Zastanawiam się od października, czy iść na BPT. W tamtym roku z H2 wyszłam nie wierząc w to, co zobaczyłam, nie mogłam uwierzyć że ten film został przez PJa w około 1/3 doszczętnie spartolony. A z tego co wiem H3 jest o wiele gorszy. I w sumie wcale się nie dziwię, po dwójce przestałam oczekiwać czegokolwiek. Poszłabym w sumie żeby obśmiać, ale nie wiem czy mi się ten zamiar uda ;D. Bez tych wszystkich scenek typu Zmierzch w Hobbicie, piękne oczka Taurieli i opętany Thorin mający swoją rodzinę za mało potrzebny dodatek dwójka byłaby dla mnie lepsza od jedynki. Dużo jest tutaj tych wątków? Jak z komiksowością? Jeszcze jedna rzecz której się obawiam, to że nie zobaczę w ogóle śmierci Kiliego czy Filiego, skoro w filmie nie może pokazana być krew (PG-13 zobowiązuje przecież!). Sam Pan Piter utrzymuje że to najlepszy film jaki nakręcił, bo, uwaga, jest w nim dużo akcji XD No to ja się zastanawiam czy zobaczę tam cokolwiek poza Legim-terminatorem i dających po oczach CGI. Ale już wolę komiks, niż bzdurne romansidło. Jest tam COKOLWIEK, co warto tak „normalnie” zobaczyć, jakieś prawdziwe emocje, których obśmiać nie można? :P
Jak coś to możecie dawać umiarkowane spoilery ;)
Idź na ten film, chociażby po to aby wyrobić sobie własną opinię.
Wg mnie ten film jest jedną wielką farsą, myślałam, że reżyser który zapowiada, że z takiej książki jak Hobbit chce zrobić trzy części, ma pomysł na scenariusz, okazało się że tak nie jest. Wciąż mam wrażenie, że to kpina, że to jakiś żart, bo jak można zroboć taki bełt z prozy Tolkiena?
Opinie są skrajnie różnie, dlatego warto zobaczyć film i wydać własny werdykt. Ja mogłabym się w tym momencie rozpisać mówiąc co mi się nie podoba, ale bie chcę spoilerować.
Co racja to racja. Najlepiej pójść na film i samemu ocenić, jednak autorka wpierw zapytała zanim obejrzała. Teraz nawet jeśli by chciała to i tak podświadomie będą nie podobały się jej aspekty, które w tym temacie wymienili inni,a nóż mogły się jej spodobać. No cóż.
Do Autorki"
Tak na przyszłość to jest taka opcja w czasie dodawania postu o możliwych spoilerach...
Widać 2 lata na fw to i tak za mało, żeby to zobaczyć ; /
Tak chyba zrobię. Właściwie to nawet jestem ciekawa, co tam zobaczę i wiadomo, na dużym ekranie nawet całkiem fajnie to wygląda, pomijając wszystko inne. Co PJowi odbiło, to ja nie mam pojęcia. Niedawno byłam na maratonie WP i byłam zaskoczona, ile tam jest wspaniałych scen, prawdziwych emocji, pięknych widoków z NZ, a nie nierealnych CGI. Ale teraz to się chyba wartość filmu liczy po tym ile jego procent zajmują efekty specjalne. Oby tylko ten reżyser jakichś Dzieci Hurina nie nakręcił, czy coś, brrr. Z wiekiem zaczyna mu coraz bardziej odwalać...
O, a to ciekawostka. Tak się składa że nie widziałam/słyszałam jeszcze opinii (takiej zupełnie) pozytywnej - "O, jaki super, wzruszający film" ;)
Jeśli potrafisz odciąć się od książkowego oryginału, to film wypada bardzo dobrze. Tylko z tego co widzę, to z takim nastawieniem szkoda Twoich pieniędzy. Jeśli oczekujesz EKRANIZACJI, to się jej nie doczekasz - wątki, które wycięto w poprzednich częściach, a które były w książce, a także te, których w książce nie było, a które rozpoczęto w H1 i H2 raczej nie pojawią się i nie znikną tak o! Zgodzę się, że niektóre sceny trochę się dłużą, jest też parę MOCNO naciąganych fragmentów, jak wcześniej wspomniany Bilbo, zabijający orki rzucając w nie kamieniami, ale w LotR też było sporo takich scen, więc nie do końca rozumiem wzburzenie ludzi, którym nagle się to wszystko nie podoba ;].
