...jakiś niedosyt pozosataje...Na Human Traffic poszedłem, spodziewając się mnóstwa pulsującej, rytmicznej muzyki - znając świetny soundtrack, spodziewałem się że film będzie czymś w rodzaju teledysku, gdzie najważniejsza jest muzyka i "ten" klimat - coś co trudno jest mi zdefiniować, ale to "coś" przyciąga mnie w angielskim clubbingu niesamowicie... "Human..." nie jest zły - jest to właściwie paradokument (coś jak popularne ostatnio telenowelie dokumentalne o różnech tam takiech szpitalach i czirliderkach i bóg wie czym jeszcze...), poświęcony grupie przyjaciół, których dzieli wiele ale też jedno łączy - miłość do klabingu... Jak już wspomniałem - zabrakło mi muzyki, czegoś co niesamowicie potrafi nadać klimat nawet prostym scenom - oczywiście muzyki jest tu wbród, jednak chciałoby się jej więcej, więcej, więcej. Dokładnie za to przedstawiona jest cała otoczka clubbingu - a więc narkotyki (jezu - oni praktycznie tylko o tym rozmawiają), alkohole, imprezy, kluby, imprezy, narkotyki... Dość gderania - co jest fajne? Fajni są bohaterowie - dowcipni (np. Koop sprzedający płyty), wcale nie piękni (kobitki, a i pewno faceci, ale nie mnie to oceniać), ludzcy (brzmi groźnie - ale są oni tacy...normalni)...co jeszcze...kapitalnie sfilmowane - obraz świetnie oddaje klimat, to jak to naprawdę się "czuję" - jak jest zabawa - widać energię na ekranie, gdy impreza zdycha - obraz również "pada" - 5 z plusem - generlanie lubię jak anglicy zajmują się obrazem... Poza tem - sporo dowcipu (Jip i kierownik sklepu:)), czasem pseudo-pythonowski humor, trochę dramatu, max realizmu... Wszystko to w moim ukochanym angielskim sosie. mój entuzjazm pewnie bierze się z tego że darzę UK pewną sympatią, w przeciwieństwie do USA. Chyba nawet zagorzali przeciwnicy klabingu (albo zabawy w ogóle) po filmie przyznają że "coś" w tym jest. Ot - mniej więcej clubbing od A do Zet - tydzień harówki a w łikend partey...i to wild partey.
Nóżka chodzi do beat'u - wystarczy...Jest OK.