować reakcji. Zabrakło mi jednak sceny pogrzebu Dumbledora i jakiejś lekcji czarnej magi ze Snapem, o czym na początku filmu było wspomniane. No i kilka innych niedociągnięć od strony Snape i końcowej walki. Szli tak spokojnie. A ta scena w barze, cóż, mogli ją pominąć. Ale i tak filmowi daję 9/10. Było niesamowicie. ;) Relacje nastolatków pokazano doskonale. Ten adorator Hermiony i oblizany palec! ;)
Popieram!
Gdy Snape, Draco, Bellatrix i cała reszta szła korytarzem po zabójstwie Dumbledore'a... Jak taka gwardia. Podobało mi się to, mimo, że nie było walki.
Nieszczęśliwa Hermiona? Wzruszało.
I ta rozpacz Draco, gdy miał zabić dyrektora... Świetnie Tom zagrał.
Ręka z wody... Wszyscy podskoczyli. "Było wiadomo, że coś się wynurzy, to się czuło, ale jednak nie dało się opanować reakcji" <- dokładnie, dokładnie.
Muszę się gdzieś wygadać xD Przydałoby się pooglądać to jeszcze raz z jakimś zeszytem pod ręką, bo wszystkiego nie byłam w stanie zapamiętać.
O, zapomniałabym jeszcze o Quidditchu, mecz był świetny. Postać Lavender też :P
I śmierć Dumbledore'a! Taka strasznie smutna była.
On napisał, ile sam daja, nie powiedział, że kliknął taką wartość na filmwebie...
Film bardzo mi się podobał. Szczerze mówiąc trochę zaczynają denerwować mnie komentarze pod tytułem "czuję niedosyt". Każdy ma inne zdanie, ale czasem mam wrażenie, że to mowa-trawa, że inni mówią to na pokaz. Ale cóż...
Bardzo podobała mi się postać Draco. Felton świetnie się spisał! To samo Bonham Carter.
Jeśli chodzi o śmieszne momenty, to według mnie odwalili dobrą robotę.
Szczególnie podobał mi się dialog Harry'ego i Slughorna przy szklarni.
- Haaary!
- Cooo?
Już o tym wspomniałeś, ale nie mogłam się powstrzymać. O cerze Hermiony i Ginny to samo. Jeśli ktoś ma pretencje o te rozmowy to trochę przesadza, w książce było dużo humoru i młodzieńczych miłości :P
Gdy Dumbledore pił eliskir w jaskini puścili świetną melodię. "Lepiej mnie zabij!". Na sali cisza jak makiem zasiał, ustało chrobotanie i chrupanie popcornu... Wkurzające to było.
Jeszcze ta scena z podnoszeniem różdżek... Powtarzam się, ale uważam, że to wspaniały hołd dla dyrektora. I jeszcze ta muzyka... To miało taki podniosły ton... I zniknięcie Mrocznego Znaku...
Aaa, zapomniałabym. Podobał mi się początek. Wspomnienia Pottera z wydarzeń z MM.
Gdybym nie poszła na wersję z dubbingiem, to jestem pewna, że moja opinia i tak byłaby lepsza. Głos podkładany pod Ginny trochę skopali. Dobrze, że zmienili głos Hermiony.
Utwór, który leciał przy podnoszeniu różdżek do tej pory mnie wzrusza. Jakby ktoś nie wiedział, to cały soundtrack można ściągnąć przez Aresa.
"Dumbledore's Farewell" jest zdecydowanie najlepsze.
Jeśli film nie miałby być NA PODSTAWIE książki daje 7/10, ale niestety MIAŁ BYĆ dlatego dla mnie totalna porażka. Ale każdy ma inne zdanie i cieszę się, że chociaż Tobie się podobało :)
" ten film na pewno
nie zasługuje na 1 - choćby za zdjęcia, muzykę, efekty, Feltona, Bonham
Carter, Rickmana i wiele innych... takie jest moje skromne zdanie.
A - i jeszcze w miarę świetnie odwzorowana cała scena w jaskini... ten
ognisty pierścień!"
A przepraszam bardzo, nie był NA PODSTAWIE? Chyba, że dla Ciebie "na podstawie" znaczy "kropka w kropkę, zdanie po zdaniu"?...
Nie jest na podstawie. Chyba że mając na myśli na podstawie ma się na myśli film, w którym wątki książkowe, które stanowią tło są w filmie najważniejsze. Przecież najważniejszych wątków albo nie było, albo były spłycone i krótkie...
