Dobry, acz smutny (i za dlugi) koreanski dramat. Akcja rozgrywa sie w XVI wieku w Korei.
Pewien mlody zarzadca gospodarstwa kocha sie skrycie w pieknej dziewczynie z wyzszych swer, wiedzac ze nie moze miec u niej zadnych szans. Wkrotce okazuje sie, ze jest ona tylko zwykla corka sluzacej, ktora kiedys zgwalcil baron. Traci swe arystokratyczne pochodzenie i zostaje slynna kurtyzana, znana na caly kraj z pieknych wierszy. Mlodzieniec natomiast zostaje banita. Kolejna historia milosna, chwilami zbyt cukierkowo opowiedziana, choc zdjeciom z pewnoscia nie mozna odmowic uroku (podobnie jak grajacej tytulowa role Song Hye-kyo :)
Pełna zgoda. Film za długi i niestety za nudny. Fabuła nie wciąga widza - wątek główny jest trudny do uchwycenia, a co dopiero do przełknięcia. Muzyka jest za to znakomita - od chóralnych śpiewów żałobników, po klimatyczne dźwięki zabierające nas w podróż w czasie. Jak Grail wspomniał zdjęcia są "outstanding" a gra aktorów wyśmienita. Jednak chyba po raz kolejny sprawdziło się powiedzonko: Przerost formy nad treścią. Historia Jin Yi oraz jej wielbiciela Nom-yi bardziej wpada w nurt scenariuszy latynoskich telenowel, niż wyrafinowanych opowieści historycznych. Za drugiej strony czego można było się spodziewać? Sword in the Moon?