Od razu mówię, że jestem wielkim fanem Tolkiena i uwielbiam jego dzieła, nawet te niedokończone (albo "Niedokończone...").
Czegoś mi jednak w Hobbicie zabrakło. Obejrzałem jak narazie tylko 2 razy, ale nie wydaje mi się, abym obejrzał to po raz trzeci :(
Czegoś tu brak, może tej głębki, tego rozmachu jak we WP, tak potężnej historii... sam już nie wiem.
Po prostu trochę się zawiodłem, choć uważam, że to naprawdę świetny film. Nie jest jednak arcydziełem jak WP.
Wystawiłam dokładnie taką samą ocenę ;) Jak dla mnie, Hobbit jest "przedobrzony". Za dużo tu wszystkiego. Ten cały "rozmach", nowa technologia, ilość efektów specjalnych, podniosłych słówek, zupełnie przytłacza Tolkienowskiego ducha "Hobbita", którego mogę się w filmie doszukać w niewielu momentach, m. in. kiedy krasnoludy śpiewają "Far over the Misty Mountains cold". Chciałabym jeszcze przypomnieć, że "Hobbit" ma charakterbajki dla dzieci, a nie, jak w przypadku ekranizacji, prequelu potężnej historii Władcy. To trochę niszczy wyobrażenia tych, którzy jako dzieci czytali książkę i wyobrażali sobię gromadkę krasnoludów ze strachliwym hobbitem i dzielnym czarodziejem na czele. I wyidealizowane twarzyczki Kilego, Filego i Thorina, owszem, z początku widzowi (zwłaszcza płci żeńskiej) przypadają do gustu, ale potem człowiek przypomina sobie "ale przecież to krasnoludy! Gdzie się podziały ogorzałe, zarośnięte twarze, niskie głosy i te charakterystyczne, rubaszne zachowania w stylu Gimlego, który nawet w obliczu potyczki oko w oko z nieprzyjacielem potrafił dogryzać elfowi?" To wszystko w "Hobbicie" kompletnie się zmieniło, i nie jestem pewna, czy jest to zmiana na lepsze.
Szukacie dziury w całym. Peter wiedział i nadal wie co robi. Brak rozmachu? Przecież 1 część Hobbita jest bardziej monumentalna niż Drużyna.
No ja mu właśnie zarzucam za dużo tego rozmachu! Hobbit pozostanie Hobbitem i nie powinien przerosnąć Władcy Pierścieni. Dwa filmy w zupełności by wsytarczyły, żeby nie powiedzieć, jeden.
To co jest gorszy od Lotra bo ma więcej rozmachu? to co mówisz jest chore. Dlaczego nie może przerosnąć Władcy?
Easy, man, nie bulwersuj się pan! Władca Pierścieni to epickie dzieło, pisząc je, a także Silmarillion i Historię Śródziemia, Tolkien chciał stworzyć coś w rodzaju mitologii dla swojego kraju, ta książka jest poważna, filozoficzna, ale też pełna magii i przygód. Natomiast Hobbit jest krótszy od którejkolwiek części trylogii i początkowo miał być książką dla dzieci. Dlatego nie pasują mi tu te sceny z ostrzem Morgulu, Czarnoksiężnikiem z Angmaru, Białą Naradą itd. I to, tak jak mówię, nie zgadza się z pierwotnym zamysłem Tolkiena - lekką powiastką, która stanowi fundamenty Władcy Pierścieni, bo tutaj Bilbo znajduje pierścień, który przysporzy w przyszłości wiele kłopotów. Ale w "Hobbicie" pierścień jest tylko szczęśliwie znalezionym skarbem, na pozór bardzo przydatnym i pozytywnym. No i taki jest temat WP, prawda? Mała, pozornie nieważna, całkiem "miła" bo nie wiem jak to określić rzecz, staje się powodem wielkiej wojny. Ale Hobbit ma opwiadać o atrakcyjności pierścienia, przygodach krasnoludów, a nie być głęboką epopeją. Pod tym względem nie powinien przerosnąć Władcy. Takie jest moje zdanie :)
Szkoda tylko, że wszędzie FotR jest ocenianie wyżej od Hobbita. Zacząć to ty możesz ale pakować manatki i zabierać się stąd.
Nie próbuj dyskutować z Kamilkiem. Jedyna książką, którą przeczytał [a i to po wilokrotnym obejrzeniu filmu] to Hobbit, i książka owa wydała mu się bledziutka. Bo dla niego jedynym dziełem, rewelacją, arcydziełem i jedynym, co godne jest miana "PRAWDZIWEGO FILMU" jest to, co sobie wymyślił pan Jackson [nie mylic z Tolkienem!]. Kamil to człowiek, który potrafił napisać, że "Czas Apokalipsy" to gniot, a "Dwunastu gniewnych ludzi" - nudziarswo, którego nie dał rady obejrzeć do końca. To również człowiek, który potrafił napisać, że w filmie nie liczy się fabuła i aktorzy, a efekty i technologia. Szkoda czasu. Zwłaszcza, że prędzej czy później zaczyna się rzucać, wyzywać od trolli [i mocniej], i sprowadza dyskusję do poziomu nawet nie gimnazjum, a zchamiałej podstawówki.
