Tzn. nie wiem, czy słowo "adaptacja" jest odpowiednie, bo komiksów nie znam :P, ale jako film komiksowy bardzo dobrze się broni. Widać, że nakręcił go Ang Lee -jego autorską rękę czuć na kilometr -zamiast zwykłej nawalanki, czy banalnego filmu o dojrzewaniu do "hulkowatości" (w stylu tej, jaką oferują nam w serii "Spder-Man", zachowując oczywiście wszystkie proporcje) Lee zrobił dramat o jednostce, którą ta "hulkowatość" opanowuje. Bana, Connelly, Nolte są więcej niż dobrzy. W sumie ciekawy także, jako jeszcze jeden krok w karierze Lee, po którym zaraz nastąpiła genialna "Tajemnica Brokeback Mountain". Bo w gruncie rzeczy Lee interesują ludzie odrzuceni -i o tym jest także "Hulk". A więc nie efekciarstwo, ale psychologia. Dałem 7/10.