PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=343217}

Hobbit: Niezwykła podróż

The Hobbit: An Unexpected Journey
2012
7,6 423 tys. ocen
7,6 10 1 422675
6,7 72 krytyków
Hobbit: Niezwykła podróż
powrót do forum filmu Hobbit: Niezwykła podróż

Film zrobiony na siłę

użytkownik usunięty

ekranizacja Hobbita sama w sobie jest pomysłem dobrym. Nie mówię tego jako fan dzieła Tolkiena bo go w życiu w rękach nie miałem. Po prostu we Władcy króciutko fabułę tej książki i zapowiadało się ciekawie. Z tego co słyszałem Hobbit jest bardzo krótki zresztą.

No i tu jest pies pogrzebany - Trylogia Władcy Pierścieni Jacksona jest świetna - bo nakręcono ją na podstawie trylogii książkowej - dzięki czemu pomysłów do filmu nie zabrakło, a nawet na wiele nie starczyło pewnie miejsca.
Hobbit to straszne lanie wody. Taki feeler bez sensu. Czułem, że tak będzie i bardzo sceptycznie do filmu podszedłem. O dziwo do pewnego momentu nawet mi się podobał.

Konkretnie chodzi o wszystko po opuszczeniu Rivendell.
tutaj mały SPOILEEEEEEER ALEEEEEERT!
motyw z walką gigantów od biedy przeboleję, ale późniejsze starcie z legionem goblinów w którym żaden z bohaterów nie ucierpiał nie wniosło absolutnie nic do filmu. Gdyby zrobili z hobbita trylogię ale po 90-120 minut na część to może jakoś by się to na poziomie całokształtu nie odbiły. Te 3 godziny ciągnęły się jednakże niemiłosiernie. Najgorsze jest to, że oglądając - i nie znając oryginału więc nie wiedząc kiedy co dokładnie się wydarzy - nie miałem ani przez chwilę poczucia zagrożenia! w starciu z Trollami na początku może. Ale patrząc na walkę ze wspomnianą armią goblinów wśród jakichś rozpadających się drewnianych platform (na przejażdżce jedną z nich powinni zginąć wszyscy w pewnym momencie, ale wiadomo - głównych bohaterów prawa fizyki nie obchodzą) wiedziałem już, że to tylko taki zapychacz żeby film był dłuższy ale nie przegadany i, że nikt nie zginie. Rzeczywiście nikt nie zginął - wielka szkoda. Równie nędzny był motyw "osaczeni na drzewie". Gandalf puścił bąka... przepraszam - motyla, a ja - jak prawdopodobnie 90% widzów pomyślałem "ok - zaraz przylecą orły i po sprawie". I co się wydarzyło? niespodzianka! przyleciały orły i po sprawie! nie mam pojęcia czy tak było w książce, zakładam, że nie bo pewnie wiele scen z filmu wyssano z palca. Marnie to świadczy o autorach scenariusza, że wcisnęli do filmu tak czerstwe zwroty akcji, że przeciętny laik odgadnie je jedząc popcorn i nieszczególnie dużo uwagi rozmyślaniom poświęcając.

Gdyby nie ostatnia bodaj godzina, którą strasznie się męczyłem przy filmie może dałbym ocenę 1-2 wyższą. Ale w takiej postaci? dla kasy zmarnowano potencjał - żeby na biletach zarobić 3 razy zamiast raz! Tolkien sporo historii Śródziemia spisał w swoim życiu. Kilka wojen z sauronem w kilku erach, na kilku dodatkowych frontach toczyła się też ta z władcy pierścieni. Upradek Arnoru, Geneza 7 jeźdźców - Śródziemie to nie tylko hobbit i władca pierścieni! Jackson mógł zrobić Hobbita idąc w jakość filmu a nie ilość filmów. A mimo to i tak nakręcić 3 dzieła po prostu sięgając po inne momenty historii. I jestem pewien, że widzowie by na to poszli - tak jak idą na kolejne części hobbita choć pewnie czują, że ktoś nabija ich w butelkę.