A twoja argumentacja logiczna, wyważona, sopkojna i jak najbardziej zgodna z prawdą.
Dlaczego tak kłamiesz na mój temat buraku? Nigdzie nie mówiłem że nie liczy się fabuła i aktorzy. Wszystkie elementy filmu są ważne.
W jednej z dyskusji z Marq_94. Nie chce mi się teraz szukac w której, ale na tym forum.
Nic takiego nie powiedziałem. Równie dobrze moge powiedzieć że kiedyś mówiłaś że książki Tolkiena są głupie.
potwierdzam
pod jednym z moich postów wygłosiłeś tę jakże pamiętną tezę, że fabuła nie jest najważniejsza (WTF ?!), a w dobie komputerów XXI wieku, to efekty są clue filmu
ponadto pod jakimiś 24313414124 postami piszesz w kółko to samo : "Hobbit jest najlepszym filmem ever bo ma niesamowite EFEKTY, CHARAKTERYZACJĘ, SCENOGRAFIĘ itp. itd. " ani razu nie napisałeś, że ma niezwykłą fabułę, fabuła to jakieś 90% sukcesu w filmach i 100% w książkach, pozostałe 9% to aktorzy, którzy podołają wyzwaniu, efekty stanowią jakiś 1%, podobnie charakteryzacja itp., są one dodatkiem, który ma uprzyjemnić obraz i dopełnić całości... szkoda, że z biegiem czasu target obniża się na coraz młodsze dzieci i mamy takie Avatary i przekoloryzowane Hobbity...
Może i powiedziałem że fabuła nie jest najwazniejsza (bo biorac pod uwage wszystkie inne elementy to fabuła to jakieś 15 % filmu) ale to ze efekty są wazniejsze to bzdura przez ciebie napisana. Nigdzie tak nie napisałem.
jak pisała Carmina pisałeś, nie znajdę teraz bo napisałeś jakieś 213123124 komentarzy
aha- fabuła 15 % ?! w łeb się walnij dzieciaku
15 % to najwyższy wynik. Jak dodasz do tego pozostałe elementy będzie 100 %. 15 % fabuła zakładając że efekty specjalne to jakieś 5 %.
To jest skończony idiota, z nim nie da się dyskutować. Fabuła to 15% sukcesu????? Tylko skończony matoł wpadłby na tak durna wypowiedź. Jeszcze pewnie napisze, że Hobbit to arcydzieło ma fajne efekty wizualne hhahahahah co za debil, matko Ziemio, że takich debili jak Kamilek rodzisz. Trafnie go tu Carmina opisała, a ja już nie mam cierpliwości dla tego patałacha. Pozdrawiam
p.s. Szkoda czasu na Kamilka trolla....
wiem, wiem... już jakiś czas temu miałem nieprzyjemność "rozmowy" z tym ignorantem pod kilkoma postami.... w zasadzie kamilek wpiernicza się w każdy post ze swoimi oklepanymi i kretyńskimi frazami :\
inna spawa, ze to już drugi Twój koment do mnie o podobnej treści "Daj sobie z Kamilkiem spokój bo nie warto"... a sam odpisujesz na jego posty :p
Bo [przynajmniej od jakiegoś czasu] straiqhtlines to taki Kamilek tylko na odwrót. Czyli ile razy pojawia się jakiś post kamila zaraz odzywa się strai i obrzuca go wyzwiskami. Może to jest metoda, bo ostatnio kamilek nieco przystopował... :)
Dobra , wszyscy już załapali „masz z nim problem” , ale po co wyciągać stare tematy i komentarze z czerwca , żeby komuś coś niemiłego napisać? To zahacza o lekką „paranoję”. Rozumiem komentowanie na bieżąco, ale to jest już po prostu troszeczkę dziwne chyba.
Nie powinien przerosnąć Władcy Pierścieni, ale powinien mu dorównać.
Tolkien zaczynał pisać Hobbita jako prostą i śmieszną bajkę dla dzieci „z roztrzepanymi krasnoludami rodem z baśni braci Grimm”, jak sam to kiedyś określił. Początkowo miała być dziełkiem zupełnie osobnym. W trakcie pisania opowieść stawała się jednak coraz poważniejsza i wchodziła coraz bardziej w świat Silmarillionu, najpierw czerpiąc z niego pojedyncze elementy, a w końcu rzeczywiście znalazła się w Śródziemiu.
I tak się składa, że jednak Hobbit JEST prequelem do Władcy. Władcę Pierścieni Tolkien pisał na życzenie wydawcy i czytelników, którzy domagali się „czegoś więcej o hobbitach”. Zaczynał w stylu bajkowym, ale potem odkrył, że TO JEST ŚRÓDZIEMIE i że historie z Silmarillionu tu znajdą zakończenie. Pisał już nie dla dzieci, ale ogólnie dla ludzi, raczej dorosłych, bo odkrył że baśnie niesłusznie są uznawane za gatunek przeznaczony wyłącznie dla dzieci.
