Tak jak i poprzednie części ale tu dochodzi do kumulacji głupoty i bezsensu. Po genialnym Władcy Pierścieni Peter Jackson albo zapomniał, jak nakręcić dobry film albo uznał, że koniecznie musi powtórzyć epickość i rozmach WP, co przy Hobbicie nie ma najmniejszego sensu. Przejdę więc do minusów, których jest od groma i jeszcze trochę:

- Rozwleczona do granic możliwości bitwa, która przy tym jest tak nierealistyczna i nudna, że nie ma w niej żadnego napięcia
- Mnóstwo zapychania czasu coraz bardziej kretyńskimi wątkami, typu Thranduil chce biżuterii żony, Grima junior upycha stanik pieniędzmi, jakieś robale jedzące ziemię, Gandalf i zepsuta różdżka itd.
- Tak absurdalne i przesadzone sceny akcji (Legolas wskakujący po walącym się moście niczym Mario) rodem z gier komputerowych, przez które nie ma żadnego poczucia zagrożenia (bo i tak każdy wszystko przeżyje)
- "Błyskotliwe" dialogi, w których w różnych odmianach przewija się to samo, czyli "świat upadnie, bla bla", "wszyscy spłoną, bla bla", "czai się cień, bla bla". Serio, można by napisać z tysiąc takich kwestii które niczym się nie różnią i mają tylko brzmieć podniośle, co średnio im się udaje.
- Źli, którzy zamiast robić to gadają, ze Smaugiem na czele którego niekompetencja osiągnęła szczyty kiedy pół godziny zajęła mu nieudana próba zniszczenia jednej drewnianej wieży
- Wygląd filmu, tak podrasowany i sztuczny że wygląda jak gra komputerowa.
- Leniwe CGI, przez które wszystkie krasnoludy w armii Daina są identyczne, tak jak elfy Thranduila, poza tym wygenerowane tak, że poruszają się identycznie.
- I mnóstwo pomniejszych debilizmów.

Plusów jest jak na lekarstwo i nie ratują one filmu
+ Martin Freeman
+ Scena w Dol Guldur, przekombinowana jak wszystko w filmie, ale trzymająca jakiś poziom