tak kończąc - film nie jest zły sam w sobie. To kawałek przyzwoitego fantasy. Obsada, muzyka, akcja, efekty specjalne, kostiumy, charakteryzacja - prawie wszystkie elementy filmu z osobna są na poziomie od dobrego do bardzo dobrego (jak we władcy). Ale wspomniany pewnie już wiele razy zanim ja się odezwałem pomysł by z materiału akurat na jeden film zrobić trylogię zapychając scenariusz na siłę żeby więcej zarobić... to psuje ogólne wrażenie - tym samym ocenę:(

ocenił(a) film na 5

W kwestii drzew, płonących szyszek i orłów - niestety, ale to pomysł Tolkiena. :D
Natomiast DOOM w mieście goblinów - to w 100% autorstwo Jacksona. Podobnie jak Ork Grabkoreki, pardon, Azog [który wg. Tolkiena zginąłbył coś koło 120 lat wcześniej...], Biała Rada o niczym, która nie miała miejsca ani w tym miejscu, ani czasie, ani składzie osobowym, Istari wytaplany w ptasich odchodach i w turbosankach i wiele, wiele innych...
Dla wyjasnienia - PJ nie za bardzo mógł sobie pozwolić na wykorzystywanie innych dzieł Tolkiena - prawa autorskie do nich posiada bowiem syn i spadkobierca J.R.R. i [z tego co wiem] Christopher Tolkien nie jest zbyt chętny do rozmów na ten temat. Może i słusznie, patrząc na to, co wielki pan reżyser robi z Hobbitem? Moim zdaniem idealnie byłoby nakręcić dwa filmy, nawet trzygodzinne - nie pomijając niczego, dodając pojedyncze sceny nawiązujące do filmowego Władcy [np. początek w Shire - mimo, że nietolkienowski - pięknie wpisujący się w "poetykę" i klimat, i stanowiący zręczny pomost między Hobbitem i Władcą]...
Ogólnie tez nie oceniłam zbyt wysoko.
I już się trochę boje drugiej części... :(

ocenił(a) film na 9
Carmina

Po raz pierwszy w życiu spotkałam się z sytuacją gdy film ma w sobie więcej niż książka. Zazwyczaj to film jest uboższy w treści niż książka, tu było odwrotnie. Akcja pierwszego filmu kończy się około 6 rozdziału książki ( z 19) a cała książka ma stron TYLKO 300!.
Nie mówię że film mi się nie podobał ale trochę nie zniesmaczył mnie fakt że tyle zostało dodane, jakby reżyser uważał że książka jest zbyt nudna na film.
Niektóre sceny są wręcz idealną ekranizacją ale większość to totalna fikcja (mam tu na myśli wydarzenia nie występujące w książce).
Zawsze gdy czytam książkę skupiam się na scenach których w filmie nie było a tym przypadku jest inaczej.
Nie wiem czy mnie to irytuje czy zaskakuje ale mam w tym momencie mieszane uczucia. Film polecam ludzi którzy książki nie czytali lub mają dystans, bo osoba która obejrzy ten film po przeczytaniu książki może dojść do wniosku że ogląda zły film.

ocenił(a) film na 5
nerwuska_95

W kwestii treści [nie wydarzeń, ale TREŚCI] - to uważam, że książka jest bogatsza niż film. Owszem w filmie dodano wiele scen, ale ani nie były one przemyślane, ani do niczego nie prowadziły [prócz wzmożonej krytyki widzów...]. Moje wydanie Hobbita ma stron niewiele ponad dwieście... :)
A co do zakończenia Twojej wypowiedzi - to po prostu jest film ŚREDNI. Średni, czyli ani dobry, ani zły. Technicznie perfekcyjny [choć ja wolę mniej CGI a więcej normalnej pracy kamerą], aktorsko bardzo dobry... Tylko treści jakby za mało. Ten film jest, jakby to określił Bilbo po iluśtam latach noszenia pierścienia, "jak masło rozsmarowane na zbyt wielu kromkach..."...

ocenił(a) film na 7
Carmina

"W kwestii treści [nie wydarzeń, ale TREŚCI] - to uważam, że książka jest bogatsza niż film" Nie mam pytań... :P

ocenił(a) film na 9
Joecrou

to już co uważamy za bardziej bogatsze, film czy książka to już osobiste odczucia i kwestia gustu.