Po latach sam krytykował Hobbita za to, że był „pisany dla dzieci”. Chodziło mu między innymi o styl i o bezpośrednie zwroty narratora do czytelników. W książce Hobbit z Objaśnieniami D.A. Andersona jest fragment wywiadu Tolkiena z 1967r. „Hobbit został napisany w stylu, który teraz uznałbym za niedobry, jakby autor zwracał się do dzieci. Moje dzieci tego nie znosiły. Dały mi dobrą lekcję. Instynktownie odrzucały to, co w jakikolwiek sposób świadczyło o tym , że Hobbit jest przeznaczony dla dzieci, a nie po prostu dla ludzi. Jeśli się nad tym zastanowić, to ja też czułem podobnie. Wszystkie te ‘Nie powiem wam więcej, sami pomyślcie o tym.’ O nie, dzieci tego nie znoszą, to jest okropne.”
Podobno Tolkien chciał w latach sześćdziesiątych poprawić Hobbita i nawet napisał około 100 stron w „poważniejszym” stylu. Czy wie ktoś może, czy ten tekst jest gdzieś dostępny? (Czy jest na przykład w którymś z tomów Historii Śródziemia niewydanych jeszcze w Polsce?)
Można powiedzieć, że dociągając styl Hobbita do stylu Władcy Peter Jackson spełnia życzenie Tolkiena.
Dwa filmy by nie wystarczyły. A jeden to już na pewno.
Pierwszy film obejmuje 6 z 19 rozdziałów i 105 stron z 280 (w wydaniu, które mam). To około JEDNA TRZECIA książki, a w filmie trwa około dwóch godzin (jeśli odetniemy dodatkowe wątki). Całość trwałaby około 6 godzin. Żeby uzyskać jeden film trzygodzinny trzeba by wyciąć połowę materiału z książki. Dałoby się to zrobić, ale czy naprawdę ktoś by tego chciał?
Tolkien ROZWAŻAŁ, czy nie napisać Hobbita inaczej, na nowo. Ale z jakichś przyczyn tego nie zrobił. Nie zdążył? Zmienił zdanie? Nie wiemy. I nie wie PJ. Więc nie pisz, że pan reżyser spełnia "życzenie" Tolkiena, każąc zmartwychwastawać postaci, którą Tolkien ukatrupił własnym [piórem ponad 100 lat wcześniej. Nie pisz, że spełnia "życzenie" Tolkiena, kiedy zmienia sens całej wyprawy. Nie pisz, że spełnia "życzenie" Tolkiena, przeinaczając i wypaczając wiele elementów świata, który Tolkien tak szczegółowo i starannie opisał. Bo przecież gdyby Tolkien CHCIAŁ - mógł sam zmienić Hobbita, a jednak tego nie zrobił.
Zgodzę się, że na przyzwoite sfilmowanie tej książki jeden film to "przykrótko". Ale dwa - to idealnie. około 70% filmu pana Jacksona nigdy by Tolkienowi do głowy nie przyszła, więc gdyby pan reżyser darował sobie własną radosną twórczość, a skupił się na książce, nad którą [podobno] pracuje - w pierwszym filmie zmieściłaby się około połowa, a w drugim druga.
Poza tym jakoś pan mądry reżyser nie miał problemów, żeby pociąć Władcę, poszatkować treść, kompletnie zmieniając niektóre fragmenty [które "dzięki temu" nijak mają się do Universum Tolkiena], więc z Hobbitem też mógł - tyle, że w tzw. międzyczasie zrobił się gwiazdą reżyserii i to rozwleczenie akcji to już czysty skok na kasę - po co zrobić dwa filmy dobre, lepiej trzy, bo przecież jełopy i tak pójdą do kina i za bilet zapłacą, a że otrzymają miernotę - kogo to?
Czytałaś może Niedokończone Opowieści? Jeśli nie, to przeczytaj, zwłaszcza zamieszczone tam kilka wersji historii Galadrieli i Celeborna. Tolkien do końca życia pracował nad Śródziemiem i do końca coś zmieniał, tyle że nie zdążył opublikować. Zmieniał nawet elementy już opublikowane we Władcy, jak właśnie kwestia Galadrieli i zakazu jej powrotu do Valinoru.
Jest tam też Wyprawa do Ereboru, czyli początek Hobbita opowiedziany z punktu widzenia Gandalfa. Wyraźnie jest wspomniane, że gdyby to Gandalf opowiadał tę historię, różniłaby się od wersji „napisanej” przez Bilba (czyli „oficjalnej” wersji Hobbita). Ten fragment miał być w Powrocie Króla w rozmowie Gandalfa z hobbitami i Gimlim w Minas Tirith, ale został wycięty z powodu braku miejsca –wtedy były problemy z objętością książki.
Piszę o dociągnięciu STYLU na mniej bajkowy, a nie o ożywianiu pojedynczej postaci.
O co chodzi w zmianie sensu wyprawy? Nie wiem, czy dobrze rozumiem, czy chodziło może o cel wyprawy? Odpowiadam na taki zarzut, bo kilka osób o tym wcześniej wspominało.
Jeśli w opublikowanym Hobbicie jest napisane, że celem wyprawy było „tylko” złoto, to trzeba się tego niewolniczo trzymać? Nie jest przypadkiem logiczne, że Thorin jednak oprócz złota chciałby odzyskać swoją ojczyznę i być Królem pod Górą? Może zamierzał całe złoto przetransportować do Gór Błękitnych, a Erebor zostawić?
