z cyklu filmed on location, in war saw, february nineteen eighty-three, one year before orwell's nineteen eighty-four, where only soya sauce we need, yes, soya sauce from the west, very good, and some herb from africa, the land of the free and the home of the brave, very, very good..
ale to ładne co powiedział na końcu ten, którego już z nami nie ma - ten, który na sobie samym doświadczał tego, iż trudno jest być prorokiem we własnym kraju jak mniemam - dla ludzi zionu żadna zwana śmierdząca zgnilizna odpływu niestraszna, a babilon jak mordor, prędzej czy później skona, bez obaw..
(wyszeptał z niejaką trwogą w mikrofon z maleńkiego studia rozgłośni harcerskiej w aurze radosnego świętowania roku pańskiego dwa tysiące dwudziestego drugiego puszczając w eter aya red love song z pozdrowienia dla pawła kukiza, zaraz po tym jak puścił w eter ujarane miasto całe z pozdrowieniami dla jędrzeja kodyma oczywiście, które to piosenki dosyć tak smutnawo wybrzmiewały ponad śmietniskami własnych ideałów młodzieńczych utraconych i wyprzedanych, zanim mu nie wyłączyli prądu jako iż, zgodnie z noworocznymi postanowieniami obecnego rządu, korzystać w domu z prądu w niedzielę nie wolno)