Nie było to zapewne inspiracją dla twórców późniejszych WIPów, bo przecież to zupełnie nieznany grecki film. Ale nie da się nie mieć takich skórzane. Nasza bohaterka trafia do poprawczaka, a tam utarte schematy: strażniczki gorsze, niż więźniarki, przeplatająca się smutna historia bohaterki, jej relacje ze współwięźniarkami i dyrektorką... pojawia się nawet wątek miłosny, który z czasem staje się głównym. Ładnie to nakręcono w czerni i bieli i dziewczęta urodziwe. Wdzięków nie pokazują, film jest raczej grzeczny. Aktorstwo i dialogi niestety w kilku miejscach kładą wszystko, bo wypadają komicznie, zwłaszcza ojczym bohaterki i jego dramatyczna walka mrocznymi instynktami budziła we mnie rozbawienie. Ale całość naprawdę fajnie się oglądało. Dla fanów WIPów, oraz greckiego kina klasy b pozycja godna uwagi.