w końcu, albo się robi film o polityce, albo o miłości, albo o historii, albo o przemocy, albo "Ojca Chrzestnego";) Andy chciał o tym wszystkim, ale niestety dla niego, kubański "Ojciec Chrzestny" mu nie wyszedł. Niby piękna historia, muzyka i sceneria, ale brak w tym pasji i zaazgażowania. Jak robi się film o rewolucji to powinno być szybko, gwałtownie, z pazurem, a tu jest zbyt nostalgicznie i powoli. W sumie szkoda, że nie wyszło.