Hm, no to chyba czytaliśmy dwie różne książki ;). Poza tym, film nie ma być ilustracją, ma przenosić na ekran, co samo w sobie, z definicji, zawiera konieczność doboru zupełnie innych środków. "Na podstawie" znaczy "bierzemy historię jako CAŁOŚĆ jako podstawę i przerabiamy ją z książkowej na filmową". I tyle.
To powiedz mi po co np Draco naprawiał szafkę i wpuszczał Śmierciożerców. W książce miało to sens bo była walka w szkole. W filmie? Oglądają śmierć Dumbledora, rozwalają salę. Pokazują swoją mega potęgę gdy nikt im nie przeszkadza;] Spalenie nory, w której odbywają się ważne sceny z 7 części książki. Poza tym scena ta była zupełnie oderwana od całości filmu. Ot tak po prostu była, a potem oni są w szkole, śmieją się, gadają;] Poza tym Nora przecież chroniona była silnymi zaklęciami.. Snape który nie zachowuje się jak Snape, Harry który nie zachowuje się jak Harry. Poza tym po co tytuł Książę Półkrwi jak o księciu jest tu niewiele? W książce jest to ważny motyw.
Film był po prostu nieskładny, chaotyczny. Zrobiony dla mas. Wciśnięto do niego co się dało. Komedię romantyczną i troszkę thrillera i dramatu na koniec. Nijak ma się to do Harrego Pottera i Księcia Półkrwi. Jeśli się robi film tak zupełnie różny od książki to nie jest to nawet adaptacja i nie powinno się nazywać tego filmu tak jak książki.
Zawsze adaptacje odbiegają od książki, praktycznie zawsze na niekorzyść. jeśli jednak wprowadza się zmiany powinny one mieć sens. W tym filmie zmianu sensu nie miały. Wiem że nie można w 2,5 godziny stworzyć filmu z tak grubej książki. W sytuacji takiej książki korzystniej byłoby film rozłożyć na dwie części tak jak Insygnia. Ciekawa jestem jak sobie poradzą właśnie z ostatnią częścią skoro w tej części nie było wątków potrzebnych w 7.
No była w książce walka w szkole owszem, tylko przypomnij mi proszę, co z niej wynikło? NIC. Nic kompletnie z niej nie wynikło, weszli, zamieszali, wyszli. Czyli efekt dokładnie ten sam co w filmie, czyż nie? Oni tam nie przyszli zdobywać Hogwartu, oni przyszli jako wsparcie dla Draco. Żeby mógł bezpiecznie opuścić szkołę, gdy zrobi swoje. Film to inna dynamika, działa obrazem, stąd - według mnie - ten wymarsz w niemal kompletnej ciszy był tysiąc razy lepszy niż nawet milion fajerwerków, a zniszczenie Wielkiej Sali dużo bardziej wymowne, niż nawet trzy bitwy. Ponadto ten prosty zabieg zostawił widza ze śmiercią Dumbledore'a i końcem pewnej ery, który to moment bitwa by jedynie przyćmiła, zupełnie niepotrzebnie. W książce dyrektor umierał przez ze dwie dobre strony, w filmie trwało to kilka sekund. Nietrudno zepsuć taką chwilę źle wyważoną akcją... A Nora? Chyba nie sądzisz, że spłonęła? Jestem 100% pewna, że ją ugasili/ochroniły ją czary, i skończyło się tak, jak z tą szafą w sierocińcu. Zresztą, są zdjęcia z planu tuż po ucieczce z wesela Billa i Fleur, które, jak wiadomo, odbyło się w Norze, więc Nora na pewno będzie. A tą jedną sceną załatwili i okrucieństwo śmierciożerców, i ich zamiary powrania Harry'ego (które w siódmym filmie widz sobie przypomni i łatwiej mu będzie ogarnąć całość - mówię o tych widzach, którzy nie czytali książek), i uczucie, jakie łączyło Harry'ego z Ginny. Ta sekunda, w której mała Weasleyówna bez najmniejszego wahania skacze za nim w ogień streściła wszelkie opisy z książki oraz słowne zapewnienia o wiele bardziej efektywnie niż sto pocałunków i czułości (notabene ładnie pokazana różnica między tym, co kiełkowało między przyszłą panią Potter i Harrym, a płytkim romansikiem Rona z Lavender). Książę Półkrwi, a ileż to było o tymże Księciu - w sumie - w książce? Hm? Pięć stron?... No, może dziesięć. Bo na pewno nie więcej. Snape wystarczająco został zarysowany, więcej nie trzeba. On zawsze był szarą eminencją całego misternego planu, zawsze na uboczu - jak to szpieg, i to w dodatku podwójny. Stąd właśnie brało się całe zaskoczenie w IŚ, czy może mi się wydaje?...