ocenił(a) film na 7
nerwuska_95

No sorry ale w książce krasnoludy ida po swoje złoto, nie mamy pojęcia skąd Thorin posiada swój przydomek, nie wiemy nawet dokładnie jak smok zdobył Erebor. W filmie to wszystko jest, a krasnoludy pragną odzyskać dom i złoto. Podam za przykład chociażby taka scene z filmu, w domu Bilba, kiedy Balin rozmawia z Thorinem o wyprawie... Czy w książce cos takiego jest ? Nie :) Poprostu ida po złoto i tyle. I nie ma co się dziwić , bo wiadomo jaka jest książka, ale bez przesady z jej idealizowaniem, i mówieniem ze każda zmiana w filmie jest zła, bo akurat tutaj mamy wiele dobrych zmian względem powieści. Pozatym film to film i zmiany są konieczne. Film w lepszy sposob pokazuje takie wartości jak lojalność, odwaga czy poświęcenie. :)

ocenił(a) film na 5
Joecrou

Pisałam gdzieś, że KAŻDA zmiana jest zła? Nie, nie jest. Niejednokrotnie podkreślałam, że, pomimo, że dodany np. wstęp w Shire - świetnie pasuje i stanowi zręczne połączenie z wczesniej nakręconym Władcą. Rozumiem też [acz nie uważam za niezbędne] przeniesienie wagi wyprawy - ze złota, na odzyskanie domu i ojczyzny. Rozumiem. Skoro już PJ chce trzepac kasę przez trzy filmy, to nie ma opcji, żeby wykrzesać dośc materiału z oryginalnej historii. Niech będzie - akurat ta zmiana ma jakiś sens i uzasadnienie, choćby w "pogębieniu" emocji. Natomiast czemu [poza przeciąganiem akcji] ma służyć zmartwychwstanie Azoga? Czemu [prócz j.w.] ma służyć cała sekwencja w mieście goblinów? Czemu [j.w.] ma służyć popylanie Radagasta [cała ta postać jest idiotyczna i kompletnie nie zgodna z tym, co Tolkien pisał o Istarich!] w turbosankach? I tak dalej, i tak dalej... Czy uważam, że Hobbit to film kiepski, słaby czy mierny? Nie. Czy uważam, że to film bardzo dobry, rewelacyjny, czy arcydzieło? Też nie. Moim zdaniem to fim po prostu ŚREDNI. I, dla wyjaśnienia: nie podobało mi się wiele zmian, których PJ dokonał ekranizując, a własciwie adaptując Władcę. Ale mimo to cała trylogia jest po prostu bardzo dobra, wręcz rewelacyjna. Miejscami nawet można uznać za arcydzieło. Hobbit mimo lepszej [teoretycznie] techniki, większych możliwości itd - jest po prostu dużo słabszy i tyle.

ocenił(a) film na 7
Carmina

Wiem że jest słabszy. Ale napisałaś że w powieści Hobbit jest więcej treści niż w filmie, i jest pod tym względem bogatsza niż film, co jest kompletną nieprawdą :)

ocenił(a) film na 5
Joecrou

W wydarzenia - film jest na pewno bogatszy, z tym nie polemizuję.
Ale treść? Na pewno Hobbit Tolkiena był spójniejszy, lepiej przemyślany, wydarzenia były bardziej logicznie wynikające jedne z drugich... Wg twojej tezy DOOM jest filmem bogatym w treść, a np. Dwunastu gniewnych ludzi - nie. Skoro stawiasz zanak równości miedzy szybkimi wydarzeniami, akcją a treścią...

