wybitne kino artystycznego niepokoju.
operacja na otwartym mózgu.
ręka pracuje, nóżka szyje, montażysta podchwytuje twórcze rozedrganie.
ludzie myślą, że fikcja to fikcja, a rzeczywistość to rzeczywistość. tymczasem w centrum dowodzenia studia ghibli jest dokładnie na odwrót.
artysta balansuje na krawędzi światów.
resztki jego ziemskiej powłoki cielesnej są tu, istotności są gdzie indziej.
gdzie? pomiędzy. w stanie pośrednim, przejściowym.
głęboko zanurzony, ale bardziej w sobie.
tak, aby nie było za płytko - bo film będzie nieudany, ale też nie za głęboko - bo można już stamtąd nie wrócić.
urojenia i odrealnienia, scenorys jako bardo.
to, co david lynch nazywał obławą na wielką rybę,
a
artur rimbaud czynieniem z siebie jasnowidza poprzez długie i bezmierne, wyrozumowane rozregulowanie wszystkich zmysłów,
pan miyazaki nazywa grzebaniem we własnym mózgu. zatapianiem w podświadomości i wyławianiem pomysłów z błotnistej, niezgłębionej części umysłu. aktem stworzenia bez którego nic nie ma. ryzykiem, za które płaci się najwyższą cenę, kiedy otworzy się mózg zbyt szeroko. drogą bez powrotu.
mistrz rodzi swoje dzieci kosztem otoczenia. to wampirysta u kresu sił, karmiący się witalnościami - tych, którzy jeszcze żyją i tych, którzy już pomarli.
w poporodowe uwolnienie wpisane jest wytchnienie - trwa ono chwilę, a potem noc, znów noc i kolejne niepokoje, które napędzają kolejne zapłodnienia, które generują kolejne bóle porodowe.
i tak bez końca.
coś jak wiatrak, który nie może się zatrzymać - nawet kiedy odłączy się go od prądu.
wieczne dokopywanie się do ukrytych zasobów i nieznanych pokładów energii, które nigdy nie znajdą finalnego rozładowania. ale trzeba się oszukiwać, bo nie można oddawać kontroli. utrata kontroli grozi zastygnięciem w bezruchu, a bezruch jest synonimem śmierci.
wszystko to jak mniemam udaje się tutaj podchwycić w sposób doskonały. wychodząc od prostego making-of z planu filmowego, dochodzimy do granic formuły. całkowicie ją wyczerpujemy.
pozycja obowiązkowa, która powinna być domontowana do Chłopca i Czapli jako jego integralna składowa - na podobnej zasadzie, na jakiej Jim & Andy powinien być domontowany do Człowieka z Księżyca formana.
tworzenie na granicy szaleństwa - nie, jak u herzoga, w amazońskiej dżungli, pomiędzy niebem a kinskim, a - nad kartką papieru, z ołówkiem w ręku i na wygodnym fotelu.
jesteśmy w tym dokumencie tak blisko owego obciętego ucha van gogha jak jeszcze nigdy nie byliśmy.