Przede wszystkim: jest to najmniej bajkowa część Hobbita - i pod względem kolorystyki i pod względem fabuły. Zaczyna się robić momentami, ponuro, epicko, mrocznie - tak jak pamiętamy to z okrytej sławą ekranizacji LotRa. Hobbit nadal pozostaje baśnią w porównaniu z Władcą Pierścieni, ale takie też było zamierzenie Tolkienia, więc twórcom nie można w tym względzie nic zarzucić. Osobiście ze względu na sentyment - wyszedłem z seansu cholernie zadowolony, ale trzeba też zaznaczyć, że jestem od wczesnego dzieciństwa psychofanem Tolkiena i całego uniwersum, a jednocześnie potrafię zaakceptować modyfikacje scenariusza względem pierwowzoru, bo rozumiem, że ciężko jest zrealizować ekranizację doskonałą.
No jeśli o to idzie, to ja oryginał pamiętam piąte przez dziesiąte, więc oczekiwać całkowitej zgodności z nim nawet bym nie mogła ;D Ale nie jestem bezkrytyczna, jak niektórzy.
"wyszedłem z seansu cholernie zadowolony, " "że jestem od wczesnego dzieciństwa psychofanem Tolkiena"
To znaczy,że masz niezły bałagan na strychu,bo to jakieś totalne sprzeczności.Tolkien przewraca się w grobie,to pewne.
Moim zdaniem jest bardziej oglądalna niż poprzedniczki (mam na myśli Hobbity, rzecz jasna), ale to wciąż średniak rodem z Hollywoodu. Pan Jackson powinien nauczyć się co nieco o tworzeniu scenariuszy, zanim przystąpi do tworzenia adaptacji klasyki literatury. W filmie o Hobbicie Hobbita raczej nie uświadczymy (notabene jest on 'tylko' protagonistą), PJ w desperacji postanowił znokautować go na ostatnie 30 minut Bitwy, bo nie mógł znaleźć mu miejsca w historii.
Dorzuć do tego nędzne love story i Thorina, u którego przemiana praktycznie nie następuje (w jednej scenie jest taki, w drugiej inny, po prostu) oraz zmieszaj to z tandetą techniczną i męczącymi walkami, a otrzymasz całokształt Bitwy Pięciu Armii.
A tak z ciekawości spytam, pod jakim względem BPA lepsza? Bo zazwyczaj jak patrzę na oceny ludzi, którym podobała się jedynka i dwójka, to tutaj ta ocena jednak drastycznie spada, mówią, że ta część jest absurdalna, śmieszna, do niczego...
O dziwo, jedna klasyka Pidżejosowi wyszła bardzo dobrze, Władcy Pierścieni nie mam wiele do zarzucenia.
Boże, na początku przeczytałam "love story Thorina" i się nieźle przestraszyłam, co twórcy jeszcze tam nawymyślali xD Co do wątku Kilego i Tauriel jest dla mnie rzeczywiście jednym z największych faili całego filmu, choć takim "normalnym ludziom", którzy idą na film bez jakichś wygórowanych oczekiwań, pewnie się podoba.
Trudno mi powiedzieć, w jakich aspektach była lepsza. Moim zdaniem cała trylogia trzyma równy poziom, a ta część jest po prostu najbardziej oglądalna.
Władcę Pierścieni widziałem bardzo dawno, ale raczej miło wspominam. Pewnie zaplanuję jakoś niedługo powtórkę.
W tej części love story obejmuje też w większym stopniu Legolasa i pseudofilozoficzne truizmy Thranduila, więc jest jeszcze gorzej.
Władca do Hobbita ma się naprawdę jak epicki film z prawdziwego zdarzenia do głupiego amerykańskiego blockbustera, tak ogólnie rzecz ujmując, więc warto ;)
Czy ja wiem. Mnie już po obrzydliwym trójkąciku wziętym żywcem ze "Zmierzchu" i wpakowanym do Hobbita zupełnie na siłę, już nic w tej kwestii bardziej nie zaskoczy. Wręcz mam wrażenie, że sceny z Taurielą i Kilim są specjalnie tak pisane, żeby wyszły jak najbardziej głupio i infantylnie.