W Wyprawie do Ereboru jest napisane, że Thorin nie miał raczej nadziei na odzyskanie Góry i zabicie Smauga. Wyruszył na „logicznie beznadziejną” wyprawę, żeby nie stracić honoru, bo odziedziczył po dziadku i ojcu zemstę na Smaugu. Miał nadzieję dzięki zatrudnieniu włamywacza na odzyskanie choćby jakiejś pamiątki, co pozwoliłoby mu „zachować twarz” (krasnoludy takie sprawy traktują bardzo poważnie :) To był plan minimum, ale na pewno w głębi serca krasnoludowie marzyli o odzyskaniu też domu. Sukces wyprawy i śmierć Smauga były niespodzianką dla wszystkich.
Jeśli chodzi o najważniejszy sens wyprawy, mający dalekosiężne skutki, to jest nim zdobycie po drodze Pierścienia przez Bilba – a to się przecież w filmie zgadza.
Które elementy świata Jackson tak bardzo wypaczył i przeinaczył?
Pan mądry reżyser nie miał problemów, żeby pociąć Władcę, bo musiał się ograniczać ze względu na budżet i niewiarę producentów. Znając realia świata filmowego, Jackson początkowo planował DWA filmy na podstawie całego Władcy i z taką wersją chodził po wytwórniach. Jedna z nich łaskawie zgodziła się na JEDEN film i chciała zatrudnić specjalistów od skracania scenariuszy (mieli m. in. wyciąć całą Morię). PJ nie chciał się zgodzić na takie okaleczenie historii i szukał dalej. Wszyscy po kolei odmawiali. PJ już prawie zwątpił i miał się zgodzić na ten jeden film, ale szczęśliwie trafił na New Line (ostatnią z dostępnych wytwórni). Na pytanie, czy zgadza się na dwa filmy, szef New Line ze swoistym „makabrycznym” poczuciem humoru odpowiedział: NIE! Peter już się załamywał, gdy po chwili usłyszał: „Są trzy książki, więc będą TRZY filmy” :))) (trzeba było przerobić scenariusz z dwóch filmów na trzy, ale to nie było już takie dotkliwe ;) Wtedy żadnemu z nich się nie śniło, że mogliby nakręcić na podstawie samego Władcy sześć filmów albo nawet i dziewięć. Sugestia „trylogii” była zbyt silna, a powodzenie filmu niepewne.
Czy jest straszną winą Petera Jacksona to, że teraz ma większe możliwości finansowe i może nakręcić Hobbita w trzech częściach w filmowej wersji bardziej wiernej książce niż cały LOTR?
"Niedokończone Opowieści" czytałam, i to nie jeden raz. I owszem, Tolkien zmieniał swoje dzieła, kształtował od nowa losy SWOICH bohaterów itd. Tolkien. Geniusz pióra i człowiek o szerokich horyzontach i niebywałej wyobraźni połączonych ze ścisłym i konkretnym umysłem naukowca.
Zabawa polega na tym, że "Hobbit czyli tam i z powrotem" pozostaje opowieścią Bilba, a nie Gandalfa, i pan niedouczek reżyser powinien pamiętać, że filmuje punkt widzenia hobbita [i to dość oryginalnego!], a nie obiektywną historię świata. Więc Twój argument do mnie nie przemawia - czytałeś "Ostatniego Władcę Pierścienia" Nika Pierumowa? To równie dobrze PJ móg kręcąc "swojego" Władcę [bo trudno to nazwać ekranizacją Tolkiena!] posłużyć się tym dziełem, to w końcu tylko "alternatywna" wersja, nie? Moim zdaniem jeśli reżyser bierze się za filmowanie jakiejś, ogólnie znanej i cenionej książki - powinien się jej trzymać, a nie dodawać jakieś kawałki wzięte z nikąd i wmawiać, ze tego chciał autor. Może chciał, a może nie? Nie wyobrażam sobie, żeby Tolkien, człowiek wysokiej kultury i elegancji mógł opisać jednego z Istarich - największych i najdumniejszych magów! - z obsraną przez ptaki głową w zaprzęgu królików... I wiem, wiem dobrze, że sam Tolkien nie poświęcił jego opisowi wiele miejsca, i TEORETYCZNIE może wyglądać właśnie tak, ale, wybacz, ptasia kupa na głowie czarodzieja jakoś mi nie pasuje do klasy Tolkiena. Azog był już wałkkowany wielokrotnie i nawet ty nie podałeś żadnego argumentu "za" - bo takowych po prostu nie ma.
Przesunięcie wagi wyprawy ze "złota" na "ojczyźniano - martyrologiczny" zmienia również wymowę akcji. Nasuwa się bowiem pytanie: skoro Thorin BYŁ następcą tronu, królem bez królestwa, jakim cudem, skoro wyprawa dawała cień nadzieii na odzyskanie ojczyzny znalazł tylko kilku chętnych?! Krasnoludy zapomniały kim są?!
Zdobycie pierścienia było "głównym celem wyprawy" dla autora, a nie dla bohaterów, którzy o rzeczonym pierścieniu nie mięli bladego pojęcia.
