I tylko dlatego daję 6/10.

Jak ktoś w innym wątku napisał: za mało hobbita w Hobbicie - nie chodzi o dziecinność samej książki, która jest sielska jak Muminki, ale o postać Bilba. Przy mnogości wątków i postaci z Trylogii było można jednak odczuć kameralność opowieści każdej z nich. Tutaj tego nie było. Łatanie fabuły wstawieniem bezsensownych wątków nie uratowało sytuacji, a przydługie sekwencje potyczek nudziły. Zabrakło mi klimatu, zagrożenia, oczekiwania na to co jeszcze się wydarzy.
Wizualnie - miodzio. Jak w tytule - smok boski. W moim smoczym rankingu wskakuje na miejsce nr 2, tuż za Draco z Ostatniego Smoka - pomimo, że trudno dosłyszeć Cumberbatch'a, wspaniale oddał charakter bestii, a charyzmą mógłby obdzielić całą obsadę ;)
Według mnie z filmu można by spokojnie wyciąć kilkanaście minut, albo dołożyć kolejne kilkanaście aby to miało ręce i nogi. A tak dostajemy, a przynajmniej ja odniosłam takie wrażenie, zbitek scenek rodzajowych, luźno ze sobą powiązanych - zupełnie jak okręgi w kolczudze.
Miły dla oka romantyczny wątek elfki i krasnoluda - ale po kij? Zbyt dosłowne, zbyt toporne i prostackie.
Miłym zaskoczeniem był Thranduil, który oprócz idealnej fryzury, ma też charakterek prawdziwej divy ;)

Ale najbardziej zdenerwowało mnie zakończenie - ucięcie w TAKIM miejscu w TAKI sposób. Więcej finezji ma lokalny rzeźnik.