Reżyserski debiut Justina Kerrigana pt. "Human Traffic" ukazuje całą prawdę o życiu grupy przeciętnych brytyjskich "klubowiczów", którzy cały tydzień czekają tylko na weekendowe uciechy. "Weekend się zaczął, wszystko co się teraz liczy to: kluby, dragi, puby i imprezy" - tak brzmi jedna z kluczowych kwestii filmu wypowiedziana przez głównego bohatera, Jip'a. Od tych słów zaczyna się również soundtrack. I jedziemy dalej: CJ Bolland, Fatboy Slim, Death In Vegas, Orbital, William Orbit, Armand Van Helden, Carl Cox, czyli czołówka tanecznej brytyjskiej śmietanki. Ten soundtrack pozwala całkowicie przenieść się z powrotem do filmu. Dzieje się tak nie tylko dzięki zamieszczeniu najlepszych tekstów pomiędzy kawałkami, ale również poprzez fakt, że oglądając Human Traffic wyjątkowo zwracamy uwagę na muzykę i wyjątkowo ją pamiętamy. Mało tego, pamiętamy jaki kawałek towarzyszy której scenie. I nie chodzi tutaj o nowość. Większość to utwory zeszłoroczne lub starsze (Orbital z '91, Public Enemy z '87). Najważniejszy jest euforyczny klimat wybranych kawałków, od skoczno-pulsującego "It Ain't Gonna Be Me" CJ Bolland'a, przez junglowy "Never Believe" Dillinja, aż do rozbrajającego "Come Together" Primal Scream z dziejowego albumu "Screamadelica". Dodatkową atrakcją na drugiej płycie jest mix zaliczanego do pierwszej trójki DJ'ów, Pete'a Tong'a. Dla tych, którym film się podobał - prawdziwa uczta, a dla tych, którzy filmu nie widzieli - świetna taneczna składanka na lato.