Co do wypaczeń, nie tylko universum Tolkienowskiego, a w ogóle logiki - krasnoludy spadające z kilkudziesięciu metrów i wychodzące bez zadrapania, krasnoludy znajdujące się w centrum nawalanki kamiennych olbrzymów i, oczywiście, takoż wychodzące z tego bez szwanku, Thranduil na jeleniu oglondający reality - show pt. "Erebor" i spokojnie oddalający się na tymże jeleniu do domu [Co to za jeleń?! Chyba, że to jakaś sugestia co do praw Legolasa do korony?], Biała Rada, która nie odbyła się ani w tym czasie, ani miejscu, ani składzie osobowym, sposób dotarcia do Rivendel [jakaś dziura w ziemi?!?!?!] i sposób jego opuszczenia itd, itp.
Pominę już takie [dla mnie rażące] drobiazgi jak śliczniutki Kili, nawalanka w mieście goblinów, jak z "odświerzonego" technicznie DOOM-a, czy wszystko wycyzelowane landrynkowo "fotoszopem".
Dla wyjaśnienia - nie uważam tego filmu za beznadziejny, czy nawet słaby! Ma elementy, które go bronią i to bez dyskusji, takie jak muzyka ["Misty Mounthains" przejmuje dreszczem!], aktorstwo na poziomie, itd.
I nie musisz mi przytaczać historii biedniutkiego Petera, który kołatał do wszystkich a wszyscy go mieli w nosie, a teraz się zrobil panisko i on ma wszystkich w nosie [na czele z milośnikami prozy Tolkiena]. Rozumiem, że musiał pewne rzeczy pociąć, pozmieniać itd. Jak dla mnie straszną winą Petera Jacksona jest to, że mając coraz więcej pieniędzy i coraz mocniejszą pozycję, oddala się coraz bardziej od tego, co pisał Tolkien, a nadal posługuje się Jego nazwiskiem, do reklamowania swoich wypocin. Jak pisałam nie raz - skoro w filmie około 30% nie ma nic wspólnego z Tolkienem, obowiązuje prosta matematyka. 3 x 3 godzinny film = 9 godzin. Z każdego odrzucić godzinę pomysłów pana reżysera - 3 x 2 godzinny film = 6 godzin. 6 godzin podzielić na 2 = 3 godziny. Czyli zrobić dwa trzygodzinne filmy z tego, co napisał Tolkien i byłoby super.
Zrozum, to że Ty byś chciała oglądać bajkę dla małych dzieci, nie znaczy że wszyscy... Jackson kręcąc Hobbita mega wiernie, strzeliłby sobie w stopę. A tak film jest i dla dużych i małych. Oczywiście ma wady, najbardziej denerwują mnie przekombinowane sytuacje u goblinów, ale biorąc pod uwagę klimat filmu, jestem w stanie przymknąć na te rzeczy oko, chociaż uważam że można było to zrobić lepiej.
Kto powiedział, że PJ musi filmować akurat właśnie spojrzenie Hobbita? Czy Gandalf miałby być dyskryminowany? :) Czy wersja z dodatków do LOTR jest nieważna? Dlaczego nie można sfilmować obiektywnej historii świata?
Na razie jedyną postacią wziętą zupełnie znikąd jest Tauriel, ale ocenimy ją dopiero kiedy zobaczymy.
Najdumniejszy z magów (Istarich) to był Saruman – i źle skończył :) Jeszcze dumniejsi byli Sauron i Melkor. Tez wiadomo, co się z nimi stało …
Zgadzam się co do kupy na głowie Radagasta – też mi się nie podoba. Ale poza tym jak dla mnie Radagast może być, jako taki typ roztargnionego profesora.
Dlaczego Thorin znalazł tylko kilku chętnych trzeba zapytać autora powieści. Właściwie jest to wyjaśnione w Wyprawie do Ereboru .(Podaję w wersji z Hobbita z Objaśnieniami , tłum. A. Polkowskiego). Gandalf opowiada o spotkaniu z Thorinem w marcu przed wyprawą:
„Cóż, wysłuchałem jego długiej opowieści. (…) W głębi serca współczułem Thorinowi, lecz nie dostrzegałem specjalnych szans, żeby mu pomóc. Aż nadto dobrze widziałem, że jest uwikłany w sieć zamierzeń Saurona, którego mroczna strategia przekraczała pojęcie i możliwości krasnoluda. A mimo to siedział tam i snuł rozległe plany, zastanawiając się, czy jego kuzyn Dain zdoła przyprowadzić dwa tysiące zbrojnych, czy ludzie mieszkający w tamtej okolicy zechcą mu pomóc (…), jakby był królem planującym kampanię wojenną.”
I dalej Gandalf mówi do Thorina
„Twoje zamysły są zamysłami króla (…), lecz twoje królestwo już nie istnieje. Jeśli ma zostać przywrócone, w co wątpię, trzeba zaczynać od małych rzeczy. (…) Otwarta wojna na nic by się nie zdała, a w każdym razie ty nie dasz rady do niej doprowadzić. Będziesz musiał spróbować czegoś prostszego, a zarazem zuchwalszego. (…) Cóż, przede wszystkim sam powinieneś wyruszyć na tę wyprawę i musisz zrobić to w tajemnicy. Żadnych posłańców, heroldów czy wyzwań, Thorinie Dębowa Tarczo. Będziesz mógł zabrać ze sobą najwyżej kilku krewniaków czy wiernych zwolenników. Lecz trzeba ci czegoś więcej, czegoś nieoczekiwanego. (…) Mój plan opiera się na zakradnięciu się chyłkiem.” (dalej jest opis jak Gandalf przekonywał Thorina, że trzeba zabrać na wyprawę hobbita)
Zdobycie pierścienia stało się głównym celem wyprawy, dopiero kiedy Tolkien pisał sequel, czyli LOTR. Wcześniej nikt o tym nie wiedział, łącznie z autorem ;) Mają też tego na razie nie wiedzieć ani czytelnicy, ani widzowie. Ale rezultat końcowy ma się zgadzać – i zgadza się.
