Tolkien i Hobbity mi się przejadły. Wynudziłem się oglądając. Film jest wtórny, właściwie to poboczne wątki do Władcy Pierścieni. Wszystko już było, mamy tu tylko odgrzewane „ziemniaki”. Twórcy kombinują tak samo jak ci od Star Wars.
Książki??? Jednej?? Tolkien "miał rozwolnienie" jak to pisał. Było kilka KSIĄG!! A właściwie cegieł nie ksiąg (prawie tak wielkie jak Encyklopedie), takimi to zabić można bez wysiłku. Czytałem jak byłem mały, teraz już mnie to nie wciąga - wyrosłem. Filmy są tak długie jak nieprzymierzając wielkie i opasłe księgi były. Niestety ja preferuję SF, a fantasy jakoś mi nie pasuje - poczytam, obejrzę, ale bez zaangażowania.
Wiem wiem, ale to całe zamieszanie z "epizodami - częściami", najpierw IV, V, VI potem I, II, III, na koniec reszta z dodatkami typu "Łotr 1. Gwiezdne wojny – historie", animowane i inne (planowane też). Niestety, dla minie to kpina, brak szacunku i wyciąganie kasy od fanów (odcinanie kuponów). Chałtura dla bezmózgowców. Na koniec: "Nowa nadzieja" (po latach) niestety jest już tylko słabiutkim filmikiem, fanfaronadą ze słabą grą aktorską; do tego poza H. Ford'em reszta aktorów przepadła, zniknęła w otchłani dziejów - usaowskiego Hollywood'u.