ocenił(a) film na 7
Carmina

W treść film też jest bogatszy :)

ocenił(a) film na 5
Joecrou

Zeby tak uznać film musiałby być naprawdę bogaty w tę treść. Ale co tam zanim wychodzą z Bag End to mamy juz 45 minutę. Wczesniej był smok i zarcie u Bilba. Faktycznie "wiele" treści|:)

ocenił(a) film na 5
Joecrou

Czy ty wogóle czytałes książkę J.R.R. Tolkiena pt "Hobbit" czy tylko bryki i streszczenie na wiki? W książce JEST uzasadnienie przydomka Thorina. I gdzie w filmie jest pokazane jak Smaug "zdobył" Erebor? W końcu wejście przez bramę to jeszcze nie zdobycie... Pominę już jak pięknie film pokazuje jedną z najbardziej kochanych przez Tolkiena ras - Elfy - jako tchórzliwych zdrajców, którzy PRZYBYLI niby na odsiecz Krasnoludom, pogapili się spokojnie i wrócili do domciu... Świetnie to pokazuje lojalność, odwagę i poświęcenie... Gratuluję...

ocenił(a) film na 7
Carmina

Czytałem i to nie raz, więc daruj sobie takie żałosne komentarze. Książka to przyjemna bajeczka, którą Tolkien pisał dla syna i tyle. Ty próbujesz ją idealizować na każdy możliwy sposób, a prawda jest inna. To poprostu tylko przyjemna i wciagająca opowieść, pełna przygód, o krasnoludkach które chcą odzyskać swoje złoto, skradzione przez złego smoka " I gdzie w filmie jest pokazane jak Smaug "zdobył" Erebor?" Mamy pokazany cały atak Smauga... W powieści wiemy tylko że smok zajął Erebor, i tyle. W filmie mamy spore nakreślenie całej wyprawy, widać determinacje krasnoludów (rozmowa Thorina z Balinam u Bilba, czy coś takiego jest w powieści?...) Lojalność, odwaga i poświecenie. Tu chodzi mi o Krasnoludy, Bilba i Gandalfa... Także twój argument z elfami jest słaby i to mocno. Czy w książce mamy coś o rosnącym w silę Sauronie? No oprócz wzmianki o Nekromancie który zamieszkuje Puszcze to niebardzo. A to co robił Gandalf po opuszczeniu kompanii dowiadujemy się z jednego zdania które wypowiada. Żeby nie było, nie uważam filmu za arcydzieło, ale to wiesz. Uważam poprostu że jest dobry i fajnie rozbudowuje powieść, a jednocześnie jest lekki i przyjemny tak jak książka. Ty próbujesz na siłę bronić tej lekkiej, przygodowej powieści, idealizujesz ją jak tylko można... Dobrze wiesz że podczas jej pisania, Tolkien nie miał w głowie jeszcze całego Śródziemia, a jedynie małą część. Zresztą wiesz że chciał napisać Hobbita od nowa, uzupełniając go.

ocenił(a) film na 5
Joecrou

1. Skoro nie zauważyłeś, że w książce JEST wyjaśnienie przydomka Thorina, to zapytałam. Może przeczytaj jeszcze raz? Bo jako argument "broniący" filmu podałeś między innymi, że jest to wyjaśnienie, którego w książce brak, co jest po prostu nieprawdą.
2. Nie idealizuję książki Tolkiena. Uważam tylko, że z bardzo dobrej, uroczej bajki dla zdecydowanie młodszych czytelników PJ zrobił przeciętny film dla nie wiadomo kogo.
3. Pisałam też, że ROZUMIEM przeniesienie ciężaru wyprawy ze złota, na wątek martyrologiczno - ojczyźniany. Jak oceniam realizację, to inna kwestia. Ale najwyraźniej wolisz wyczytac w moich postach tylko to, co pasuje ci do dyskusji.
4. A widzisz, teraz uściśliłeś, że lojalność, odwaga i poświęcenie dotyczy tylko wybrańców. Piękna nauka... Czyli wynika, że jeśli ktoś nie jest twoim kumplem, albo nawet jest twoim kumplem, ale nie za bliskim [vide: relacja elfy - krasnoludy], to możesz lojalność i odwagę powiesić w wychodku. Bo lojalnośc i odwaga oraz poświęcenie dotyczy i obowiązuje tylko wobec nielicznych wybrańców... Pocieszę cię, że nie ty jeden tak myślisz... Tylko, że kompletnie nie jest to zgodne z tym, co o rasach Śródziemia pisał Tolkien. A, tak, zapomniałam! Przeciez Śródziemie TWORZY pan Jackson i może mieć w odwłoku jakieś detale, o których jakiś profesorek blisko sto lat temu pisał...
5. Film jest dobry... Twoim zdaniem. Moim jest przeciętny, średni. I jest dużo słabszy niż dobra, przyjemna i lekka książka.
6.Owszem, Tolkien pisząc Hobbita nie przypuszczał czym stanie się i jak sie rozrośnie Śródziemie. I, owszem, zastanawiał się, czy nie "przepisać" Hobbita na nowo, poszerzając i pogłębiając niektóre wątki. ale tego nie zrobił. Mimo, że miał czas i kompletną wiedze o Śródziemiu, której my nie mamy [przypomnę, że Hobbit ukazał się w 1937, a Tolkien zmarł w 1973 roku - "kilka" lat na [poprawki miał]. Więc skoro J.R.R., twórca Hobbitów jako rasy, Śródziemia jako świata i wszystkich tych przygód NIE ZDECYDOWAŁ się zmieniać - czy przeciętny reżyser powinien poprawiać genialnego pisarza? Moim zdaniem - nie. Twoim - najwyraźniej tak. Więc ciesz się Pustkowiem Smauga i trzecią częścią z nie wiem kąd wziętą, bo na pewno nie z tego, co napisał Tolkien. Ale nie próbuj nikomu wmawiać, że Hobbit to film wartościowy czy zgodny z pierwowzorem literackim.