Wydaje mi się, że całkiem rozsądnie wykazałam, iż te zmiany naprawdę miały sens. Poza tym, jeśli dobrze wczytasz się w książkę (w sensie szóstego tomu jako osobnej całości), zobaczysz, że jest ona tak naprawdę właśnie o miłości, o pierwszych zauroczeniach, flirtach, dojrzewaniu. Tym silniejsza wymowa mroku, który czai się w tle... I zostało to w filmie świetnie pokazane w chwili, gdy Draco idzie wpuścić śmierciożerców do zamku - niczego nieświadoma, żartująca młodzież, jakaś parka się obściskuje w ciemnym kącie... A za moment ich życie ma zmienić się na zawsze. Szósty tom był wbrew pozorom mocno przegadany, niewiele w nim było rzeczywistej akcji, chodziło głównie o klimat, o wstęp do zakończenia serii. I tę rolę film spełnia moim zdaniem doskonale.
Walka w książce była dla mnie bardzo ważna. Może dlatego że chociażby brakowało mi Fleur i Billa i pokazania właśnie prawdziwej miłości. Wilkołaka tak świetnie zrobili a w sumie można było go w ogóle nie zauważyć nie pogryzł Billa, Fleur nie pokazała jak bardzo go kocha. Poza tym lubię członków Zakonu Feniksa. Brakowało mi ich w tym filmie. Miło się ogląda jak szkoła jednoczy się w obliczu wroga. Wg mnie to jest bardzo ważne. Z tych śmierciożerców to takie wsparcie że ho ho;] Dumbledore jakby chciał to by ich z łatwością zmiótł. Dla kogoś kto nie czytał książki to może być po prostu dziwne to jak zmarł. Przecież zawsze się mówiło że jest potężny, a dał rozbroić się Dracusiowi. Ogólnie w tej scenie brakowało realizmu, albo kwestia dziwnej wizji reżysera, albo braki w aktorstwie. Parada i zniszczenie sali dla mnie było żałosne może dla Ciebie to był koniec jakiejś ery... Śmierć Dumbledora w tym filmie była beznadziejna może przez to nie umiem tego odebrać tak jak ty;]Co do Nory to była chroniona zaklęciami, silnymi zaklęciami to jakim cudem oni tam wleźli? Skoro oni mogli w każdej chwili go zaatakować to czemu Voldi tam nie przybył i nie zabił? Dla widza to może być właśnie głupie;] Skoro śmierciożercy mogą to czemu nie czarny pan? Ach i ta Ginny, która nie zerwała ze swoim chłopakiem tylko puszcza się za Harrym tak bardzo poruszające... Mi brakowało pocałunku po wygranej;] A z Ronem i z Lavender przesadzili wg mnie. Współczuję aktorce grającej taką postać. Wcielić się w słodką idiotkę to może być koszmar;p W książce o Księciu było sporo;] kłócić się nie będę bo zresztą mam zamiar przeczytać na nowo wszystkie części. Snape'a było za mało. Brakowało scen z opcm. Był szarą eminencją, szpiegiem ale tak bezpłciowo zabił Dumbledore'a że płakać mi się chciało i to nie ze wzruszenia. Czytałam książkę chyba z 5 razy już i w żadnym wypadku nie mogę się zgodzić że jest ona o miłości, flirtach;] to jest tylko i wyłącznie tło, ale ile osób tyle interpretacji i to wg mnie jest fajne w czytaniu książek:) że można porównywać swoje interpretacje tak samo jest z filmami. Może reżyser, pisarz ma swoja wizję, ale każdy może odebrać to indywidualnie. Ja odbieram film tak jak odbieram. Dla mnie był za słodki. Gdybym wiedziała że to będzie bardziej komedia niż Harry Potter którego znam to pewnie bym nie obejrzała. Humor w książce mnie śmieszy, jednak w filmie nie za bardzo... Ja po przeczytaniu 6 tomu nie mogłam doczekać się ostatniego. Zastanawiałam się czy Snape jest naprawdę zły czy nie. Nie czulam że 6 tom był przegadany. Było w nim dużo o przeszłości Voldemorta, były lekcje teleportacji, była zabawa flirty ale nie było tego aż tyle co w filmie. Były poszukiwania Księcia Półkrwi, Harry był przywiązany bardzo do książki co było pokazane, ale było za mało starań o zidentyfikowanie księcia. Ja naprawdę rozumiem zmiany ale mimo twojego tłumaczenia ja ich tak nie odbieram:)
