Ktoś w komentarzach napisał: arcydzieło. Nie przesadzałabym, mimo całego uwielbienia dla obrazu Kerrigana. Jak dla mnie film genialny, zasługujący na miano kultowego - w kwestii dialogów, scenariusza i aktorstwa (John Simm niezmiennie boski). To że do kwestii narkotyków podchodzi tak lekko i z humorem, to żadna wada. Nie sądzę, żeby miał aż taką siłę rażenia, że potencjalny widz zapragnie za wszelką cenę poczuć się jak Lucy in the Sky with Diamonds. Do "Human Traffic" wracam bardzo często i na pewno wrócę jeszcze nie raz. Kończę, zanim zacznę wygłaszać tezy o wyższości i potędze kina brytyjskiego. Zostawię je sobie na później.