ocenił(a) film na 7
Carmina

To portal o filmach, nie książkach. Nie chce mi się dłużej dyskutować z Tobą, bo jesteś fanatyczką Tolkiena, i idealizujesz powieść w każdym możliwym aspekcie,(rozumiem jakby to było chociażby WP) oraz uważasz autora za osobę nieomylną.( A takich ludzi nie ma i nigdy nie było) Pozatym nie odróżniasz filmowej adaptacji od powieści. Pozdrawiam :)

ocenił(a) film na 5
Joecrou

W kwestii Śródziemia - owszem, uważam Tolkiena za nieomylnego. Z tego prostego powodu, że on STWORZYŁ cały ten świat.
Nie da się oceniac filmu, który [podobno] jest adaptacją w oderwaniu od pierwowzoru literackiego. Zwłaszcza, jeśli sam pan reżyser w wywiadach niejednokrotnie podkreśla, z jakim to niby szacunkiem i nabożeństwem do pierwowzoru literackiego podchodzi, jak to dba o szczegóły, posiłkuje się jakimiś mitycznymi notatkami autora itd.
I nie, nie jestem fanatyczką nikogo i niczego. Po prostu uważam, że film Jacksona jest zaledwie średni, bardzo wiele wątków jest pozmienianych całkowicie bez potrzeby [zmiany nie mają na celu przeniesienia materii słowa na obraz], a przeładowanie efektami i CGI tylko filmowi zaszkodziło.
Równie dobrze mogłabym napisać o tobie, że szkoda czasu na rozmowe, bo zawsze bronisz przeciętnego filmiku i za wszelką cenę, nawet wbrew faktom [vide np: wyjaśnienie przydomka Thorina] usiłujesz udowodnić, że to Jackson jest TWÓRCĄ Śródziemia. Ale nie napiszę. Bo argumenty ad personam są w stylu kamila. Po tobie, Joecrou, tez spodziewałam się większej klasy. Szkoda.
Pozdrawiam...

ocenił(a) film na 7
Carmina

Sorki, ale poprostu juz słabo mi się robi jak widzę komentarze w stylu " a tego je bylo w książce, a w książce to wygladalo inaczej, czemubrezyser to zmienił, przecież autor książki napodalninacze, a jego nie wolno poprawiać ! " Film to cos innego i zmiany są konieczne. Według mnie Jackson fajnie bawi się powieścią i widać ze to lubi. I nie zawsze bronie filmu, tylko tam gdzie uważam ze powinienem. Ma sporo wad, o czym niejednokrotnie juz pisalem.