No cóż, wiadomo było, że wytną dużo. I wycięli. Za to dostaliśmy scenę w Norze - dla mnie na plus, poza tym jestem pewna, że Nora wcale nie spłonęła, tak jak pisałam. Dlaczego Voldi nie przybył i nie zabił? Bo on atakuje zawsze w czerwcu, nie wiesz ;)? A tak serio, to mnie to wyglądało na próbę porwania Harry'ego, o której Voldi wcale niekoniecznie mógł wiedzieć. Jednoczenie się szkoły? Ależ pokazano je, właśnie w tym pięknym geście uniesienia różdżek! Walk zaś będzie aż nadto w siódmym filmie. Siódemka będzie cała o wojnie, to była ostatnia szansa, by pokazać trochę humoru, trochę młodości, trochę beztroski... Zresztą. Z tego, co mi wiadomo, oni scenariusz zawsze konsultują z Rowling. Jeśli ona pozwoliła na takie zmiany, widać uznała, że są OK. I wielu osobom - w tym mnie :) - bardzo się podobały.
Czytałam Harry'ego zarówno po polsku, jak i w oryginale bardzo wiele razy, jestem fanką od blisko dziesięciu lat. I mimo, że szósty tom znam prawie na pamięć, w dalszym ciągu postrzegam jako prolog do wydarzeń z siódemki. Tło, na którym rozgrywa się dramat, ale ten dramat dopiero na dobre się zacznie.
Ja też nie mogłam doczekać się siódmego tomu, chociaż ani na chwilę nie zwątpiłam w Snape'a - albo raczej w Rowling. Nie buduje się TAKIEJ postaci po to, żeby później tak jednoznacznie ją przedstawić. Byłam pewna, że jest w tym jakieś drugie dno - i było.
No cóż, film nigdy nie odda w pełni klimatu książki, nie zadowoli wszystkich fanów - to prawda stara jak świat. Nie lubię tylko kiedy wymaga się od twórców niewolniczego trzymania się oryginału. Bo oni przecież po to są twórcami, żeby STWORZYĆ coś nowego. Coś odmiennego. Na tym polega adaptacja.
Właśnie wcięło mi odpowiedź, którą wklepywałam dobre 20 minut i nie mam już siły pisać tego jeszcze raz. Ale w zasadzie wszystkie odpowiedzi na swoje pytania znajdziesz tu - http://www.magiczne.pl/index.php?showtopic=11071&view=findpost&p=366580, to forum na którym się udzielam i pisałam obszernie, co myślę o filmie. Link prowadzi do postu z moją recenzją, dalej jest jeszcze kilka poruszających wątek m.in. Nory właśnie, i Snape'a.
No i proszę, ten długi komentarz o którym wspominam wyżej widzę się jednak dodał o_O. Nic już z tego nie rozumiem, ale jest, więc nie ma problemu :).
PS
I jeszcze dobrze byłoby zrozumieć, że "podstawa" oznacza bazę, punkt wyjściowy, z którego tworzy się coś czasem zupełnie nowego.
Powiem, a raczej napiszę tak: 6 części Harry'ego nie czytałam(jeszcze) wszystkie wczesniejsze czytałam. Film mi się 1000000 razy bardziej podobał od ,,Zakonu...". Przede wszystkim efekty, śmierciożercy na początku, śmierć Dumbledore'a. Faktem jest, że nie wszystko z filmu rozumiem, ale mam nadzieję, że jak przeczytam, to mnie oświeci. Intryguje mnie, dlaczego Snape to Książe Półkrwi, co ta nazwa oznacza, bo w filmie tego nie było. Podczas niektórych scen uśmiałam się, a w czasie sceny w jaskini i śmierci Albusa na sali była całkowita cisza... najlepsza obok 3 no i może jeszcze 4 części ekranizacja. Żadna z części nie była w pełni zgodna z książką.