Tak się ostatnio zastanawiałam nad ekranizacją Hobbita i co by było gdyby wzięli się za Silmarillion (pomijam fakt że praw nie sprzedadzą). Wiele osób narzeka na Hobbita. Niestety połowa z nich to jedna i ta sama osoba a ¼ robi to chyba z nudów lub w myśl zasady "brak krytyki to dzień stracony". Pozostali mają trafne uwagi. I do tych pozostałych się zwracam.
Faktem jest, że Hobbit to nie jest drugi Lotr. Ma trochę głupich scen, ale ogólnie gdyby analizować scena po scenie to nie jest źle. Lotr też nie ustrzegł się takich scen np. rozbrojenie Gandalfa przez Nazgula. Chodzi o to, że strasznie się bronicie przed ekranizacją Silmarillionu powtarzając, że na pewno by go zepsuli. Ale tak szczerze to co by zepsuli? Nawet gdyby było tam więcej niż w Hobbicie dziwnych scen (w co wątpię bo to inna waga dzieła) to pewnie byłoby też wiele scen fajnych, które by cieszyły. A te złe zawsze można przewinąć. Jeśli nie lubię wątku z Goblinami to go nie oglądam. Zaś cieszą mnie np. sceny w Rivendell. Nie podoba mi się spływ beczek, ale uwielbiam rozmowę Bilba ze Smaugiem lub Thorina z Thranduilem. Po prostu są sceny, których byłoby mi żal nie zobaczyć tylko dlatego, że jest kilka takich co wywołuje u mnie facepalm.
Jestem zdecydowanie przeciw. Jak już ktoś zauważył to historii w rodzaju opowieści o opowieściach. Masa wątków, które niekoniecznie się z sobą łączą. Dużo historii zbyt niesamowitych i specyficznych by przenieś je na ekran-stworzenie Ardy, przebudzenie elfów, przebudzenie ludzi. Do tego część z nich jest niekoniecznie hollywodzka, co nie znaczy, że jest zła. Wręcz przeciwnie świetna i mitologiczna, ale nie ma tam epickich bitw, tylko kładzenie fundamentów pod dane wątki np geneza Saurona. Do tego założę, że wycięliby bardzo wiele historii, bo to zbyt rozległa i złożona historia na dzisiejsze kino. Na pewno skutkowałoby to wycięciem wątków, które nie są w duchu hollywod- jak choćby trzy powyższe, a zostawieniem jakiejś małej części tego co ma w sobie coś z dzisiejszego hollywodu np opowieść o Berenie i Luthnie- materiał o arcyważnej misji z wielką miłości w tle.
Wracając do bitew, widowisk, nie piszę, że nie ma ich tam wiele- wręcz przeciwnie. Tylko tego jest tak dużo, że na ekranie by przedobrzyli, bo co za dużo to niezdrowo.
Poza tym to tak rozległa książka, że zrobili by z tego franczyzę na 15 filmów- skoro z cienutkiego hobbita zrobili trylogię.....
A tego nie widzę kompletnie.
Ok, dzięki za odpowiedź. Weź tylko pod uwagę, że z Hobbita chcieli wycisnąć jak najwięcej. Przy Silmarillionie spokojnie mogliby użyć przy tym mniej siły a co za tym idzie raczej by cieli niż rozwlekali. Historia Berena i Luthien jest faktycznie iście hollywoodzka a co za tym idzie nie wiele by musieli zmieniać :)
Po:
1. Raczej nie będzie już żadnych ekranizacji, adaptacji z Śródziemia, a przynajmniej na pewno nie Silmarillion.
2. Filmy odpadają, najprawdopodobniej musiałby być to serial, dobrze gdyby był mocną konkurencją dla Wikingowie i Gra o Tron.
3. Najlepiej gdyby ten serial miał plenery, kostiumy, charakterystykę, czyli charakter niczym WP, oczywiście mniej CGI i bardziej ostrzejszy klimat, z mocniejszymi scenami. Nie pogardziłbym innymi mniejszymi nawiązaniami do WP jak i Hobbita.
Wnioskuję, że chciałbyś zobaczyć jego ekranizację :)
P.S. Ad.1 Nigdy nie mów "nigdy".
Jest tylko, że nie wszystko. I też zależy czego oczekujesz. Bo jeżeli jak kolega wyżej dosłownego pokazywania wszystkiego to niestety nie jest to możliwe bo np. takie niesamowite piękno Valinoru tylko możemy sobie dopowiedzieć do pokazanego zwykłego Valinoru.
A utworzenie Ardy, czy podróż Earendila? To są zbyt mistyczne i magiczne rzeczy, by dało się je jakoś wizualnie przedstawić. To trzeba sobie samemu wyobrazić.
