Dowcip na poziomie The Lonely Island. Czyli przede wszystkim śmianie się z samych siebie. Szkoda że chłopaki nie
poszli na całość tylko zachowali standardową, przewidywalną i dość nudną koncepcję:
- wstęp
- zawiązanie fabuły (wiadomość o chorobie Franka)
- rozwój sytuacji
- kryzys (wyświetlenie filmu)
- punkt zwrotny (rozmowa z Davem)
- punkt kulminacyjny
- rozwiązanie fabuły.
Na szczęście cały film jest pełen akcji w stylu Lonely Island i jak dla mnie, mimo całej przewidywalności - oglądało
się bosko. Minutowa scena spadania w 15 minucie filmu, położyła mnie na łopatki :D