Poświęciłem ponad dwie godziny na cudowną podróz na Kubę, do Hawany za czasów Batisty. Zobaczyłem cudowne dekadenckie miasto, będące dawnym amerykańskim Las Vegas ale bez kiczu i tandety a za to z cudownym stylowym wysmakowaniem. To film o końcu pewnej epoki, o miejscu na świecie które odchodzi i nigdy już nie wróci. Komunistyczni rewolucjoniści zawsze z łatwością potrafili niszczyć wspaniałe stylowe enklawy w szarym świecie. Drugi wątek to uczucie pomiędzy trójkątem Fico, Aurora i rewolucja. Nie przypadkiem przychodzi tu na myśl Curtizowska Casablanka. Ale to nie to w tym filmie jest najlepsze. Jeśli komuś udałoby się odrzucić przyzwyczajenia dzisiejszego widza i skończyć z oczekiwaniem na strzelaniny, cięte riposty, nagie biusty i dynamiczny montaż to z pewnością zauważy piękne elementy plastyki tego filmu. Wspaniałe wnętrza z grą światłem zachodzącego słońca, niepowtarzalne białe garnitury i sukienki bohaterek, stylowe samochody. Wspaniałą kubańską muzykę można potraktować wtedy jako bonus.
Dekadenckie miasto ? Rimbaud by sobie łeb odstrzelił a Kafka wybił połowę Pragi gruźlicą, paradując rzecz jasna w białym garniturze. Poczytaj o innych 'cudownościach' Batisty.. Aż dziw że Morrison nie wzbudził pokładów wrażliwości w Tobie skoro nazywasz cudownością twór tego potwora Batisty.
przeczytaj raz jeszcze co napisałem, daj sobie czas na przemyślenie a potem weź udział w dyskusji w kompetentny sposób...