Oczywiście niektóre, bardziej "przyziemne" sytuacje jak najbardziej da się zekranizować, a upadek Numenoru starczyłby za osobny film.
A po co z utworzenia Ardy robić film? Tu naprawdę wystarczyłby krótki prolog.
I co jest takiego nie do zrobienia w tej podróży Earendila?
Nie mówiłem nic o filmie. Nie wyobrażam sobie w ogóle jak przedstawić stworzenie Ardy choćby w prologu - chyba jako ilustracje w jakiejś starej księdze, to by było wyjątkowo stylowe.
Cała podróż jest praktycznie niemal niemożliwa do przeniesienia na ekran. Przejścia z morza na niebo i ponownie na morze - jak to zrobić, by nie przypominało Disneya? No i właśnie - jak tu ukazać Valinor?
W Harrym Potterze genialnie przedstawili historię insygniów w taki inny sposób. Mi się to bardzo podobało. Nie widzę w tym nic złego. Każdy sposób dozwolony.
Nic nie musi przypominać Disneya jeśli temu się nie nada takiego charakteru. To jest to co kiedyś napisała calays. Skoro jestem w stanie uwierzyć w smoka to też będę w stanie uwierzyć w podróż z morza na niebo i z powrotem. Chyba każdy wie w jakim się to wszystko dzieje świecie.
"jak tu ukazać Valinor?"
Normalnie jak wszystko inne. Przecież tam elfy normalnie żyły.
O właśnie, takie rozwiązanie jak w Insygniach Śmierci też byłoby fajne - po prostu żeby dać do zrozumienia, że to co oglądamy to legenda, coś nierealnego, czego nie da się przedstawić normalnie.
Mówię o tym, że trudno przedstawić podróż Earendila żeby wyglądała mistycznie, wręcz sakralnie, a nie dosłownie i bajkowo.
Nie masz racji, mówiąc że Valinor to normalne miejsce, gdzie żyją elfy. To było coś w rodzaju raju, nieba. Ukazanie go z budowlami, mieszkańcami, to odarcie go z magii. Jak ukazać Valinor? Jako odległe, świetliste, białe wybrzeże - tak jak je określił Gandalf. Ewentualnie pokazać go w pełnej krasie dopiero po tym - ale tak, żeby wyglądał naprawdę Valarowsko, nie jak miasto elfów. No i Valarowie - jak ich przedstawić? W Śródziemiu, w swej cielesnej formie mogliby być po prostu pięknymi olbrzymami, a w Valinorze, gdzie każdy jest widzialnym odbiciem swej duszy?
Ale ja wiem czym był Valinor :). Tylko chodzi o to, że nie da się przedstawić pewnych rzeczy i niestety musi to pozostać w strefie wyobrażeń i wiary, że to co "mówią" (narrator, bohaterowie) o mistyczności to po prostu prawda. Można za to pokazać budowle, elfy i toczące się tam życie. Zgadza się, byłby obdarty z magii. Ale w Śródzieniu dzieje się tyle historii po co zatem skupiać się na Valinorze?
Nie jestem za pokazywaniem Valarów w Valinorze. W Śródziemiu mogliby być olbrzymami, natomiast w Valinorze ograniczyłabym się tylko do głosu i światła. W ogóle ich czas w filmie ograniczyłabym do niezbędnego minimum.
Ale tak naprawdę to ciekawi mnie czy chciałbyś zobaczyć zekranizowany Slmarillion licząc się właśnie z obdarciem w pewnych momentach z mistyczności i być może czasem głupimi zmianami/ scenami.
Uważam że zekranizowanie Silmarillionu to niemalże Mission Impossible - jeśli już, to reflektowałbym na serię - bądź lepiej na serial - który ukazywałby tylko te "fizyczne" wydarzenia, te mistyczne ukazując właśnie jako umowne retrospekcje - jako ilustracje w księgach (takie coś było w "Thor: Mroczny Świat") albo taką mglistą animację jak w HP.
Za to BARDZO bym chciał, gdyby powstał film o upadku Numenoru - jeden, monumentalny, super-długi film. To jest wspaniały materiał na arcydzieło kina, tyle że okazałby się najpewniej najdroższą produkcją w dziejach - bądź co bądź film musiałby zawierać sceny zatopienia całego kontynentu - a efekty specjalne kosztują. Jeszcze nigdy w żadnym filmie czegoś takiego nie było.
