To jak Ian McKellen cudownie zmienił się w hobbitowego Gandalfa z tego władco pierścieniowartego jest warte moim skromnym zdaniem wielkiego uznania. Stał się takim Gandalfem jaki był Hobbicie, mamroczącym pod nosem, roztrzepanym, zdziadziałym, lekko paranoicznym ale faktycznie silnym i mądrym, że aż strach. Coś mi mówiło, że mimo zmiany klimatu na lżejszy pozostanie w nim już wczesniej nabyta "moc", że nie uda mu się wyjść z takiego gandalfowania w stylu powrotów króla, dwóch wież itp. według mnie gorszych filmów.
A jednak,angielscy aktorzy teatralni to nie w kij dmuchał, brawo panie Ianie:)!