Mel Brooks sięga po jeszcze większy rozstrzał stylistyczny. Zaczyna się jak "Odyseja kosmiczna" zmiksowana z "Walką o ogień", później przyjdzie jeszcze pora na kpinę z widowisk biblijnych, kina sandałowego, będzie Hiszpańska Inkwizycja ubrana w formułę musicalową i w końcu typowe kino kostiumowe. Przyjemna i całkiem zabawna rzecz, choć nie jest to Brooks u szczytu formy. Kilka grepsów jest naprawdę udanych, znajdzie się też nieco niewypałów, ale ogólny poziom całości jest z pewnością przyzwoity. Do tego plejada stałych współpracowników reżysera (DeLuise jako Cezar, wyraźnie wzorowany na Neronie, Kahn jako cesarzowa) i... Orson Welles w roli narratora. Zwłaszcza ten ostatni aspekt przemawia zdecydowanie za tym że po "Historię świata" sięgnąć warto.