Dość szybko można się tego domyślić. Ale to nie szkodzi. Jeden z ostatnich filmów
Toshiharu Ikeda nie ma zbyt wiele wspólnego ze słynnym „Emil dead trap”. No, może po
za pokręconym klimatem i dziwnymi zwrotami akcji. Ale nie jest rasowy horror i gore tu
nie uświadczymy. Film bazuje raczej na klimacie, fabule i psychologii. Nasza główna
bohaterka jest towarzyszką Scissor Mana – mężczyzny, które morduje młode, atrakcyjne
dziewczyny wbijając im nożyczki w krtań. Zbrodnie popełnia metodycznie, preryjnie i
schludnie. Nie robi bałaganu, krew nie tryska po ścianach, wszystko odbywa się
sterylnie i schludnie. Po wszystkim oprawca zdejmuje białe, gumowe rękawiczki. Po
dwóch mordach, z których nasz bohaterka nie jest zadowolona, nasz upiorna para trafia
na miejsce już popełnionej zbrodnii… nożyczkami. Czyżby ktoś podszywał się pod
Scissor Mana? Od tej pory co raz lepiej poznajemy naszą bohaterkę i jej dziwne relacje z
mordercą, razem bowiem wszczynają śledztwo w sprawie tego mordu. Podobnie jak
policja, która również odgrywa tu nie małą rolę. Klimat jest mroczny, ponury i
niepokojący. Fabuła doprawdy oryginalna i wciągająca. Muzyka i zdjęcia – duży plus.
Jednak jest jeden problem – film jest zbyt rozwleczony. Ostatnie 15 minut było już nieco
wymęczone. Ogólnie 2 godziny trwania nie są tu uzasadnione, niektóre sceny można by
było pominąć, bez szkody fla filmu, a wręcz z korzyścią (pod koniec w kilku scenach
uświadczmy cienkich efektów). Mimo to film jest wg mnie godny uwagi. W sumie czegoś
takiego jeszcze nie widziałem.