Upadki i nawalanka rzeczywiście trochę przesadzone – zgadzam się.
Co to za jeleń? - Z Puszczy po prostu. Jest wspomniany jeleń i łania z młodymi, kiedy kompania przekracza Czarny Strumień. Mnie się akurat pomysł z takim wierzchowcem podoba – jest oryginalny i pasuje do Władcy Lasu.
Myślę, że pierwsze spotkanie jest tylko dla uproszczenia nazwane Białą Radą, a prawdziwa będzie później w Lothlorien, może w większym składzie.
To nie jakaś dziura w ziemi, tylko tajne wejście do Rivendell. Mogły takie być.
Śliczniutki Kili – czy Tolkien gdzieś napisał, że krasnoludy koniecznie muszą być brzydkie? Kto powiedział, że jedynie słusznym wzorcem wyglądu krasnoluda musi być Gimli, opracowany zresztą przez tę samą ekipę? Fili i Kili mają wyglądać na najmłodszych i wyglądają, a czy się ich wygląd komuś podoba to już kwestia gustu …
Nie sądzę, żeby PJ miał wszystkich w nosie. I nie sądzę, że oddala się za bardzo od Tolkiena. Chociaż są sceny w filmie, które mnie denerwują – np. Wielki Goblin spadający na kompanię jak w amerykańskich kreskówkach …
Zgadzam się co do obliczeń – „czysty Hobbit” zajmowałby 6 godzin, czyli 2 filmy trzygodzinne, ale rzeczy dodane nie są samymi wymysłami Jacksona. Większość pochodzi z Dodatków Tolkiena, tyle że są trochę przekształcone.
I jeszcze dodatek – fragment listu Tolkiena (List nr 131), zamieszczonego też we wstępie do niektórych wydań Silmarillionu.
„Kiedyś (…) chciałem stworzyć zbiór mniej lub więcej powiązanych ze sobą legend (…).Niektóre z wielkich opowieści napisałbym w całości, a inne pozostawiłbym ledwie naszkicowane, o jedynie zaznaczonym planie. Cykle powinny być połączone w majestatyczną całość, zostawiając jednak pole do popisu innym umysłom i dłoniom, które parają się malarstwem, muzyką i dramatem. To było absurdalne.”
A jednak znalazły się inne umysły i dłonie. Ważne, żeby tylko nie przesadziły …
Może sam Tolkien stwierdził, że "Hobbit czyli tam i z powrotem" jest historią opowiedzianą przez hobbita i z punktu widzenia hobbita? Taki malutki drobiazg... I nie chodzi o "dyskryminację" Gadalfa - po prostu SAM AUTOR napisał tą opowieść z punktu widzenia konkretnego bohatera. I zmieniając ów punkt widzenia - zmieniamy opowiadaną historię. Można i tak, tylko wówczas nie nazywajmy tego "Hobbitem" pozostającym w jakimkolwiek związku z dziełem Tolkiena. Sfilmowana "obiektywna historia Śródziemia" - mogłaby być przepięknym filmem - tylko nie byłaby "Hobbitem". I tyle. :)
Co do przerostu dumy u Istarich i skutków tejże - oczywiście nie były najlepsze. Ale ta duma to ich "cecha gatunkowa" [określenie żartobliwe, zakładam, że rozumiesz co mam na myśli], więc Radagast w formie wymyślonej przez PJ - nie do przyjęcia. Stuknięty dziadunio z alzheimerem, upalony zielem i powożący zaprzęgiem królików...
Ok, co do ilości osób biorących udział w wyprawie, pomysł Gadalfa, niech będzie.
Z tym czy tylko końcowy rezultat ma się zgadzać - polemizowałabym. Jeśli pisząc klasówkę z matematyki "ściągniesz" od kogoś dobry wynik, ale nie cały ciąg logicznego rozumowania - matematyk przekreśli ci pracę i postawi ndst. Bo niestety, ale liczy się również sposób dojścia do takich a nie innych wniosków - wbrew temu co piszesz.
We mnie ten rogacz Thranduila wzbudził tylko śmiech, i skojarzenie, że to jest sugestia, co do prowadzenia się mamusi Legolasa.
W takim razie PJ nie powinien "upraszczać", skoro [podobno] trzyma się książki jak pijany płota.
Może i były jakieś "tajne wejścia" do Rivendel - sęk w tym, że wg mojej wiedzy, krasnoludy po prostu przyjechały do domu Elronda, gościły tam czas jakiś, podejmowane elegancko, po czym spokojnie wyruszyły w dalszą drogę, obdarzone zapasami i dobrym słowem na do widzenia. Nie wlecieli do Rivendel przez idiotyczną dziurę w ziemi i nie uciekali stamtad po nocy.