ocenił(a) film na 5
Joecrou

No i tu się różnimy w ocenie: "Według mnie reżyser fajnie bawi się powieścią i widać że to lubi". Moim zdaniem niefajnie bawi się powieścią i widac że lubi głównie... siebie i swoje pomysły.
Jak pisałam niejednokrotnie [również w dyskusjach z Tobą]: rozumiem konieczność i zasadność niektórych zmian. Chociażby we Władcy wycięcie wątku Toma Bombadila - wszystkio co z nim [Tomem] związane było ładne, świetnie napisane itd, ale do akcji nic nie wnosiło, nie miało najmniejszego wpływu na rozwój wydarzeń, poza jakąś wzmianką gdy omawiano dalsze losy pierścienia [rozważano, czy nie powierzyć go Tomowi, ale z pomysłu zrezygnowano], czy dodanie scen w Rivendell międzi Aragornem i Arveną - w książce nikt chyba nie miał wątpliwości, ze król i elfka się kochają. W filmie nie dałoby się tego przedstawić inaczej, jak dodając te sceny. Gdyby ich zabrakło widz nie znający książki pod koniec byłby zaskoczony i zniesmaczony, że wyskakuje jakaś baba jak diabełek z pudełka i nagle dla wszystkich jest jasne, że to od dawna ukochana króla. W samym Hobbicie tez są sceny, do zmienienia których nie mam zastrzeżeń, mało tego, których zmianę uważam za dobrą! Chociażby piękny, wpisujący się w "poetykę" i "klimat" [cokolwiek miałoby to znaczyć] wstęp w Shire - Tolkien nic takiego nie napisał jest to więc ściśle pomysł "filmowy". Ale jest dobry, urzekająco zrealizowany i stanowi zręczny pomost między Hobbitem a Władcą. Natomiast ogromna większość zmian, które pan reżyser sobie dopisał nie ma nic wspólnego ani z problemem przełożenia języka słowa na język obrazu ani z w ogóle z tym, co napisał Tolkien, a, sorry, to nie PJ jest TWÓRCĄ Śródziemia, a właśnie Tolkien. I to on, jako, że wymyślił i stworzył ten świat wie najlepiej, że Istari nie nosili ptasiej kupy na włosach, że Elfy [bądź Elfowie ;) ] nie byli rasa tchórzliwych zdrajców, że śmierć Azoga przeszło 120 lat wcześniej z ręki Daina Żelaznej Stopy była potrzebna, by później pojawił się w glorii sławy zabójcy białego orka i tak dalej... I, owszem, wbrew twojej opinii, uważam, że Tolkiena nie tyle nie wolno, co nie ma potrzeby poprawiać. A tym bardziej zmieniać elementów kluczowych dla tegoż świata [i tu się czepię znów tych nieszczęsnych elfów].

ocenił(a) film na 5
Carmina

Zgadzam się, elfy był domeną Tolkiena, nie tak je przedstawiał...

użytkownik usunięty

Niestety, masz całkowitą rację. Nic dodać nic ująć. Zrobić z 400 stron trzy trzygodzinne filmy, wrzucić mnóstwo z dupy wziętych scen - po prostu skok na kasę. Mogłabym się rozpisać i porównywać film z książką (która jest świetna), ale ty ująłeś wszystko w poprzednim poście więc nie ma co dodać od siebie.

ocenił(a) film na 9

Moja krótka odpowiedź.
Film nie jest w Twoim typie i nie ma sensu abyś się męczył oglądając go na siłę.

użytkownik usunięty
maz9

władca pierścieni jakoś był w moim typie. Ten nie jest tylko dla tego, że go schrzaniono - o czym wyżej.
Jeżeli ktoś lubi klimat fantasy w książkach, filmach i grach - a jednak przy tym konkretnym zalicza error to mam wrażenie, że to jednak z filmem jest coś nie tak a nie z ludźmi.
mam wrażenie, że holywood potrafi wszystko schrzanić robią to po prostu zbyt holywoodzkim. Dla tego nie pałam jakoś entuzjazmem na myśl o takowych wersjach ulubionych moich anime.

jak widzę zresztą nie jestem odosobniony w swoich spostrzeżeniach, bo parę osób je podziela. Jak widać film może rozczarować widza który hobbita nigdy nie czytał równie mocno co fanów tej książki. w odróżnieniu od trylogi LoTR która zadowoliła i jednych i drugich w zdecydowanej większości przypadków.

użytkownik usunięty
Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem