Sam pomysł na film był ciekawy, ale efekt wyszedł bardzo słaby. Mam wrażenie, że ten obraz jest
niezwykle powierzchowny. Poruszono kilka wątków, ale wszystkie są ledwo zarysowane i jakoś
mało przekonujące. Może gdyby powstał kilkuodcinkowy serial, to sytuacja wyglądałaby znacznie
lepiej. Królikowski bardzo się starał, ale nie uratował tej produkcji. "Hel" mnie nie poruszył,
właściwie nie wywołał specjalnych emocji. Najbardziej ciekawiło mnie, czy złota rybka została
"zamordowana" przez pana Topę na potrzeby filmu ;).
A u mnie wręcz przeciwnie, wiele emocji wywołał, być może dlatego że temat jest mi bliski. Mój ukochany okazał się uzależniony od alkoholu i wpadał w ciągi. Za pierwszym razem to był szok. To niesamowite, jak nagle zmienia się osobowość takiego człowieka i jak jest w stanie dopiec osobom bliskim oraz rozwalić wszystko wokół siebie - rodzina, praca. Będąc z taką osobą nagle z nieba wpada się prosto w piekło. Oglądając film nie wiedziałam, że będzie o uzależnieniu, więc rozwój fabuły był zaskoczeniem, jakbym przeżyła de ja vu. Prochy , alkohol, to wszystko podobne. A poza tym klimat filmu jest super, sceny w szpitalu i rybkożercy rozbrajają. Oczywiście, że można napisać tasiemiec o uzależnieniu. Tu uwypuklony jest aspekt niszczenia relacji z bliskimi. Najpierw żona i syn, którym tak dopiekł, że nie chcą go znać. Potem Czeszka, która ostatecznie spakowała walizki. Na koniec koleś musi od nowa zbierać gruzy i składać powoli to co rozwalił.
mnie też intrygowała głównie rybka; dlaczego współczesne polskie filmy (psychologiczne? obyczajowe?) są takie nieudaczne??? mamy przecież świetne tradycje! a teraz płycizna na przemian z wywalaniem flaków, jak to dobrze ujęła joa - "bohater" "musi od nowa zbierać gruzy"... nie dałby rady jakby był choć trochę prawdziwy, nie wiem komu ten film ma dawać nadzieję? nałogowcom? że można w każdej chwili zacząć od nowa? otóż, nie można
iyho da się, ok, ale nakręcić o tym film, to wyzwanie, któremu ten tutaj dajrektor nie podołał w mojej nieskromnej opinii
możliwe że nie podołał, tym bardziej że (wypowiedziałem się wcześniej zbyt ogólnie, teraz korekta): w filmie gościu dawał sobie helupę po kablach, nie spodziewam się żeby heroinista mógł tak prosto z tego wyjść... a więc w filmie sporo zabrakło pod koniec, a film wręcz nosi nazwę HEL (helupa-heroina): to jest o heroinie- najbardziej uzależniającym i pogrążającym środku (a nie tylko bajka o jakimkolwiek uzależnieniu czy upadku jakich wiele, w której gościu jedynie dla przykładu daje sobie w żyłę, a mógłby np. po prostu sniffować szczura), a więc ten tytuł to pewne wyzwanie, któremu jednak nie sprostano w sposób wiarygodny. koniec końców, przyznaję rację... sam coś przegapiłem