Ja bym poszła, choćby po to, żeby nie musieć się zastanawiać co mnie ominęło. Komiksowość - jest. Legolas - Terminator - jest. Zakochana Tauriel - jest. No, ale oprócz tego są fajne nawiązania do LOTRa (moim zdaniem udane) i dla mnie to chyba główny atut tego filmu. Prawdopodobnie wkurzysz się na ingerencję w fabułę i zwątpisz w prawdziwość tytułu tej części, ale ja bym nie odpuszczała tak łatwo ;)
Od H2 minął rok, a mi w dalszym ciągu po niektórych scenach pozostał jedynie niesmak - wolałabym ich w ogóle nie widzieć. Mimo to pójdę na H3, za ciekawska jestem niestety żeby tego nie zrobić. A że wiem już czego się spodziewać i idę się tylko pośmiać, to nie oczekuję nic zupełnie :) Jak dużo jest ilościowo tego pomostu H-WP? Bo najpierw liczyłam na cos koło połowę filmu, ale po tym co czytałam to wywnioskować można że to jest tylko kilka minut.
Jest parę różnych wstawek w trakcie filmu, trochę sugestii o pierścieniu, wzmianka o Aragornie, nawiązanie do sceny na Wichrowym Czubie (moim zdaniem scena walki z Sauronem jest takim nawiązaniem), jest kolczuga z mithrilu, jest Sauron coraz bardziej przypominający oko, jest nawiązanie do pierścienia Galadrieli, ktoś na forum zasugerował, że żołądź niesiony przez Bilba to potem będzie "Party Tree", no i jest stary Bilbo (Ian Holm) i Lobelia kradnąca łyżeczki na koniec. Pewnych rzeczy na pewno nie wyłowiłam, pewne są na zasadzie (być może tylko moich) skojarzeń (np. zwróć uwagę na oczy Sarumana w scenie starcia z Nekromantą - ciekawi mnie, jakie będziesz mieć odczucia).
Kiedyś miałam nadzieję że pokażą Aragorna jako dziecko, to mogłoby być ciekawe, a historia jego rodziców też jest przecież całkiem dokładnie opowiedziana, więc dałoby się. No i gdyby przemieścić ten nieznośny wątek romansowy w jakąś inną scenerię... ehh, marzenia. Sceny w Dol Guldur i powiązane z Białą Radą zobaczę z chęcią, fragmenty sauronowe były jak dotąd jednymi z lepszych. Dziwne tylko, że czarodzieje wiedząc że to jest on nie mają o tym pojęcia na początku WP. Zbiorowa amnezja? ;)
No właśnie, ktoś o tym tu niedawno pisał - Gandalf w LOTR tylko domyśla się, że Sauron powrócił. A tu jest podane na tacy, wręcz "in your face". Mnie bardzo spodobały się Nazgule w tym "Hobbicie" - żałuję, że nie da się walnąć stop-klatki i przyjrzeć się im dokładniej. Aragorna niestety nie ma, a też pamiętam sugestie na forum, że mogli by go pokazać. Dziwne, że na inne rzeczy był czas, a akurat na takie połączenie fabuły z tych filmów nie. Wątek Legolasa z jakiegoś powodu jest w miarę rozwinięty, a ten czas można było przeznaczyć na coś innego. W każdym razie ucieszyłam się, że o nim wspomniano - ba, w tle nawet pojawia się motyw muzyczny z Gondoru, co akurat tam było w pełni uzasadnione :)
Na początku LOTRa mamy przecież są tam te wszystkie strasznie tajemnicze rozmowy Gandalfa z Sarumanem, kto to tam do Mordoru powrócił, jak po tym co tu jest nie powinno być już żadnych wątpliwości... no i myślę że w takim wypadku Gandalf powinien też zwrócić większą uwagę na pierścień Bilba, a nie czekać dziesiątki lat w niepewności. A mówią że niby WP i H takie spójne, akurat. Co do Legolasa, wygląda na to PJ woli iść po najmniejszej linii oporu i wypchać film kimś, kogo wszyscy dobrze znają i lubią z Władcy Pierścieni. Chwyt poniżej pasa, a przecież już niejeden fan jego poprzedniej trylogii się na to złapał.
Mimo, że ja oceniłam na 4 [czyli "Ujdzie"] - iść. Chociażby po to, by SAMEJ ocenić, czy warto. Bo jednak każdy odbiera to co ogląda trochę inaczej i może inaczej oceniać. Dla mnie jako dla niemal fanatycznej miłośniczki Tolkiena - film "niekoniecznie". Z Tolkiena może 10% plus nazwy własne [imiona, nazwy geograficzne].