Gimli nie jest jedynie słusznym wzorcem krasnoluda. Ale... Zobacz sobie zdjęcie Aidana Turnera - ślicznota i tyle. A w filmie gra niemal bez charakteryzacji, tyle, że z dwudniowym zarostem, co dla wielu małolat jest "sexy". A, sorry, krasnoludy NIE BYŁY sexy...
Moim zaś zdaniem - z każdym filmem oddala się od Tolkiena coraz bardziej - coraz więcej dorzuca własnych pomysłów, coraz mniej dba o ogólny "klimat" tolkienowski...
I na koniec: cóż, moim zdaniem te "dłonie" już przesadziły. I z zapowiedzi wynika, że przesadzać będą coraz mocniej, co mnie, jako miłośniczkę TOLKIENA, nie PJ, martwi.
Nie kojarze by w książkach opisane dokładnie były krasnoludy a także jakimi właściwościami sie odznaczali- kto wie może mieli kości z metalu :P. I ide o zakład że znajdzie się jakiś fan/ka brodatych i rubasznych krasnoludów (bycie seksownym jest względne) A tak mamy prosty zabieg filmowy. Kili i Fili mają być młodziakami, więc ich krasnoludzki wygląd może być odmłodniony. Do zamków czy grodów jak najbardziej prowadziły tajne wejścia (oprócz tych nietajnych), nikt wrogi tam nie wejdzie a i ukryte wyjście sie znajdzie kiedy trzeba by było uciekać (wystarczy sie przyjrzeć by wyczaić, że Rivendell ma pare wejść)
Nie wiem co tak sie czepiacie Tauriel, historia Śródziemia pełna jest silnych kobiet. Zaczynając od Galadriel kończąc na Eowinie. Jedna więcej nie robi wielkiej różnicy.
Film nigdy książką nie będzie. Ja do PJ-a mam tylko jeden zarzut, że używa PR tak że wygląda, że film jest lepszy od książek Tolkiena, a zmiany byłyby przez autora zaaprobowane (pozostawię to bez komentarza)
No cóż, może nie byli Khazadowie wprost opisani jako nieatrakcyjni dla ludzi, ale też ani razu nie przypominam sobie określeń komplementujących urodę tej rasy. O elfach - wiadomo, najpiękniejsza i najmędrsza z ras Śródziemia, Ludzie to ludzie. A o krasnoludach, jest, że brodaci, niewysocy, krępi i bitni. Może to jakiejś specyficznej pannie się wydać seksowne, ale, przyznasz, że będzie raczej odosobniona w swoim postrzeganiu? Bycie młodziakiem, nie jest jednoznaczne z byciem przystojniakiem - jak już pisałam, wgooglaj sobie Aidana Turnera, który gra Kiliego - no jest atrakcyjny facet i tyle. A krasnoludy jako rasa atrakcyjnością się nie charakteryzowały.
Do zaków i grodów bywały ukryte wejścia, dopuszczam nawet, że istniały tajemne przejścia do Rivendel. Tylko, na wszystkich Bogów Olimpu, nie przez kretyńską dziurę w ziemi między kamieniami w którą każdy mógł wleźć chociażby szukając osłony przed wiatrem i "przypadkiem" zawitać u Elronda, poza tym Tolkien, który Śródziemie stworzył napisał wyraźnie, że przyjechali tam normalnie [nie za pomocą "tajnego przejścia przez dziurę, czy teleportacji], spędzili tam trochę czasu i odjechali normalnie, pożegnani i zaopatrzeni na drogę przez gospodarza. Po jaką cholerę PJ dowala ze swojej głowy jakieś tajemnicze przejścia, ucieczki nocą itp?
Czepiamy się Tauriel, bo Tolkien nie był feministką walczącą i elfia wojowniczka romansująca z krasnoludem nie mieściła się w jego świecie. I owszem, tworzył postacie silnych kobiet, ale nie wojowniczki elfickiej i na pewno nie w relacjach romantycznych z KRASNOLUDEM!
Ja do PJ mam dużo więcej zarzutów, ale faktycznie, głównym jest to, że wmawia nam, że WIE, czego chciałby autor, a równocześnie robi rzeczy, które nijak nie mieszczą się w universum Tolkiena. Kurczę, może Jackson ma jakiś wirujący stolik i faktycznie rozmawia z J.R.R.?
Jak dla mnie, film ma wystarczająco dużo punktów stycznych z książką, żeby nosić tytuł Hobbit.
Nie odebrałam Radagasta jako „stukniętego dziadunia z alzheimerem upalonego zielem” . Postrzegam go bardziej jako „szalonego naukowca” pochłoniętego opieką nad zwierzętami i żyjącego w swoim świecie. Mądrego, ale równocześnie roztargnionego. Gandalf go szanuje i traktuje poważnie. To Saruman w filmie drwi z niego i nazywa głupcem. A Saruman ma w tym swój cel – wmówić Radzie, że nie należy przejmować się „rewelacjami” Radagasta o Dol Guldur. Bo Saruman dobrze wie, że Czarnoksiężnik to Sauron i liczy na to, że pozostawiony jeszcze chwilę w spokoju zacznie przyzywać do siebie Pierścień, który gdzieś się ujawni, a Saruman będzie mógł go przejąć.