Tak, film o Numenorze mogliby nakręcić. To byłby bardzo długi film :). No i moglibyśmy mieć fizyczną i piękną postać Saurona i języku bardziej wężowym niż Sauron :)
W roli Saurona na Numenorze idealnie widzi mi się Tom Hiddleston - niby niegroźny z wyglądu, król wszak uważa go za ofermę, który nie pozbawi go władzy - ale w każdej chwili gotów kogoś zabić.
Ach ten Tom. Wiem, że jest szał na niego po Thorze i Avengers :). Niestety nie oglądałam ani jednego ani drugiego więc mnie ta gorączka Hiddlestona nie dotknęła. Nie jest zły, ale wolałabym kogoś ładniejszego. Sauron był piękny.
No właśnie, tu mam pewne obiekcje. Piękny i wspaniały był kiedy służył Morgothowi i potem, jako Annatar. Ale jego postać na Numenorze widzi mi się jako mniej wspaniała i wyniosła, a bardziej uległa czy wręcz ofermowata - musiał przecież przekonać króla, że jest całkowicie niegroźny. Dlatego Hiddleston idealnie mi pasuje na tę rolę - jest taki właśnie niepozorny z wyglądu, ale czuć od niego samo zło.
No i Hiddleston kiedy chce potrafi być też majestatyczny i władczy - nie wątpię, że w scenach, kiedy Ar-Pharazon wyruszył do Valinoru, a Sauron przejął władzę w Numenorze, też świetnie by się odnalazł.
Z książek można wnioskować, że Sauron w Numenorze przybrał tą samą postać, w której stawił się przed Enowem, a potem działał jako Annatar. Z tego co pamiętam z Niedokończonych Opowieści (chyba???), jego postać niektórym Numenorejczykom wydawała się piękna, innym groźna.
Podsumowując, lubię Hiddlestona, ale do roli tego trickstera akurat się nie nadaje ;p
Nie, nie widzi mi się jako wspaniały i wyniosły tylko piękny z urody.
"Sauron nie był wszakże z rasy śmiertelników i chociaż utracił wtedy cielesną postać, w której uczynił tyle złego, i nigdy odtąd nie mógł się wydawać ludziom piękny."
Nie wiem czy od Saurona powinno być czuć zło. "Ludzie zdumiewali się, bo wszystko, co mówił Sauron, brzmiało szlachetnie i mądrze." Ja go widzę jako piękną istotę o delikatnych rysach twarzy i podstępnym języku. Oczywiście każdy piękno postrzega inaczej :).
Chodzi mi nie o to, żeby inne postacie czuły od niego zło - tylko my, widzowie. A do tego Hiddleston nadaje się znakomicie. Postać odgrywana przez niego innym postaciom wydaje się niepozorna, niegroźna, ale nam od początku wydaje się niepokojący.
Wszystko, co mówił Sauron, brzmiało mądrze i prawdziwie, tak samo jak Saruman we "Władcy Pierścieni". Zauważ, że taka samo działał na swoich słuchaczy Hitler - z wyglądu był niepozorny, ale wszystko, co powiedział, wydawało się tak mądre, prawdziwe, kiedy wszystko inne jawiło się jako głupie, prostackie. O to mi chodzi.
Hiddleston po odpowiednim przystrojeniu wyglądałby wcale dobrze, kiedy już przyszłoby co do czego :)
W podróży Earendila nie potrzeba przejścia "z morza na niebo", bo w tym czasie Valinor był jeszcze na ziemi. Część Noldorów nawet stamtąd przywędrowała do Śródziemia na piechotę przez lodowce i kry Helkarakse.Valinor był tylko magicznie ukryty i zabezpieczony przed powrotem Noldorów dopóki nie nadejdzie czas, kiedy zostanie przepuszczony posłaniec - Earendil.
Dopiero po zatopieniu Numenoru "przeniesiono" Valinor w inny wymiar i tylko elfy mogły wpłynąć na "prostą drogę" czyli tak jakby przejść "na niebo", ale to już inne czasy.
Właśnie o to chodzi, żeby przedstawić przede wszystkim fizyczne wydarzenia, a resztę tylko jako wzmianki pozostawiające jeszcze wiele dla wyobraźni. A stworzenie Ardy wcale w filmie nie jest potrzebne, nawet w prologu, najwyżej ktoś z bohaterów mógłby o nim wspomnieć słowami.
Oj tam, oj tam - nie było na pewno jeszcze w żadnym filmie zatopienia kontynentu? Było chyba już kilka filmów o Atlantydzie, poza tym kilka amerykańskich katastroficznych o końcu świata, gdzie Ameryka się rozpada i nie tylko ;)
Ale prawda, że Numenor to inna jakość.
