I to w sumie tyle... wynudziłem się w oczekiwaniu na akcję w jakiejkolwiek postaci. Ciężko podpiąć pod konkretny gatunek więc trafiło na horror. Dobrze, że tak krótki. Szkoda, bo spodziewałem się czegoś ciekawszego skoro już nawiązujemy do historii statku, który rzeczywiście istniał i miał swoją legendę.
Jako dzieciak zaczytywałem się w historii „Mary Celeste”. Choćby w książkach Arnolda Mostowicza, ale nie tylko. „Mary Celeste” stanowiła wtedy symbol wszystkiego, co w dziwnych okolicznościach poznikało na morzu. Toteż z entuzjazmem odnotowałem pojawienie się filmu.
I co? I pstro!
W 99% jest to film o niczym,...