Co do Thranduila rogacza, skojarzenie rzeczywiście śmieszne. Ale to jest nasze polskie skojarzenie. Nasz idiom „przyprawić komuś rogi” nie ma dosłownego angielskiego odpowiednika ze słowem „horns”. Właściwie twórcy filmu nie wiedzą, co zrobili Thranduilowi w ten sposób ;)
A co do rezultatów i drogi dojścia. Nawet w tak ścisłym przedmiocie jak matematyka są zadania, które można rozwiązać na kilka sposobów – i otrzymać ten sam wynik :)
Cóż, JESZCZE ma. Na oko [bo nie oglądałam z zegarkiem w ręku] około 70%. To dość, by nadac tytuł "Hobbit", ale zdecydowanie za mało, by mówić o wierności książce...
W kwestii Radagasta - jak pisałam - nie wierzę by Tolkien któregokolwiek z Istarich obdarzył brudną chatynką jak baby jagi, ufajdanymi przez ptaszki włosami i zaprzęgiem turbokrólików. Nienienienienienienie! Jeśli o tą postać chodzi - PJ spieprzył i tyle. Gdyby Radagast nie był Istarim, no, uszłoby w tłoku, ale nie tak! Tobie się podobał - twoje prawo. Mi wcale.
Oczywiście wiem, że "rogacz" jest typowo polskim idiomem, że anglojęzyczni nie zdawali sobie sprawy, ale ponieważ to była pierwsza myśl, jak zobaczyłam tego jelenia - przepadło, do uśmiechniętej śmierci, jak spojrze na ten film będę się zastanawiać, czy Thranduil nie za często wybywał z domu i co w tym czasie robiła jego żona z jego przyjaciółmi/dworzanami/kimkolwiek innym. :D
Inna kwestia po cholerę W OGÓLE PJ uparł się pokazywać Thranduila, który PODJEŻDŻA pod Erebor, tępawo gapi się na big - brothera, urządzanego przez Khazadów i Smauga, po czym dochodzi do wniosku, że film do niczego, albo skończył mu się popcorn i wraca do domu?! Po co? Wystarczyłoby, że elfy NIE PRZYBYŁY na pomoc - byłby to już powód do niesnasek rasowych, ale tak? Czemu to miało służyć, zdaniem PJ, bo przecież nie Tolkiena. Pokazaniu, że elfy to tchórze? Że mają w doopie sasiadów i dotychczasowych przyjaciół, bo smoczysko mogłoby im pokancerowac buźki? Gdyby elfy nie dotarły do Ereboru, można by się zasatanawiać, że krasnoludy zinterpretowały to jako złą wolę i niechęć do pomocy, a Elfy akurat miały nawalankę z orkami/wargami/trollami/czymkolwiek i po porstu nie zdążyły na pomoc? A "dzięki" pokazaniu Elfów, które przybywają do Ereboru na czas, po czym spokojnie patrzą jak Smaug rozwala krasnoludy i wracają do domu - elfy jako rasa prezentują się podle - tchórze, istoty słabe i zakłamane, które w dodatku post factum dorabiają kretyńskie legendy...
A co do matematyki - owszem. Ale jeśli twój matematyk uczy jednej, konkretnej metody, ty nie jesteś matematykiwem wybitnym, a ściągniesz od kolegi, który zadanie rozwiązał metodą inną niż uczona przez nauczyciela - to też podpadnie, chyba, że nauczyciel ma to gdzieś [jak PJ zgodność z tym, co napisał Tolkien] :P
Po co Ty tu siedzisz? Idz sobie poczytaj książkę :P Bo film to nie jest powieść :)
Strasznie m meczysz, nie da się czytać tego narzekania. Kolega Ci dawa l przyk lady, wszystko napisane p
No ale nowo stworzone postaci, jak to cała Tauriel, cycata elfina-wojowniczka, którą zobaczymy w drugim filmie, są bardziej w stylu Indiany Jonesa niż ekranizacji fantastycznej powieści umieszczonych w średniowiecznych realiach. Nie zrozumcie mnie źle, moje poglądy w ogóle zahaczają nawet o feminizm, ale kogoś takiego Tolkien NIGDY by nie wykreował. Jest to tak do cna Hollywoodzkie, że psuje mi całą magię Śródziemia, którą PJ usiłuje odtworzyć. To jest takie dokładanie na siłę, żeby rozciągnąć to na 3 filmy, z których każdy będzie, ekhem, bardzo kasowy. Jak dla mnie ten film jest za bardzo komercyjny. Jakoś Władca Pierścieni był świetny bez takich, hmmm, ślicznych bohaterek i bohaterów extra.
Na razie jedyną stworzoną od podstaw postacią jest Tauriel, o której wszyscy słyszeli, tylko nikt jeszcze tak naprawdę nie widział (poza zdjęciami i podobno jakimś krótkim fragmentem).
Czy jest w stylu Indiany Jonesa, to dopiero ocenimy po wszystkich filmach.
nie kłóć się z debilem, bo sprowadzi cię do swojego poziomu i pokona doświadczeniem... taki niestety jest ten nasz kamilek -.-
przepraszam za wtrącenie ale mam pytanie, w obsadzie jest podany sauron pojawia się wogule w filmie oprócz wymienieniu go przez grających w filmie???