Było zatapianie się wybrzeży, czy rozpadanie ziemi, jak w "2012", ale scen pochłonięcia w jednej chwili całego kontynentu przez morze jeszcze nie było :)
No i poza tym, były jeszcze inne sceny, które trudno przedstawić w filmie - np. Wojna Gniewu - Valarowie, od których wściekłości rozpada się skorupa ziemska, miliony orków, armia balrogów, smoki, skrzydlate smoki, wilkołaki, źli ludzie, Earendil na latającym statku - to byłaby najbardziej skomplikowana i spektakularna bitwa w historii.
Ej serio, co wy widzicie w tej książce? Bo to jest pierwsza ksiazka w której utknąlem i naprawdę zaluje wydanej na nia 50zl...
Ośmiesza się fanboju hobbita i tak po prawdzie, silmarilon dłuży się jak guma z majtek- mimo faktu, że jest stronicowo krótszy niż lotr- więc w sumie rozumiem, że można go nie kochać.
50zł?!!! Ja dałam 10 :) ale mam wydanie kieszonkowe, nie polecam :].
Świetne nowe historie. Poza tym poznajemy też wcześniejsze losy bohaterów, historię całej Ardy od początku powstania, Valarów, Valinoru, Numenoru... Masa tego jest. Jak ktoś się interesuje Śródziemiem to może pogłębić swoją wiedzę. Problemem są liczne nazwy, ale da się przeżyć.
Jak utknąłeś na początku to może spróbuj ruszyć dalej. Początek jest faktycznie z lekka nużący.
Niestety aż tyle... Kupiłem w Empiku w twardej oprawie (kocham twarde).
Utknąłem gdzieś na 50str... Jedyne co przeczytałem z wiekszym zaangażownaiem to rozdział o pierścieniach
Ojej to Ty na początku jesteś. No szkoda, że się nie możesz przemóc. Tam później naprawdę jest wiele ciekawych historii.
Nie przejmuj się ja wygrałam za 4 razem ;) wcześniej też miałam „problemy”, wiesz kiedy wkręcasz się w jakiś motyw historii bardzo, bardzo to chcesz poznać wszystko na temat świata. Dlaczego historia, którą znasz potoczyła się w ten sposób (bo przeszłość ma znaczenie), mamy stworzenie świata, dowiadujemy się kim był np. kiedyś Sauron, dlaczego był jaki był min. oczywiście bo tu jest masa, masa innych rzeczy i historii to tylko przykład. Książka ta jest tak naprawdę „kluczem” do zrozumienia Śródziemia i losów tego literackiego świata.
Taki przykład - Igrzyska które lubisz ;) mam te 3 części, nie chciałbyś aby wyszła książka, która opowiada dokładnie ze szczegółami o tym jak doszło do tego, ze mamy 13 dystryktów, inne historie bohaterskich czynów itd ;)? Fajna rzecz - u Tolkiena trudność bierze się z języka … no stylistyki jaką posługuje się Tolkien i tym, że facet uwielbia opisy ;) Sama łapałam się na tym, że musiałam cofać się do akcji bo opisy mi namieszały w głowie ;p
Na prawdę nie mam nic do Śródziemia. Poprostu Silmarillion mnie zanudził.
Oczywiście że chciałbym! Ale Collins powiedziała że do Igrzysk już nie wraca.
Każdy ma takiego pisarza. Ja ostatnio uwielbiam Johna Greena. Kocham jego książki (są fenomenalne). Polecam przeczytać jego: Gwiazd Naszych Wina, Papierowe Miasta, Szukając Alaski czy 19 razy Katherine
Taka tematyka, ona jest trochę poważna, nie wiem jak to dobrze ująć ale to trochę jak książka od historii ;) nie każdego musi pasjonować heh ;) Ja ją uwielbiam, może wrócisz do niej za parę lat? Nie ma co się zniechęcać, ale też nic na siłę …. odłóż ją i spróbuj za rok … ja „pokonałam” tę książkę w liceum tak w całości absolutnej wcześniej kończyłam w połowie itd. trochę późno ale szczerze Ci powiem, że nie ma się czego wstydzić jak masz mieć niemiłe wrażenia to spróbuj za jakiś czas może wtedy bardziej ci jakoś przypadnie go gustu ;)
Mogłeś wypożyczyć z biblioteki. Ja tak robię. Jedyna książka Tolkiena którą kupiłem to Hobbit.
No to możesz robić tak że jeśli nie jesteś przekonany do jakiejś książki to najpierw ją wypożycz a później, jeśli ci się spodoba, kup.
Z pewnością wiele zostałoby dodane do filmu na podst. tej książki, bo tak jak w LOTRze czy Hobbicie pełno tam niedomówień, przeskoków, ogólników i strasznie niefilmowych scen.